środa, 20 maja 2015

Dzień dobry! przyjacielu?

Ci ludzie tak dennie grają. Biedny przeciwnik... Miał jeszcze jakieś nadzieje które mu osobiście zniszczyłem. Uśmiechnąłem się szatańskob krzycząc:
- Znowu wygrałem! - zebrałem pieniądze ze stołu. Nie ma to jak kogoś ograć w pokera, remika i nawet wojnę! To się nazywa być beznadziejnym! Uwielbiam pokazywać ludziom ,że dobrze historia się nadaje. Ciekawsze to niż gildia... tam mnie wszyscy ignorują! Ale go mnie oni obchodzą? W tym miejscu to ja jestem mistrzem! Jednak każda zabawa musi się skończyć. Powoli robiło się późno ,a ja nie lubię przebywać w kasynie po godzinach... Ludzie robią się z każdą wódką gorsi. Poza tym chodzenie w środku nocy mnie jakoś nie przekonuje... stanowczo wole spacerki w słońcu. Zacząłem szykować się do wyjścia. Moją uwagę przyciągnął pewien tajemniczy chłopak. Praktycznie odkąd tu wszedł ciągle mnie obserwował. Myślałem ,że mi się wydaje... Ale jednak miałem rację on się ciągle gapił. Gdy tylko na niego spojrzałem szybko podniósł gazetę. Myśli ,że jestem ślepy? Głupi? Podszedłem do stolika przy którym stacjonował i usiadłem na nim:
- Czemu się tak patrzysz? Masz do mnie jakiś interes? Irytuje cie? - zabrałem gazetę i wyrzuciłem.
- Yyy... nie mam... - przykrył twarz jakimś świstkiem czy co to tam było... reklama?
- To czemu się tak przygladałeś? Śledziłeś wzrokiem każdy mój krok!
- Po to nam Bóg dał oczy. żebyśmy podziwiali świat... patrzyli... zachwycali się i obserwowali. - mówił śmiertelnie poważnym głosem.
Może niepotrzebnie go tak przepytuje... wydaje się sympatyczny... Spojrzałem tylko jeszcze raz na niego i odwróciłem wzrok. Kiwałem głową ,że się z nim zgadzam:
- Mały... podziwiam to ja tylko muzykę... - na jego twarzy pojawił się miły uśmiech. Zwrócił głowę w moja stronę i spojrzał ciepłymi złotymi oczami. Spojrzałem w jego oczy. Uśmiech znikł. Znowu był poważny. - a ty kim jesteś? W sensie imię... nazwisko...
- jestem Mike! - zaśmiałem się. Jednak mój rozmówca gdy tylko usłyszał to imię skrzywił się. Przeszedł go dziwny dreszcz. Miałem już powiedzieć nazwisko. Na szczęście się powstrzymałem! Nie mogę tak byle komu dawać moich wszystkich danych osobowych. Przecież jako nawet nie znam... - przepraszam coś się stało? - Zapytałem. Chłopak podniósł się z krzesła. Był całkiem wysoki... a w każdym razie tak mi się wydawało. Powiedział tylko jedno :
- Żegnaj... - ubrał kaptur - Jestem Le... Loyd... musze iść. Moje poszukiwania się skończyły. - spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł powolnym krokiem z kasyna. Pozostaje pytanie... czego on szuka? Niestety nie zdążyłem zapytać...
~*~
Wiem... jest krótkie... nudne... ma więcej literówek i błędów niż sensownego tekstu. Ale tak jakby pisze na telefonie a mój słownik ma bunt. Poprawie gdy będę na komputerze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz