piątek, 3 kwietnia 2015

"Coś tu śmierdzi"

W rolach głównych: Magnet Nyel

Był piękny, ciepły i letni poranek kiedy Magnet podróżowała drogą leśną gdzieś w północnym Fiore. Szła z rękami założonymi za głowę, twarzą zwróconą ku niebu, i z iście żołnierskim a wręcz przesadnym krokiem wyrzucając nogi do góry. Na horyzoncie wypatrzyła wioskę, a jeszcze przed nią całkiem spory obóz, pełen namiotów i krążących po nim ludzi. Raczej z małym zainteresowaniem obserwowała obóz i wioskę gdy kontynuowała spacerek szlakiem aż zbliżyła się do obozu. Przeszła przez obóz oglądając ludzi w podniszczonych ubraniach, prowadzących minimalistyczny tryb życia, burknęła coś pod nosem kiedy nagle drogę przerwał jej tajemniczy starzec.
-To Ty?! Ty jesteś tym magiem którego wysłali nam na pomoc?! - zapytał rozentuzjazmowany starzec.
-Eeem... nie, właściwie to tylko tędy prze... - Nie zdążyła dokończyć Magnet.
-Ach dziękujmy niebiosom! potrzebujemy twej pomocy! - siwy mężczyzna chwycił kobietę za rękę i pociągnął za sobą prowadząc nad skraj górki z widokiem na wioskę nad którą unosiła się jakaś dziwna zielona chmura.
-Spójrz! To nasza wioska... - Wskazał wioskę starzec. - Jak sama widzisz wisi nad nią wielka zielona chmura która sprawia że w całej wiosce strasznie śmierdzi, i nie da się mieszkać.
-Ja tu tylko przechodzę... - Spróbowała ponownie wtrącić.
-Nie jesteśmy pewni czy to klątwa czy magia, dlatego... chcemy abyś Ty, panienko, pomogła nam w tej trudnej chwili. Tylko magia jest w stanie obronić nas w tych ciężkich, ponurych czasach w jakich przyszło nam żyć. Wiele rodzin tu musi nocować pod gołym niebem ze względu na tą chmurę, potrzebujemy pomocy kogoś kto...
ŁUP! Magnet strzeliła dziada w szyję ciosem pacyfikującym.
-Nienawidzę głupich wstępów do głupich zadań... - Wzdechnęła, zrobiła kilka kroków kiedy nagle coś chwyciło ją za nogę.
-Musisz nam pomóc droga pani! - Wycedził prawie przez łzy starzec.
-Wrrr... puść mnie Ty przeklęty staruchu! - Szarpała nogą i już miała pokopać twarz leżącego  swym butem na obcasie kiedy ten wyciągnął skórzany mieszek i pokazał go Magnet.
-Proszę, proszę, dam ci za to 400 000 klejnotów! - Starzec zrobił smutną minę.
Magnet zamilkła na chwilę, dmuchnęła w bok i... przygniotła głowę dziada do ziemi piętą w krzyku.
-Ty głupi staruchu! myślisz że jak przechodzi kobieta mag to możesz świecić klejnotami przed oczami i oczekiwać że ci pomoże!? - wydzierała się na starca kopiąc jego głowę jeszcze kilkukrotnie, po czym żywo odwróciła się w stronę wioski w twardej pozie z wyzywającą miną.
-Zrobię to za darmo! - rzuciła, i ruszyła w stronę wioski.
Stanęła tuż przed obłokami i unoszącymi się oparami smrodu, wzięła głębszy oddech i wmaszerowała do środka...
-KHE KHE KHE! - wybiegła po chwili zza zasłony oparów, trzymając twarz i powstrzymując wymioty. Rzuciła w stronę śmierdzącej chmury spojrzenie, a potem skierowała się z powrotem do obozu wieśniaków.
Na pniu drzewa przed ogniskiem siedział ten sam starzec co wcześniej, tyle że teraz z zabandażowaną całą głową. Zerknął w stronę Magnet która podążała w jego stronę żywym krokiem. Nie miał jednak sił rzucić się do ucieczki, więc zdecydował się przyjąć śmierć na siebie...
-Zorganizujcie mi wszystkie narzędzia i inne stalowe lub żelazne przedmioty jakie tutaj macie dostępne. - Rzekła do starucha i ruszyła na skraj wcześniejszej górki.
Czym miałyby posłużyć się owe przedmioty tej popieprzonej babie... znaczy... tej pociągającej młodej kobiecie? Cóż, miała ona najwyraźniej pewien plan. Wieśniacy zorganizowali wszelkiego rodzaju narzędzia, ostrza noży, młotki, kilofy, miecze, płytki, oraz inne rzeczy które znaleźli. Magnet stanęła przed kupą żelastwa, rzuciła wredne spojrzenie, wyciągnęła dłonie przed siebie i zaczęła majstrować swą magnetyczną mocą jakiś wihajster. Wieśniacy natomiast oglądali jej postępowanie z niemałym zdumieniem. Kiedy skończyła, ukazała wszystkim swój własnorobny, sporej wielkości stalowy wiatrak. Uniosła go swą mocą ku górze, zbliżyła się z nim do wioski i zaczęła szybko wirować śmigłami wiatraka wywołując spory wicher.
Chmury i opary smrodu zaczęły ulatywać z wiatrem, wyglądałoby na to że wioska będzie uratowana kiedy nagle... WZIU! coś przeleciało, uderzyło w wiatrak i zniszczyło go w powietrzu! Magnet w pełnej swej koncentracji, skupieniu i opanowaniu rzekła...
-TY CHOLERNY GAMONIU! ZEPSUŁEŚ WIATRAK KTÓRY MONTOWAŁAM PRZEZ CAŁE POPOŁUDNIE! - Wykrzyknęła z prawie pełnym spokojem do cienia osoby wychodzącego z pozostałych oparów który pojawił się przed nią.
Był to mężczyzna, gruby, w zielonym stroju będącym połączeniem koszmaru jakiegoś fatalnego krawca i wyrastających z ubrania grzybów i purchawek.
-Kto śmie przerywać mój terror jaki prowadzę na tym nieszczęsnym zadupiu?! - Krzyknął gruby mężczyzna.
Przed nim stanęła w pełnej krasie, z błyskiem w oku, w syntetycznym opancerzeniu kobieta i wyszczerzyła się do niego.
-Jestem Magnet! od teraz to imię skojarzysz tylko z bólem!
-Ha! Nie wiesz że Ja, BUMBELUCH zwany śmierdzącym magiem, jest mistrzem arkanów smro...
ŁUP! Gruby mag przyjął kopniaka w brzuch od Magnet która błyskawicznie wykorzystała moment przechwałek. Bumbeluch leżąc na ziemi uniósł głowę.
-Grasz nieczysto!
-Mówi to śmierdzący mag. - Skrzywiła się stojąc nad grubym magiem.
Leżący Bumbeluch użył swej magii aby zadymić wszystko wokół niego i na chwilę ogłuszyć Magnet. Kiedy to zrobił szybko wstał i schował się gdzieś w chmurach swojego własnego smrodu.
-Teraz poznasz co to znaczy zadrzeć z Bumbeluchem! - Wykrzyknął przez dym.
Magnet otworzyła dwa pokrowce w których trzymała stalowe krążki, wyciągnęła je i rzuciła w dym penetrując i wyszukując nimi maga. Nieskuteczne jednak krążki wróciła do siebie.
-Dobra, wyłaź! - Krzyknęła do ukrywającego się.
Nagle poczuła że coś na nią leci, to był Bumbeluch, cały pokryty śmierdzącymi grzybami i jakąś mazią. Wylądował na Magnet, a raczej przygniótł ją cielskiem. Czy to już jej koniec?
Śmierdzący podniósł się z leżącej Magnet na glebie, i zaśmiał się w głos.
-To twój koniec, nie dość że przegrałaś to jeszcze nosisz na sobie zapach Bumbelu...
ŁUP! Znowu nieuważny mag oberwał czymś, tym razem bardzo twardym, bo całą częścią śmigła wiatraka który został wcześniej uszkodzony.
Magnet podniosła się z płonącym żarem w oczach, zawinęła grubego w stalowe części wiatraka niczym w dywan i kręciła nim w powietrzu na wszystkie strony oraz rzucała po ścianach próbując wyładować swe upokorzenie. Na końcu swych słodkich tortur postanowiła zapakować Bumbelucha dokładnie w owe stalowe części i wystrzelić w powietrze tak by ten doleciał do sąsiedniego królestwa. Wraz z nim cały smród odszedł z wioski, ta przystanęła w pozie „Wiem że to było zajebiste!“ I oglądała paznokcie gdy do wioski wbiegali uradowani wieśniacy. Widząc że udało jej się zażegnać kryzys, ruszyła w dalszą drogę. A mieszkańcy wioski żyli długo i szczęśliwie... do następnego tygodnia kiedy to na wioskę napadli ludzie w strojach żab i spalili ją doszczętnie.

1 komentarz:

  1. Mi się to bardzo podobać. Jak karta sieciowa sucha, która śmierdzieć musi. Mam nadzieje, że napisać kiedyś notkę wspólną. Oraz, że Reiji więzi zaciśnie z nią, kiedy pojawi się księżyc na niebie, a drozd zastuka o jaskinie dziobem.
    Z poważaniem, Shi, która próbuje mówić jak Yoda XDDD

    OdpowiedzUsuń