Shino przeczesała dłonią włosy i z paniką stwierdziła, że nie ma kapelusza. Pospiesznie zaczęło go szukać wśród wysokich traw, ale nigdzie go nie było. Jak mogła go zgubić?! No jak?! Prawdopodobnie szukałaby go dalej gdyby nie fakt, że jej uwagę przykuła osoba przenikająca miedzy drzewami. Różowowłosa dopiero teraz zauważyła, że stoi po środku polany w jakimś zupełnie obcym jej lesie. Cudem powstrzymała atak paniki i ruszyła za nieznajomą, chcąc zapytać ją gdzie jest. Sceneria ogólnie wydawała jej się jakaś mglista, dziwna...jakby...nieistniejąca.
-Przepraszam! Mogłaby się Pani zatrzymać?-zawołała za nieznajomą wbiegając między drzewa. Ujrzała jak ta znika za rogiem więc przyspieszyła, lecz była zmuszona się zatrzymać-Proszę...niech pani zaczeka...-dodała ciszej, przyciskając dłoń do czoła. Ból rósł z każdą siłą, dając jej wrażenie, jakby ktoś miażdżył jej czaszkę. Oparła się o drzewo, modląc się by to minęło, ale na nic zdały się jej modły. Zmusiła nogi do dalszego biegu, choć z każdą chwilą co raz bardziej kręciło jej się w głowie. Ruszyła za dziewczyną, prosząc w myślach by ta nie zniknęła.
Zatrzymała się tuż przy ostatnim drzewie. Zdziwiła się widząc klif i stojącą u jego zbocza nieznajomą. Miała podartą i brudną, błękitną suknię. Z wielu miejsc na jej ciele płynęła krew, ale rany nie wydawały się poważne. Jej różowe włosy powiewały na wietrze, stała tyłem. Teraz Shino miała wrażenie, że ją zna. Ba! Bardzo dobrze zna! Ale nie potrafiła przypomnieć sobie jej imienia. Zrobiła krok do przodu i otworzyła usta by coś powiedzieć, ale w tym samym momencie dziewczyna pochyliła się do przodu, tracąc grunt pod nogami i spadając w dół...
Gwałtownie otworzyła powieki i podniosła się do siadu nabierając powietrza w płuca. Zadrżała i pospiesznie rozejrzała się po okolicy. Las nieopodal Magnolii. Westchnęła z ulgą i ponownie ułożyła się pod drzewem. Znowu śniło jej się to samo. Dziwne, a nawet bardzo. Kiedyś słyszała, że powtarzające się sny nie są dobrym znakiem. Przymknęła powieki i odwróciła się na prawy bok, chcąc jeszcze przez chwilę pospać, zanim wróci do miasta. Zacisnęła oczy mocniej, ale i tak ponownie je otworzyła napotykając na drodze ten kapelusz. Automatycznie łzy spłynęły jej po policzkach. Przycisnęła do siebie kapelusz starając się odgonić wspomnienia, ale to wszystko było zbyt silne. To cholerne uczucie, które męczyło ją od jakiegoś czasu i świadomość, że nigdy więcej go nie zobaczy. Przycisnęła kapelusz jeszcze bardziej. Za każdym razem myślała, że już wypłakała wszystkie łzy a tu niespodzianka. Była ciekawa czy kiedykolwiek przestanie za nim płakać, czy kiedykolwiek całkiem zaprzestanie tej czynności.
-Głupi Reiji...-wymamrotała i zacisnęła powieki. Szybko otarła łzy i podniosła się do siadu ciągle mocno przyciskając do siebie kapelusz. Tylko tyle jej po nim pozostało, plus niepewność czy on żyje i czy jeszcze go kiedyś zobaczy. Los lubi komplikować innym życie, a jej to już w ogóle. Czasami miała wrażenie, że przynosi wszystkim pecha. Zawsze coś się psuło...zawsze kogoś traciła...
-Błagam nie!-usłyszała czyiś przeraźliwy lament, gdzieś w głębi lasu. Instynktownie założyła kapelusz na głowię i pobiegła w tamtym kierunku. To chyba była jej cecha wrodzona, zamiast uciekać, tylko zbliżała się do niebezpieczeństwa...
-Zrobię wszystko! Błagam zostaw mnie!-z każdą chwilą słyszała nawoływania co raz wyraźniej. Przyspieszyła bieg aż ujrzała dwie nieznane jej postacie. Dwoje mężczyzn, no może chłopaków. Jeden trzymał drugiego za gardło co raz mocniej zaciskając dłoń.
-Zostaw go!-krzyknęła gotowa w każdej chwili zaatakować. W takich sytuacjach szybko myślała, ale stanowczo zbyt często zaślepiał ją strach.
-B-błagam po...-nie dokończył gdyż ten drugi rzucił nim o drzewo, którą pod wpływem siły złamało się w pół. Chciała podbiec i mu pomóc, ale ból w łydce jej przeszkodził. Syknęła z bólu i dostrzegła niewielki, czarny kryształ, który wbił się pod skórę. Schyliła się by go wyjąć, ale w tej samej chwili ktoś przycisnął ja do drzewa, mocno zaciskając dłoń na jej szyi. Zaczęła machać nogami szukając gruntu, niestety na marne. Otworzyła jak dotąd zaciśnięte ze strachu oczy. Dusiciel miał może dwadzieścia, może dziewiętnaście lat. Wyższy i dobrze zbudowany. Na czole dostrzegła niewielką, ale rzucającą się w oczy bliznę. Czarne włosy opadały w nieładzie na czoło i boki. Na czubku głowy dostrzegła ledwo widoczne, różowe odrosty. Oczy lśniły złością, ale po chwili złagodniały i zagościł w nich szok zmieszany ze strachem. Posiadały błękitną barwę...taką jak jej, lecz ciemniejszą. Puścił jej gardło i wycofał się w tył. Shino z łoskotem upadła na ziemię zanosząc się kaszlem i trzymając za potarte gardło.
-V-Vici?-wydukał przerażony widokiem jaki zastał. Wycofał się bardziej, przełykając głośniej ślinę-Przecież ty nie żyjesz.-wydukał. Automatycznie jego wyraz twarzy przybrał bardziej przerażający odcień, a oczy zalśniły szkarłatem-Miałaś nie żyć.-warknął. Shino uniosła wzrok, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Nie znała go, chyba go nie znała. A przynajmniej nie miała pojęcia kim jest i...Vici? Kto to Vici?!
-Zawsze zawalą robotę.-wymamrotał wściekle i ułożył ręce przed którymi pojawił się magiczny krąg. Aware odruchowo wcisnęła się bardziej w drzewo i wyciągnęła do przodu ręce jakby chciała się bronić. Pierwszy odruch, żałosny prawda? Zawsze najpierw górę brała panika, potem dopiero trzeźwe myślenie...
Widząc jak przeciwnik powoli i z dokładnością tworzy z kryształu strzały automatycznie palpitacja serca zniknęła. Przymknęła powieki, badając sytuację. Zaintrygował ją sam kolor kryształu...czarny? Pierwszy raz coś takiego widziała. A przynajmniej pierwszy raz w ciągu ostatniego roku.
Strzały wystrzeliły ze zawrotną prędkością. Miała pewność, że nie zdąży wstać i ukryć się za drzewami więc jedynie co to wytworzyła tarczę starając się jak najbardziej zasłonić. Sądziła, że to wystarczy, ale z chwilą gdy usłyszała trzask pękającego całe przerażenie natychmiast wróciło. Skuliła się oczekując, aż przeszyją ją ostre jak brzytwa pociski...ale zamiast tego straciła grunt pod nogami. Otworzyła szerzej ze zdumienia oczy dostrzegając, że znajduje się na drzewie...z pomocą Chrisa.
Młody Dreyar zerknął w dół wypatrując siostry, która teraz szarżowała na nieznajomego.
-Kto to?-puścił dziewczynę i wbił wzrok w czarnowłosego.
-N-nie wiem.-wymamrotała przypatrując się jak wirujące płatki kwiatów skutecznie "odstraszają" przybysza.
-Jasne. -mruknął i złożył ręce mamrocząc cicho zaklęcie i imię jakiegoś ducha, lecz zanim zdążył dokonać formułkę dało się usłyszeć krzyk blondynki.
-Chris! On zniknął!
-Co?!-wydarł się, ale Shino już nie mogła go usłyszeć. Echem w jej głowie odbijał się inny głos...niby nieznany, a mimo wszystko...
-V-Vici?-wydukał przerażony widokiem jaki zastał. Wycofał się bardziej, przełykając głośniej ślinę-Przecież ty nie żyjesz.-wydukał. Automatycznie jego wyraz twarzy przybrał bardziej przerażający odcień, a oczy zalśniły szkarłatem-Miałaś nie żyć.-warknął. Shino uniosła wzrok, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Nie znała go, chyba go nie znała. A przynajmniej nie miała pojęcia kim jest i...Vici? Kto to Vici?!
-Zawsze zawalą robotę.-wymamrotał wściekle i ułożył ręce przed którymi pojawił się magiczny krąg. Aware odruchowo wcisnęła się bardziej w drzewo i wyciągnęła do przodu ręce jakby chciała się bronić. Pierwszy odruch, żałosny prawda? Zawsze najpierw górę brała panika, potem dopiero trzeźwe myślenie...
Widząc jak przeciwnik powoli i z dokładnością tworzy z kryształu strzały automatycznie palpitacja serca zniknęła. Przymknęła powieki, badając sytuację. Zaintrygował ją sam kolor kryształu...czarny? Pierwszy raz coś takiego widziała. A przynajmniej pierwszy raz w ciągu ostatniego roku.
Strzały wystrzeliły ze zawrotną prędkością. Miała pewność, że nie zdąży wstać i ukryć się za drzewami więc jedynie co to wytworzyła tarczę starając się jak najbardziej zasłonić. Sądziła, że to wystarczy, ale z chwilą gdy usłyszała trzask pękającego całe przerażenie natychmiast wróciło. Skuliła się oczekując, aż przeszyją ją ostre jak brzytwa pociski...ale zamiast tego straciła grunt pod nogami. Otworzyła szerzej ze zdumienia oczy dostrzegając, że znajduje się na drzewie...z pomocą Chrisa.
Młody Dreyar zerknął w dół wypatrując siostry, która teraz szarżowała na nieznajomego.
-Kto to?-puścił dziewczynę i wbił wzrok w czarnowłosego.
-N-nie wiem.-wymamrotała przypatrując się jak wirujące płatki kwiatów skutecznie "odstraszają" przybysza.
-Jasne. -mruknął i złożył ręce mamrocząc cicho zaklęcie i imię jakiegoś ducha, lecz zanim zdążył dokonać formułkę dało się usłyszeć krzyk blondynki.
-Chris! On zniknął!
-Co?!-wydarł się, ale Shino już nie mogła go usłyszeć. Echem w jej głowie odbijał się inny głos...niby nieznany, a mimo wszystko...
Jeszcze się zobaczymy sister
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz