*Sułtanat Desierto. Vallan i Magnet zostały pojmane w pałacu Kalina. Na ich ratunek mieli wyruszyć magowie z gildii Paradoks, jednak zatrzymani zostali przez starego pustynnego maga, mędrca, Sahima. Sahim zapowiedział, że Vallan jest ostatnią nadzieją państwa i za jego radą, magowie z gildii Paradox rozeszli się po pustyniach Desierto, dzieląc na grupy. Każda z nich miała dotarzeć do wioski czy miasta, gdzie wykorzystując swoją moc, mieli wspomóc utrapioną ludność, i zaszczepić w nich ideę wyzwolenia spod jarzma obecnego Sułtana. Wojskom Kalina, i samemu Kalinowi nie spodobał się ruch magów, którzy wcześniej zarzekli się nie wciągać w jego politykę. Magowie Paradoks zostali uznani wrogami Sułtanatu, i nakazano ich pojmanie. Lecz pracownicy kopalń, mieszkańcy różnych stron Desierto, nie zezwolili na pojmanie swoich wybawicieli. Rozpoczęła się wojna domowa. Wojna którą może zakończyć tylko jedna strona. Duża część wojska Kalina opuściła świtem pałac aby zbrojnie zakończyć bunt. W tym czasie, Minoru, Daiki i Kaidan, wykorzystując kamień przemiany, mieli wlecieć jako gołębie na pałacowy dziedziniec, skąd zaczną akcję wyzwolenia Vallan i Magnet.*
*Trójka wlatuje na pałacowy dziedziniec, jeden z gołębi przywalił w kolumnę. Nie trudno zgadnąć że był to Kaidan...*
Minori i Daiki: Klasyka...
Evelie-*Siedzi w lochu przykuta do ściany i przeklina swój los, najgorsza jest niepewność sytuacji. Nie wie czy przeżyje czy zostanie skazana na śmierć. Kiedy umrze i w jakich okolicznościach. Nic. Tylko pustka i oczekiwanie. W dodatku wygląda jak marny cień samej siebie... słaba i żałosna*
Magnet: *Gapi się pusto w ścianę.* Beznadzieja.
*Trójka przemieniła się z powrotem w siebie.*
Kaidan: *Leży tyłkiem do góry po przyładowaniu w kolumnę.*
Magnet: Evelie, myślisz że ktoś po nas przyjdzie?
Evelie-*nawet nie podniosła na nią wzroku i bez celu patrzyła się w podłogę przed sobą* Kto? Nawet nie wiem ile tu siedzimy... nikt nie przyjdzie...przepraszam Magnet. *szepnęła cicho bo nie miała siły żeby mówić głośniej. W dodatku kajdanki kradnące jej moc którymi była przypieta do ściany wcale nie pomagały skupić myśli*
Magnet: Za co przepraszasz?
Evelie-Za całą to sytuację. To moja wina...gdyby mnie tu nie było to nie groziłoby wam niebezpieczeństwo.
Magnet: *Wzruszyła ramionami* Dla mnie to kolejny dzień w pracy, zabijanie demonów, walka z mrocznymi gildiami, smoki, pustynie, więzienia... Bisca gadająca o tym że Alzack jest mało stanowczy... Wiesz, standardowe sprawy...
Evelie-*uśmiechnęła się delikatnie i podniosła głowę patrząc na nią* Kalin zapewne zechce mnie zabić...nie wiem tylko kiedy..
*Do więzienia wpadli strażnicy*
Strażnik pilnujący cel: Co to za zamieszanie?
Strażnik który przyszedł: Wojna domowa, Kalin zamierza przyśpieszyć egzekucję Vallan.
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła w stronę wyjścia słysząc to.*
Evelie-*zaśmiała się cicho ale nie skomentowała tego, już pogodziła się ze śmiercią i nawet nie miała siły na walkę kiedy łańcuchy kradly jej moc*
Strażnik który przyszedł: Otwórz cele.
Strażnik cel: Już! *Sięgnął po pęk kluczy przy pasie, otworzył drzwi.*
Strażnik który przyszedł: *chwycił jakiś taboret pod ścianą i zdzielił przez łeb strażnika cel.*
Strażnik cel: *Padł z iksami na oczach i guzem wielkości pięści.*
Minoru: *Ściągnął maskę araba terrory... znaczy pustynnego wojownika.* Vallan!
Evelie-Minoru...? *spojrzała na niego ze łzami w oczach, powoli docierał do niej sens sceny która przed chwilą rozegrała się na jej oczach*
Minoru: *Podbiegł do Vallan, zdjął jej kajdany.*
Magnet: Hej! Chłoptasiu, nie zapomnij o mnie!
Minoru: *Przewrócił oczami i zdjął również kajdany Magneti.*
Evelie-*odsunęła się na podłogę i odetchnęła głęboko, potarła nadgarstki* Co wy tu robicie?
Minoru: Starzec Sahim nas wysłał, w całym kraju panuje rebelia przeciwko Kalinowi!
Evelie-Rebelia? *spojrzała na nich szeroko otwartymi oczami*
Daiki: *Wszedł do celi* Otóż to, ale nie powiedzie się jeżeli nie uciekniemy z zamku.
Magnet: Uciekać? Żartujecie? powinniśmy skopać tyłek temu Kalinowi!
Evelie-Popieram...im szybciej go zabijemy tym szybciej to się skończy.
Minoru: Vallan, jesteś pewna? to jednak twój wujek, poza tym, jesteście osłabione...
Evelie-Jestem pewna. Daj mi chwilę i będę w pełni sił. *spojrzala na niego poważnie* Dlatego że to mój wujek muszę go zabić.
Minoru: *Westchnął* To w takim razie musimy przywiązać Kaidana do kolumny, bo będzie przeszkadzać.
Evelie-Nic mu nie jest? *oczywiście że martwi się o innych...nawet bardziej niż o siebie*
Daiki: Po drodze koło dwudziestu razy o coś przywalił, leży nieprzytomny w krzakach teraz.
Evelie-*skrzywiła się* Dlaczego on musi być taki... *westchnęła* Megnet czujesz się na siłach żeby walczyć?
Magnet: *Rozciąga stawy i kości.* Z chęcią coś rozwalę!
Evelie-*przeciągnęła się* Idziemy!
*I tak oto, Evelie, Magnet, Minoru, Daiki, ruszyły w stronę sali tronowej Kalina, aby skonfrontować się z nim i przesądzić o losach rebelii.*
Evelie-*szła korytarzem prowadzącym do sali tronowej i rozmyślała jak najlepiej przeprowadzić atak*
*O dziwo, korytarze którymi idą nasi bohaterowie są puste, żadnych przeciwności, żołnierzy, nic... Czuć w powietrzu napięcie jedynie, kiedy przemierza się te opuszczone korytarze. Na ścianach różne obrazy charakterystyczne dla pustynnych kultur, posągi, wazy. Podłoga wypolerowana na szkło. Piękny pałac, szkoda że służy jako dom tyrana.*
Evelie-*dotarli do drzwi sali tronowej która co najdziwniejsze również nie była chroniona, otworzyła ze zgrzytem stare drzwi i weszła do środka*
*Przed drużyną rysuje się majestatyczna, wielka sala tronowa, kolumny z różnymi ornamentami, tu i ówdzie złote posągi, na środku tron dosłownie z rzeźbionego jadeitu wyposażony w kamienie szlachetne. Na nim zaś siedzi stary tyran, Sułtan Kalin.*
Evelie-*zmierzyła wzrokiem wuja, podeszła jeszcze kilka kroków i nic noe mówiąc wlepiła w niego spojrzenie wściekłych fioletowych oczu*
Kalin: *Odziany w fioletowy turban z klejnotem na czubku, ubrany bogato w sukman mężczyzna mierzy wzrokiem Evelie z lekkim uśmiechem na ustach.* A więc udało wam się wyjść, Vallan?
Evelie-Znudziło mi się tak długie czekanie aż w końcu przyjdziesz mnie zabić wuju...Wolałam odwiedzić cię osobiście. *skrzyżowała ręce na piersi*
Kalin: *Pokręcił głową.* Oj Vallan, jak zawsze naiwna, nie zastanawiało was czemu nie napotkaliście żadnego strażnika? Czemu tak łatwo udało wam się dotrzeć do tej sali? Chciałem abyście tu przyszli.
Kalin: Nic co robicie Vallan, nie robicie własnowolnie na terenie MOJEGO pałacu.
Magnet: Ou... niezły ma kompleks czarnego charakteru...
Evelie-Nie obchodzi mnie że nie było strażników. Nawet gdyby byli zabiłabym ich. Nie obchodzi mnie to że to twój pałac. To już koniec.
Kalin: Koniec? Vallan, to dopiero początek. *Podniósł się z tronu* Zawsze staliście mi na drodze, Ty i Twój ojciec. Zawsze byliście zagrożeniem dla tego kraju. To prawda, pokonaliście demona, ale nie wiecie nawet połowy tego co się dzieje, i co się naprawdę zdarzy. *Chwycił za kielich z winem i wziął łyk.* Ten kraj upadnie, a wy go pogrążycie. Ponieważ pod tym piachem jest coś gorszego niż cokolwiek teraz widzieliście.
Kalin: Ci głupcy z Minstrel skazali nas wszystkich na śmierć, dlatego muszę dokończyć dzieła! *Zaczął gadać całkiem niezrozumiale.*
Evelie-O czym ty mówisz?! Ojciec kochał ten kraj i jego mieszkańców! Dbał o nich! ... *zamilkła i przyjrzała mu się uważnie* O jakim zagrożeniu mówisz?
Kalin: Vallan, gdzie się podziały twoje zmysły? twoja moc? telepatia, czytanie w myślach... Ach, bo nie urodziłaś się z tym darem. Bo nawet nie wiesz co zdarzyło się tu te 18 lat temu. *Westchnął, jakby wyssany z sił przeszedł się po sali, spojrzał na szczerozłoty posąg jakiegoś wojownika na piedestale.* Ten głupi starzec podburza cały kraj przeciwko mnie... *Zaczął rozmawiać jakby ze sobą, wpatruje się zapatrzony w posąg.* Skoro tak... starcze... *Odwrócił się do Vallan i wbił w nią wzrok.* Vallan, opowiem ci całą historię, przed twoją ewentualną śmiercią. Od ciebie zależy czy jej wysłuchasz, i czy mi uwierzysz. Możesz ewentualnie rzucić się do ataku wierząc w to co chcesz, to jak będzie?
Magnet: *Lekko zdekoncentrowana patrzy to na Evelie to na Kalina, jakby nie wiedząc pierwszy raz czy komuś przypieprzyć czy uciekać.*
Minoru i Daiki: *Również czekają na jakiś sygnał od Evelie.*
Evelie-*cały czas sledziła go wzrokiem, ostatecznie rozluźniła mięśnie* Proszę bardzo. Chętnie wysłucham tej historii zanim cie zabije... *miała sporo pytań, luk w pamięci...zaczynało ją to niepokoić*
Kalin: W takim razie, pozwól że Ci pokażę Vallan. *Oczy Kalina błysnęły na fioletowo, dwójkę spowiła niesamowita ciemność, pałac zniknął niczym wspomnienie na wietrze gdzieś daleko.*
*Vallan mogła dostrzec że z ciemności wyłaniają się tajemnicze obrazy, jakby głos przeszłości dawał o sobie znać, jednak był przez coś zamazywany.*
Kalin: *Ruchem ręki wyostrzył obraz, Vallan i Kalin znaleźli się jakby w jakiejś scenie sprzed 20 lat, retrospekcji, jako obserwatorzy.*
*Ciemna komnata w pałacu, Vallan może dostrzec siedzącego przy stole swego ojca. Do komnaty wchodzi starzec, Sahim z gildii Paradox.*
Ojciec Vallan: Sahim...
Sahim: To co zamierzasz zrobić, synu, to najmądrzejsza rzecz w twoim życiu.
Ojciec: Ale, ojcze! Vallan może tego nie przeżyć!
Sahim: Racja, ale jeżeli przeżyje, stanie na czele Desierto. Takie jest jej przeznaczenie, będzie królową i widzącą w jednym. Zmieni nie tylko kraj, ale i cały nasz świat.
Ojciec: Ale ten rytuał...
Sahim: Milcz, jeżeli nie zrobimy tego teraz, Kalin przejmie władzę, przeznaczenie się nie dopełni.
Ojciec: D-dobrze...
*Przebłysk wspomnień przesunął czas, Vallan może dostrzec swego ojca i Sahima, najwyraźniej swego dziadka, którzy przeprowadzają na małym dziecku tajemniczy rytuał, wokół aż czuć czarną magię, mimo tego że jest to wspomnienie.*
Sahim: Vallan otrzyma dar, będzie widzieć to, czego nie widzą inni! Dozna to, czego nie doznał nikt! Stanie się pierwszą boską królową!
*Kolejny przebłysk, Kalin i Vallan pojawili się 10 lat później, Vallan dostrzega siebie w wieku 10 lat, w momencie domniemanej śmierci swego dziadka. W sali tronowej siedzi samotnie jej ojciec, rozmyśla, mówi do siebie.*
Ojciec: Sahim, obyś się nie pomylił... za 10 lat Vallan przejmie władzę, i zmieni ten kraj na zawsze...
Kalin: Nasir! *Do pustej sali tronowej wparował Kalin.* COŚ TY UCZYNIŁ!? Zaczerpnąłeś z księgi Zerefa?! Dałeś Vallan mroczną magię?!
Nasir: Kalin, Vallan musi stać się królową, takie jest przeznaczenie, widziałeś gwieździstą salę?
Kalin: Szaleńcze! Proroctwo mówi o końcu świata! Sahim cię okłamał!
Nasir: *Zaśmiał się.* Kalin, ojciec nigdy nas nie okłamał, nie okłamał nigdy mnie. Wiesz doskonale co się z tobą stanie. *Oczy Nasira błysnęły na fioletowo.*
Kalin: *Stoi zamurowany i zszokowany widząc co się dzieje.* Nasir... Ty... Wy... Zniszczycie to państwo!
Nasir: Nadchodzi nowa era, Kalin, starożytni bogowie będą nami rządzić!
Kalin: *Uniósł dłoń ku górze i użył nieznanego zaklęcia które rzuciło Nasira o ścianę.*
*Wizja jakby się rozmyła na oczach Vallan, jednak wszystko zaczęło się układać w całość. Vallan przypomina sobie śmierć ojca, przejęcie władzy przez Kalina... oraz wygnanie z Desierto. Nie minęła nawet sekunda kiedy Vallan i Kalin powrócili do sali tronowej, świadomość tego co zobaczyli jednak pozostała.*
Vallan-*zamrugała oczami i zachwiała się z nadmiaru emocji...to było dla niej za dużo. Upadła z łoskotem na kolana i wbiła spojrzenie w swoje dłonie* A-ale..Mój ojciec.. *zamilkła nie zdolna powiedzieć nic więcej, czuła ogromny smutek, została wykorzystana i oszukana przez najbliższe jej osoby, podniosła wzrok na wuja i przechyliła głowę w bok* To ja... *zaśmiała się cicho*
Kalin: *Popatrzył na nią z lekkim smutkiem.* Próbowałem powstrzymać to szaleństwo, ale Sahim wywołał rewolucję, przewidział że wrócisz.
Magnet: Ale... co się stało? bo nie nadążam?
Daiki: *Uciszył Magnet*
Vallan-Jeśli...jeśli to prawda.. *jej wzrok się zmienił, patrzyła na wuja z ogromną stanowczością* Musicie mnie zabić.
Magnet: *Zrobiła wielkie oczy, rozdziawiła lekko usta.* C-co?
Daiki: Vallan...
Minoru: *Uniósł powieki.*
Kalin: *Przymknął lekko oczy i jedynie potaknął.*
Vallan-Jednak najpierw muszę porozmawiać z Sahimem. Sama sprawdzę czy ta wersja jest prawdziwa... nigdy nie odczuwałam tego o czym mi powiedziałeś...
Kalin: Jeśli się z nim skonfrontujesz, użyje swojej magii aby przejąć nad Tobą kontrolę, a wtedy oboje przegramy.
Vallan-Muszę mieć pewność. *warknęła* Jak twoim zdaniem mam ją zyskać? Mam zajrzeć do twojej głowy?
Sahim: Pewność w czym? *W sali tronowej pojawił się starzec który siedzi na latającym dywanie.*
Vallan-*patrzyła to na Sahima to na Kalina czekając co wyniknie z tej konfrontacji*
Kalin: Nareszcie się odważyłeś tu przyjść, Sahim? A już myś...
Sahim: *Uniósł dłoń jakby w geście powitania, nawet nie otworzył oczu, a Kalin został odrzucony jakąś siłą na najbliższą ścianę.*
Magnet: *Rozdziawiła szerzej usta.* O cholera... mam nadzieję nie zaleźć temu staruchowi za skórę.
Sahim: *Zaśmiał się* Och, ależ skądże młoda damo, jestem spokojnym starcem który przyszedł was wesprzeć w tej sprawie. Minoru, Daiki, widzę że uratowaliście Vallan, dobrze, zostało nam tylko pokonać Kalina.
Vallan-Nie. *stanęła między Kallinem a nim* Najpierw mi powiedz co wydarzyło się przed moimi narodzinami... co zrobiliście ty i mój ojciec! *zaczyna powoli tracić kontrolę nad emocjami i przebiegiem wydarzeń*
Sahim: Vallan, o czym Ty mówisz?
Kalin: Dość gierek Sahim! Ona wie wszystko! *Podniósł głowę spluwając krwią.*
Sahim: Wie? w takim razie powinienem Ci chyba podziękować Kalin, zaoszczędzę czas i głos. *Uśmiechnął się przyjaźnie do Kalina, otworzył lekko oczy i spojrzał na Vallan.* Zrobiliśmy z Ciebie królową, jaką nie mógłby być ani twój ojciec, ani ten nieudacznik pod ścianą, moja droga.
Vallan-A teraz mogę być przyczyną zniszczenia... *fuknela patrząc na niego* Co to za moc..? I dlaczego nikt nigdy mi o tym nie powiedział?!
Sahim: Ponieważ ten głupiec. *Wskazał Kalina* ubzdurał sobie że może zmienić bieg wydarzeń, a ostatecznie wszystko dzieje się tak jak być powinno, spotkaliśmy się tu, dziesięć lat później, w tej samej sali w której zginął twój ojciec, w której "umarłem" ja, oraz tej samej w której umrze Kalin. Jesteś królową Desierto, Vallan, nic tego nie zmieni. Za twoich rządów dojdzie do nowego porządku, nawet na świecie!
Vallan-Pytam co to za moc? Jakiej klątwy użyliscie?! *warknęła i jej oczy błysnęły fioletem* Odpowiedz!
Sahim: Ciekawość, podoba mi się, już odkąd byłaś mała o wszystko lubiłaś dopytywać. *Zaśmiał się jak prawdziwy dziadek, szkoda że sceneria nie pasuje.* Widzisz, pod pałacem sułtana, głęboko pod zapomnianymi piaskami tego kraju, stała pradawna świątynia. Postawiona w czasach kiedy smoki i starożytne bóstwa rządziły królestwem ziemskim. Zeref wybrał człowieka, kobietę, która miała być patronką świątyni i najwyższą kapłanką, miała mieć moc porozumiewania się z demonami. Ta moc była nawet potężniejsza, telepatia, wychodzenie poza ciało, zaglądanie ludziom do umysłów, wpływanie na czyjąś wolę. Ale to tylko sfera ludzka, wyobraź sobie kontrolę nad demonem! Moja droga, pamiętasz swą walkę z demonem w Desierto? Myślisz że zwykły telepata mógłby zajrzeć do umysłu tak potężnej pradawnej i mistycznej istoty?! *Roześmiał się w głos.*
Vallan-*przypomniała sobie tą walkę i przed oczami przemknely jej obrazy...myśli demona, jego uczucia, skrzywiła się nieznacznie* Zrobiliście ze mnie naczynie na czarną magię...
Sahim: To prawda, wystarczy je napełnić, a stanię się nowym bóstwem.
Magnet, Daiki i Minoru: *Stoją z kamiennymi twarzami, a raczej w szoku. Nawet nie drgną.*
Vallan-Noszę w sobie moc darowaną przez Zerefa... *spojrzała na niego krzywo* I uważałeś że lepiej jeśli nie będę o tym wiedzieć? *warknęła i zacisnęła dłonie w pięści*
Sahim: Dowiedziałaś się, Vallan, to najważniejsze, przyjmij swoje przeznaczenie, nie zmarnuj tej szansy. Gdybyś dowiedziała się wcześniej, nigdy nie przybyłabyś do Desierto.
Teraz możesz stać się tym, czym my nie mogliśmy. To państwo istnieje tylko dla Ciebie, królowo Vallan. *Ton Sahima jest dalej spokojny, sędziwy jak u starca który opowiada bajkę...*
Vallan-*przechyliła głowę w bok* Będę królową. Zaprowadzę harmonię w tym kraju... *uśmiechnęła się patrząc na Sahima*
Sahim: Próżna jest twoja wiara, wszystko co zostało przepowiedziane, stało się prawdą. Wciąż myślisz że masz jakiś wybór, ale prędzej czy później przekonasz się że nie masz żadnego. Kalin też myślał że działa przeciwko opatrzności, a tylko przyśpieszył twój proces zostania królową, powiedziałbym, że to on był prowodyrem tego wszystkiego!
Sahim: *Poleciał na ścianę, zgodnie z wolą królowej.*
Daiki: *Spojrzał na Sahimem nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.*
Sahim: *Zaśmiał się słabo.* Wciąż przeczysz? Oj wnuczko, jesteś uzależniona od magii Zerefa.
Vallan-*przyciągnęła go do ściany tak mocno że ta popękała* Uzależniona...? Jeszcze nie... *mruknęła spokojnie patrząc na niego*
Sahim: W takim razie, czemu tutaj jesteś? *Dalej się śmieje, jakby nawet nie odczuwał tego że jest rzucany jak worek po ścianach.* Przeraża cię prawda, to że nie masz wyboru, to typowo ludzkie, ale zaufaj mi Vallan, nie jesteś typowym człowiekiem. Może nawet nie jesteś już wcale człowiekiem.
Vallan-Zamknij się. *syknęła, rzuciła nim o sufit i opuściła bezwiednie na podłogę dodatkowo go do niej przyciskając* Umrzyj w końcu dziadku...
Sahim: *Krwawiąc już mocno od tych rzutów, wydał z siebie śmiech.* Jestem z ciebie dumny!
Minoru: Vallan... ty...
Daiki: *Zgrzytnął zębami ze strachu.*
Vallan-*spojrzała na nich* Ja? Słucham was. *brzmi bezuczuciowo*
Magnet: Vallan, opamiętaj się! Ten staruch cię podpuszcza!
Vallan-On mówi prawdę. Wszystko co powiedział było prawdą... *mruknęła, spojrzała na Sahima a jego bezwładne ciało uniosło się na wysokość jej oczu* Mój wspaniały dziadek zrobił ze mnie potwora...
Magnet: To bzdura, Evelie! Nie jesteś potworem! Nie byłaś nim zanim te świry nie zrobiły ci prania mózgu! To wszystko to wynik jakiejś głupiej gry! Opamiętaj się!
Vallan-*zaśmiała się melodyjnie* Nic nie rozumiesz Magnet... ja to czuję. Czułam to od momentu gdy zobaczyłam uczucia tego Demona w Minstrel... To nie gra...
Magnet: *Zgrzytnęła zębami* To nie jest prawda! A nawet jeśli... nie możesz wierzyć temu dziadowi tylko dlatego że jego prognoza pogody jest bardziej dokładna od tej z telewizji we Fiore! On pewnie nawet nie wie co stanie się z Rose w nowym sezonie Drugiej miłości!
Sahim: *Przybitym, zmęczonym głosem, chrząknął.* Ożeni się... z Marcem... *Wrócił do bycia nieprzytomnym.*
Magnet: *Skrzywiła się.* Cholera, Marc to frajer... MATTE! Chodzi o sam fakt!
Vallan-*wbiła spojrzenie w Magnet i popchnęła ją na ścianę, nie chciała tego robić ale coś nakazało jej się poddać... a ona nie miała wystarczająco dużo siły by z tym walczyć* Magnet...powinniście stąd odejść. Weź Kaidana i uciekajcie. To was nie dotyczy.
Magnet: *Wbiła się w ścianę.* Nie ma mowy! Nie zostawię cię tutaj z tymi dziadami i czubkami! Nie pozwolę im mieszać ci w głowie. Nikt więcej nikomu nie będzie mieszać w głowie! *Zerknęła na Daiki i Minoru którzy stoją nie wiedząc co mają ze sobą zrobić.* Zróbcie coś głąby!
Minoru: Nie możemy... Vallan jest najwyższą kapłanką, naszą królową.
*Obaj opadli na kolana.*
Magnet: Idioci! Nie to mieliście zrobić! *Opadła na ziemię, uderzyła pięścią o podłogę.* Ev, jeśli tak to ma się potoczyć, to zabij mnie... *Uniosła wzrok na Vallan.* Bo nie mam zamiaru pokazać się w gildii i im powiedzieć że nie udało mi się ciebie sprowadzic na ziemię.
Vallan-Magnet nie mam zamiaru cię zabijać. Ja nie oszalałam. Zrobię co w mojej mocy by doprowadzić ten kraj do czasów świetności. Ale będę musiała wyeliminować wszystkich którzy staną mi na drodze. Jestem naznaczona czarną magią. Nie mogę być dłużej w Fairy Tail...
Magnet: Nie słyszałaś tego co gadał Kalin? jeśli będziesz rządzić, to spełni się wola tych durni! A zresztą... *Podniosła się z klęczków, strzeliła palcami.* Skoro nie posłuchasz mnie, to posłuchasz mojej pięści.
Daiki i Minoru: *Podnieśli się i przyjęli pozycje bojowe zwracając się w stronę Magnet.*
Magnet: *Zerknęła na dwójkę.* I wy brutusy... no nic, proszę się ustawiać w kolejce, spuszczę wam wszystkim manto! Tylko ostrożnie, żeby ktoś dwa razy nie dostał! Yahaha! *Zaśmiała się.*
Vallan-Magnet! *przycisnęła ją znowu do ziemi* Wystarczy!
Magnet: *Stara się oprzeć mocy Vallan, upadła na kolana z podniesionymi pięściami.* Nie... to się tak nie skończy! Nie pozwolę na to!
Minoru i Daiki: *Ruszyli na Magnet aby ją pojmać.*
Kaidan: *Wszedł do sali w tym samym momencie, Daiki i Minoru zatrzymali się przed nim.* O, cześć wszystkim! *Uniósł rękę ku górze.*
Vallan-*zbita z tropu spojrzała na Kaidana, uwolniła Magnet* Zabierz go. Odejdzcie i nigdy nie wracajcie.
Kaidan: O, Ewa! Przyszliśmy cię uratować! *Pomachał do Evelie.*
Minoru: Złaź z drogi, Kaidan!
Minoru i Daiki: *Zerknęli na posąg lecący w ich stronę.* ŁAAA! *Prysnęli w bok.
Kaidan: O! Leci!
Magnet: *Odepchnęła swoim magnetyzmem posąg który uderzył w ścianę.*
Sahim: NIE! TO NIEMOŻLIWE! TA MOC! TE WŁOSY! NIE PRZESZKODZISZ MI WYBRAŃCZE!
Kaidan: Evelie, wracamy do domu? głodny jestem... i gameboy mi się rozładował. *Jakby nie zauważył Sahima.*
Sahim: *Odlatuje na ścianę rażony wszystkim co wyrzucił* BINOKLE ODWRÓCENIA! ALE SKĄD?!
Kaidan: Hmmm... głupie te okulary, nie chronią przed słońcem... wydałem na nie 100 klejnotów... bubel...
Sahim: *Spojrzał przerażony to na Evelie, to na Kaidana.* Niemożliwe! Niemożliwe! Widzialem cię wcześniej, a nie poznałem cię! *Wskazał palcem na Kaidana.* Mogłem cię wtedy już zniszczyć!
Kaidan: *Podszedł bliżej Evelie.*
Magnet: *Podeszła bliżej Evelie i Kaidana, spojrzała na Sahima leżącego podparty do ściany.* Hmmm... chyba komuś się należy lanie.
Vallan-Koniec! *przygwoździła go do ściany i podeszła kilka kroków w jego stronę* Dlaczego chcesz go zabić? *warknęła*
Kaidan: *Podrapał się po głowie ze swoim typowym głupim uśmieszkiem, kanarek wylądował na jego ramieniu.* O, wróbel, cześć.
Magnet: Kaidan uratował dzień...?
Daiki i Minoru: *Padli z wrażenia.* To było niespodziewane.
Kalin: *Podniósł się ranny, podszedł bliżej Vallan.* Vallan... Pozwól mi dobić to bezużyteczne truchło. Nie plam sobie rąk krwią tego...
Vallan-*spojrzała na niego z ukosa...* Nie... nie powinnam go zabijać ale ta moc..chce krwi.. *westchnęła* Nie stanowi dla mnie zagrożenia.
Kalin: Sahim się pomylił... *Zerknął na Sahima, który wręcz oszalał od zamętu.*
Sahim: *Wydaje z siebie odgłosy, oczy ma szeroko otwarte i zaczerwienione, kompletnie zbzikował.*
Kalin: Myślę, że nawet zabijanie go jest niepotrzebne... Wyślemy go do tego waszego więzienia magicznego we Fiore.
Vallan-*pokiwała głową i założyła ręce na piersi* Pozbawie go przytomności żeby nic więcej nie wymyslił... *przymknęła powieki i wkradła się do umysłu Sahima wuciszając go i usypiając, była przerażona faktem jak łatwo jej to przyszło więc błyskawicznie się wycofała*
Kalin: *Spojrzał ponownie na Vallan.* Pozostaje kwestia tego, kto będzie teraz rządzić Desierto? Poza pałacem wojna którą wywołał Sahim.
Vallan-Będzie trzeba o tym porozmawiać...ale najpierw musisz odpocząć i zregenerować siły...
Kalin: Nie sądzę abyśmy mieli kiedy o tym porozmawiać, jeśli ktoś nie powstrzyma rozlewu krwi, Vallan, to nie będzie już Desierto. Jedno z nas musi rządzić ponownie. Niekoniecznie musimy umierać, jeśli przejmiesz władzę, to opuszczę Sułtanat, i nikt więcej o mnie nie usłyszy, jeśli jednak ty zdecydujesz się odejść...
Magnet: *Westchnęła.* Nigdy nie sądziłam że tak to się potoczy...
Kaidan: *Przygląda się posągom w sali tronowej.*
Vallan-Osobiście zajmę się rozruchami a ty masz zostać w pałacu i odpocząć. Teraz wiem że szybko mogę sprawdzić co jest z twoim ciałem nie tak... *skrzywiła się* Nie opuścisz Desierto. Nie pozwalam! *spojrzała na niego stanowczo*
Kalin: *Westchnął.* Władza deprawuje, poza tym męczy.
Kalin: *Usiadł na stopniu pod tronem. Łokcie oparł o kolana i stworzył z rąk tak zwaną piramidkę o którą oparł buzię.* Idzcie, zakończcie to szaleństwo, raz na zawsze.
Magnet: Co robimy, Evelie?
Vallan-Dlatego będziesz mi pomagał w rządzeniu. *uśmiechnęła się do niego, wygłądała prawie tak jak kiedyś...przed tym zamieszaniem...ale miała non stop fioletowe oczy, odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia z sali* Czas zakończyć wojnę.
Kalin: *Uśmiechnął się słabo, pod nosem.* Vallan... Twój ojciec... nie chciał nigdy tego co się stało... *Opadł na stopień na którym siedział, wydał swe ostatnie tchnienie z zadowoleniem na ustach.* Rządź lepiej, niż my...
Magnet: *Odwróciła się w stronę Kalina.* Vallan! *podbiegła do leżącego na schodkach przed tronem Kalina.*
Kalin: *Niestety, Kalin wyzionął już ducha, nie można powiedzieć że zmarł w mękach. Być może wreszcie zaznał spokoju.*
Vallan-*wpatruje się w jego twarz nie mogąc uwierzyć w to co się stało, w jego umyśle panowała kompletna pustka* Niemożliwe...nie zgadzam się... *poczuła łzy pod powiekami, ostatni członek jej rodziny, umarł na jej oczach a ona nic nie mogła zrobić*
Magnet: *Położyła dłoń na ramieniu Vallan ze smutkiem wyrytym na twarzy.*
Vallan-*przytuliła się do ciała wujka, została sama...gdyby tylko zareagowała wcześniej o mógłby żyć...mógłby jej pomóc... nie poczuła kiedy z jej oczu popłynely łzy i wybuchnęła płaczem*
*Kwiaty na pustyni dojrzewają długo, na swój czas rozkwitu czekają do odpowiedniej pory roku. Gdy zakwitają, są jednak najpiękniejsze ze wszystkich. Gdy zaś umierają, pozostawiają po sobie prócz wspomnień miejsce i warunki do życia dla nowych. Vallan Cifer powstrzymała wojnę domową w Desierto, uznając się królową pustynnego państwa. Za jej sprawą nastanie pokój, a ludzie wreszcie zaczną żyć w należytych warunkach, bez strachu przed wojną. Sahim Cifer został osadzony w magicznej kopule w więzieniu rady. Jedyne co powtarzał przy osadzeniu, to dwa wyrazy: "czerwone włosy". Kalin Cifer na skutek poniesionych ran umarł, pozostawiając po sobie pusty tron dla swojej bratanicy. Daiki przejmie gildię Paradox po Sahimie, zaś Minoru będzie mu w tym pomagać. Razem ponownie przyłączą gildię do boku nowej królowej, i będą wspierać jej władzę.*
*Kilka tygodni później.*
Magnet: *Jest w pałacowym pokoju, pakuje swoje graty do walizy.* Uff... ile tego się nazbierało po tych paru tygodniach w pałacu... Wakaba! Macao! Jesteście gotowi staruchy?
Macao: TYLKO NIE STARUCHY SMARKULO!
Magnet: *Pokręciła głową, chwyciła walizkę która rozwaliła się i wyrzuciła wszystkie elektryczne głupoty.* Szlag... Hanzo musi mi to poskładać, będę mogła robić soczek w najbardziej ekstremalnych sytuacjach...
Kaidan: *Wchodzi do pokoju Magnet razem z Vallan, ubrany w za duże dla siebie ciuchy pustynne.* Magenta! zobacz! Jestem nindżą! *Założył turban na twarz.*
Magnet: *Zerknęła na Vallan.* Zostawić ci Kaidana?
Vallan-*założyła ręce na piersi, jest ubrana jak na królową przystało i porusza się z gracją, niestety jej oczy wciąż mają fioletowy odcień a raz przebudzona czarna magia drzemie w niej niespokojnie* Chciałabym...ale nie mogę tego zrobić. Jest z Fairy Tail i musi wrócić. Każdy z nas ms swoje obowiązki...
Magnet: To największy pasożyt jakiego znam... poza tym, będzie mnie wkurzał całą drogę. Wolałabym właściwie zostawić go tutaj a ciebie wziąć ze sobą... ale no trudno. *Westchnęła, podeszła do Vallan.* Nie lubię pożegnań. *Rzekła z nietypowym dla siebie strapionym głosem.*
Vallan-*uśmiechnęła się delikatnie ale w jej oczach pojawiły się łzy* Ja też będę za tobą tęsknić... *przytuliła ją* Przyjedź tu czasem i nie zapomnij o koleżance z gildii...
Magnet: Będę przyjeżdżać regularnie, o ile nie zgubię się na tych pustkowiach... ymmm... bez obrazy Vallan, ale pustynią rządzić będzie ciężko.
Vallan-Wybacz ale nie usunę pustyni...to mój dom.. *uśmiechnęła się* Ale jeśli mnie powiadomisz wcześniej to wyślę eskorte.
Magnet: *Kiwnęła głową z uśmiechem, nagle coś jej spłynęło z oka, czyżby łza?* Uch wybacz... *Przetarła oko.* Emmm... Piasek mi wleciał do oka..
Vallan-Oczywiście...piasek... *wybuchła śmiechem i znowu ją przutuliła*
Wakaba: *Wsiadł do samochodu* Co za wihajstery... jak to działa?
Macao: Mówiłem ci abyś dał mi kierować!
Wakaba: Baka! Ty jesteś ślepy jak kret, zabiłbyś nas!
Macao: Ale przynajmniej nie noszę fryzury na żel kiedy połowy włosów nie mam!
Magnet: *Wrzuciła na tył samochodu przepełnioną walizkę która przechyliła lakrymowóz.*
Macao i Wakaba: AAA! SPADAMY!
Magnet: *Zaraz za walizką do tyłu wrzuciła Kaidana grającego na gameboyu. Spojrzała na Vallan.* Cóż, pora nam w drogę. *Zatrzasnęła bagażnik z Kaidanem i walizką.*
Kaidan: *Z dna bagażnika słychać przytłumiony głos.* CZEŚĆ EWKA! ZAGRAM POTEM TRASĘ KONCERTOWĄ PO DESIERTO!
Magnet: *Wsiadła do samochodu i pomachała Vallan.*
*Lakrymowóz ruszył, zostawiając za sobą pałac i Vallan. Drużyna obrała kurs w stronę Fiore.*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz