Mrok co spowił twe serce. Część V
W rolach głównych: Zaphirus Aeriel, Katsumi Redfox, Alzack ConnellZaphirus: *Rozkopuje budynki gołymi rękami* MUSI TU GDZIEŚ BYĆ NOOOO!
Alzack: *Trzyma się za twarz* W ten sposób go chyba nie znajdziemy...
Katsumi: *zdejmuje kolejne warstwy gruzu* Alzack do roboty! Histeria nam nie pomoże!
Alzack: Ona też... *wzdycha. Spojrzał w bok jakby coś dostrzegł* Chwila... nie jesteśmy tu sami.
Zaphirus: Pewnie jacyś uchodźcy zbierają swoje rzeczy.
Alzack: Nie, to coś innego.
Katsumi: *Wyczuła że ktoś się zbliża...ktoś silny po chwili odwróciła się i przyjęła pozycję obronną* To nie oni..zbliżają się jacyś magowie..
Wrath: *Stanął wraz z Solitude i Cruel przed Zaphirusem i resztą. Pokazał im części pudełka.* Tego szukacie?
Zaphirus: Nie, przyszliśmy pozbierać trochę gruzu na zagrychę. *Wyszczerzył się głupkowato*
Zaphirus: Zagrychę po spuszczeniu wam wpier...olu. *Uderzył pięścią w otwartą dłoń*
Katsumi: *strzela facepalma i patrzy kątem oka na Zaphirusa* Jesteś genialnie błyskotliwy...
Wrath: To dobre, Sol, Cruel, zajmijcie się tą dwójką, śmieszka zostawcie mi.
Alzack Connel - Imigrant ze wschodu, mąż Bisci Mulan Jego magia polega nie tylko na samej mocy broni co na umiejętności strzelectwa. |
Solitude: *Spojrzał na Alzacka znacząco. Przemienił się w Alzacka* Strzał Tornado! *Wystrzelił Tornado w stronę Alzacka*
Alzack: Cholera! *Odskoczył w bok i schował się za drzewem* Niedobrze, kopiuje moją moc...
Solitude: *Wycelował w drzewo za którym schował się Alzack i zaczął w nie strzelać* Ognisty pocisk! *Pocisk uderzył i podpalił drzewo*
Alzack: *Odbił od drzewa* Strzał słoneczny! *Wystrzelił świetlisty pocisk w stronę swojej kopii*
Solitude: *Zasłonił oczy i ukrył się za zasłoną*
Alzack: *Schował się za zasłoną po drugiej stronie* Kopiuje całą moją magię.
Solitude: *Zaczął strzelać ognistymi pociskami w stronę Alzacka*
Alzack: *Odbiegł od zasłony i strzelił w stronę Solitude zwykłymi pociskami*
Solitude: *Uchylił się lecz jedna z kul przedziurawiła mu pelerynę*
Alzack: *Schował się za inną osłoną i zaczął przeładowywać.* Bingo! *Gdy przeładował ruszył w stronę Solitude.*
Solitude: Strzał Tornado! *Strzelił w stronę Alzacka*
Alzack: *Przeskoczył w bok i strzelił zwykłymi pociskami w swojego sobowtóra*
Solitude: *Oberwał pociskami i upadł ranny, po chwili zmienił się z powrotem w swą pierwotną postać.*
Alzack: *Zdmuchnął dym z rewolweru* Możesz kopiować moc, ale nie umiejętności.
Cruel: *Wyciągnął miecz i wskazał ostrzem na Katsumi* Szkoda, nie lubię ćwiartować kobiet.
Katsumi: *usmiechnęła się szeroko i zmieniła swoją rękę w miecz* To urocze..prawdziwy gentelman..
Cruel: *Ruszył w stronę Katsumi*
Katsumi: *przygląda mu się* Cholera szybki.. *odskakuje w bok wciąż śledząc go wzrokiem
Katsumi: *Rusza w jego kierunku atakując mieczem w okolicach klatki piersiowej*
Cruel: *Zblokował uderzenie, zrobił piruet i uderzył w Kat z drugiej strony*
Katsumi: *zablokowała cios ręką ale mimo wszystko poleciała w bok, po chwili podniosła się z ziemi odgarniając grzywke z oczu* Ostrożnie bo sobie krzywdę zrobisz...
Cruel: *Nie zatrzymał się na moment i zaatakował ponownie*
Katsumi: *bez większych problemów opierała jego ataki i śledziła wzrokiem każdy jego ruch*
Cruel: *Wyciągnął drugi miecz i zaczął uderzać z obu stron, jeszcze sobie zwiększył szybkość i zaczął atakować z nieregularnych kierunków*
Katsumi: Cholera... *przestała nadążać i kilka razy oberwała, odskoczyla w tył i wyjęła z kieszeni kawałek żelaza, które zaczęła jeść*
Cruel: *Uśmiechnął się i założył stalową maskę na twarz* Co, zmęczyłaś się?
Katsumi: Skąd? Wiesz to takie czas na przerwę czas na metal...czy coś. A tobie po co ta maska?
Cruel: *Maska zmieniła kolor na czerwony, ruszył do ataku tym razem zaczął atakować szybciej z różnorodnych kierunków tak że ciężko było wyczuć gdzie uderza*
Katsumi: *jej ciało pokryło się metalowymi łuskami, więc ciosy mieczem na niewiele się zdają jednakże ją osłabiają, paruje ciosy szybciej niż wcześniej*
Cruel: *Wykonał piruet, stanął* Widzę że stal nic nie daje, wyrzucił oba ostrza, i sięgnął po trzeci miecz, z jakiegoś czarnego żelastwa, twardszego i mocniejszego* Rzadko z niego korzystam, czuj się zaszczycona! *Ruszył do ataku*
Katsumi: *uśmiech* Och.. cudownie.. Ryk żelaznego smoka! *atakuje go rykiem i zaraz odskakuje w bok*
Cruel: *Ściąga maskę, blokuje nią uderzenie i wchłania do jej wnętrza moc, zakłada maskę ponownie, ta przybiera kolor bordowy* Dziękuję! *Ruszył ponownie do ataku*
Katsumi: Co to miało być? Mój atak? *atakuje go mieczem*
Cruel: *Maska zaczęła nabierać kształtu, doszły jej rogi* Nie rozumiesz piękna moich mocy. *Zaśmiał się i zaczął atakować chaotycznie*
Katsumi: *prycha* Nie mam zamiaru... *jej ciało otoczyła zielona poswiata i zaczęła jeszcze mocniej atakować i odpowiadać na ataki*
Cruel: *Zaśmiał się maniakalnie* Moja ksywka nie jest przypadkowa. *Maska zaczęła nabierać fioletowego koloru z czarnymi plamami, rogi powiększyły się. Zaczął uderzać nieobliczalnie, szybko i silnie*
Alzack: Katsumi! Pomóc ci? *Krzyknął z oddali*
Katsumi: *unika ciosów ale niestety nie wszystkich* *odskakuje w tył* Dam sobie rade!
Cruel: Napewno? w towarzystwie zawsze raźniej się umiera.
Katsumi: Nigdzie się nie wybieram. Bardzo mi przykro ale umierać też nie mam zamiaru.
Cruel: Zdradzę ci pewną tajemnicę. *Przetarł ostrze opuszkiem palca* Nie udało ci się sukcesywnie zaatakować mnie jeszcze ani razu. Różnica naszych mocy jest zbyt wielka, nawet ta wasza nędzna przyjaciółka w czarnym pancerzyku nie dałaby mi rady. *Zaśmiał się metalicznie przez maskę*
Katsumi: *śmiech* I ty myślisz że przez to się poddam?
Cruel: Nie, przyjemniej się zabija gdy stawiają opór. *Stanął w pozycji bojowej, i ruszył aż było widać jak się za nim kurzy*
Katsumi: *nie poddaje się i sama ruszyła do ataku*
Cruel: *Jego maska zmieniła kolor na niebieski*
Alzack: *Wypatrzył to z daleka* Katsumi, uderzaj w maskę!
Katsumi: *uśmiecha się szeroko* Dzięki Alzack! Buława żelaznego smoka! *jej ręka zmieniła się w bulawe którą wymierzyła w jego maskę*
Cruel: *Maska przyjęła moc uderzenia i zmieniła kolor na płomieniście żółty, Cruel tylko urósł w siłę, uderzył Katsumi rękojeścią miecza i stanął dumnie śmiejąc się* Nie rozumiecie sztuki mojej mocy.
Alzack: *Spojrzał zdziwiony* Cholera, o co chodzi...
Katsumi: *odleciala w bok i uderzyła w ścianę jakiegoś budynku, podniosła się i kaszlnela krwią a łuski z jej skóry zniknęły*
Cruel: *Podszedł do Katsumi unosząc miecz ku górze*
Alzack: Kat! *Wyciągnął rewolwer i strzelił w stronę Cruela*
Cruel: *Sparował pociski mieczem*
Katsumi: *uśmiecha się i z całej siły uderza go w twarz próbując zdjąć maskę*
Cruel: *Maska w którymś momencie z jaskrawego koloru przybrała kompletnie czarny, widać jedynie czerwień oczu Cruela* Za późno dziewczyno. *Ciął w nią mieczem*
Alzack: Kat! *Wystrzelił pociski w Cruela*
Cruel: *Wyciągnął wolną ręką stalowy miecz i obrotem sparował kule bez patrzenia w jego stronę*
Alzack: Co do...?!
Katsumi: *poczuła ból, gorąco i zimno jednocześnie* N-nie... *zmieniła swoją dłoń w ostrze i wbiła ją w jego pierś* Teraz to koniec... *śmieje się chociaż coraz bardziej traci siły*
Cruel: *Wbite ostrze zraniło miecznika, padł na ziemię*
Alzack: *Podbiegł do Kat* Katsumi!
Wrath: *Uderzył kulą ognia w Zaphirusa*
Zaphirus: *Odskoczył w bok i dmuchnął prądem powietrza we Wratha*
Wrath: *Zasłonił się barierą ognistą*
Zaphirus: *Spróbował obejść Wratha w stanie powietrznym*
Wrath: *Rozgrzał teren wokół siebie*
Zaphirus: *Wybiegł z płomieni i przetarł czoło* Gorąco tam masz!
Wrath: *Rzucił kulą ognia w Zaphira*
Zaphirus: *Podmuchem wiatru zmienił tor lotu kuli* Widzę że nie lubisz rozmawiać, szkoda, dobra konwersacja zawsze lepsza niż przemoc.
Wrath: *Rzucił kolejne kule w Zaphirusa*
Zaphirus: *Przebiegł w bok i wpadł w pułapkę ognistą* O-o... *Okolica pod nogami Zaphirusa wybuchła i zajęła się ogniem, ten wybiegł szybko i zaczął gasić nogawki spodni*
Wrath: *Uderzył ognistą zamiecią w Zaphirusa*
Zaphirus: *Odskoczył gasząc swą skórzaną kurtkę* No nie! To była moja ulubiona kurtka po płaszczu przeciwdeszczowym! Tego ci nie daru...
Wrath: *Uderzył kolejno kulą ognia*
Zaphirus: *Odleciał pod naporem ognia na ścianę* Dobra... trochę się wkurzyłem. *Zgasił kurtkę, wyrzucił ją, stanął w czerwonej koszulce z krótkim rękawkiem, skrzyżował ręce przed sobą i zaczął zbierać powietrze wokół siebie aż to stało się niebywale ciężkie i porywające.*
Wrath: *Uderzył jeszcze mocniejszym strumieniem ognia*
Zaphirus: *Na próżno, bariera powietrza nie dopuściła ognia. Gdy zebrał odpowiednią ilość powietrza i wody, uderzył we Wratha z całą mocą.* Poczuj wiatr we włosach!
Wrath: *Oberwał ścianą wichru, nawet nie mógł odskoczyć, poleciał na ścianę budynku, wbił się a potem spadł na ziemię.*
Zaphirus: *Podbiegł do Wratha, podniósł go i zaczął policzkować* Oddawaj pudełko czubku!
Wrath: *Posiada specyficzne spirale zamiast oczu, ledwie oddaje Zaphirusowi części*
Zaphirus: *Schował części pudełka do kieszeni* No!
Katsumi: *ciężko oddycha i krwawi* Zaph...masz je?
Zaphirus: *Odstawił pół-przytomnego Wratha* Tak!
Wrath: *Zaśmiał się leżąc* Nic już z tym nie zrobicie, tylko któryś z mrocznych magów może poskładać części, a ci nigdy wam nie pomogą!
Zaphirus: Katsumi, dasz radę tych trzech idiotów zamknąć do jakiejś stalowej skrzyni i wysłać na księżyc?
Wrath: CO?!
Zaphirus: Dobra, to załatwmy to i jedźmy do Louth spotkać się z pozostałymi.
Katsumi: *siada wygodnie* Potrzebuje metalu...coś z czego mogę rzeźbić.
Alzack: *Przyniósł jakąś stalową szafkę* To się nada?
Katsumi: Idealne! *łapie szafkę i zaczyna zmieniać jej kształt w kształt klatki*
Zaphirus: *Wrzuca całą trójkę do środka, i wysyła drogą powietrzną za horyzont*
Zaphirus, Katsumi i Alzack po walce odebrali wrogom części pudełka, niestety dowiedzieli się że do jego naprawy potrzebni są mroczni magowie. Trójka postanowiła że trzeba zebrać się z pozostałymi i naradzić w Louth.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz