*Sułtanat Desierto. Magnet, Kaidan i Evelie wyruszyli do sułtanatu w celu zorientowania się w sytuacji rządów niejakiego Kalina, wuja Evelie. Na miejscu zostali jednak złapani w pułapkę czasową magicznej burzy piaskowej, przez co stracili rachubę czasu na kilka miesięcy. Dopiero gdy zaklęcie przestało działać, zostali napadnięci przez ludzi Kalina. Magnet i Evelie pokonały napastników, i biorąc za jeńca jednego z żołnierzy, zostały dzięki niemu zaprowadzone do gildii Paradox. Tam drużyna uznała, że należy się skonfrontować z Kalinem.
Magnet i Evelie ruszyły do pałacu w nocy, Evelie głównym wejściem, zaś Magnet... podziemnymi tunelami.*
Magnet: *Rzuca strażnikami po ścianach.* Dobrze idzie!
Macao: *Schylił się widząc nadlatującego strażnika w swoją stronę.* Magnet, uważaj!
Magnet: OI! byście pomogli!
Macao: Dalej Wakaba!
Wakaba: FORMACJA STARCÓW BOJOWYCH! *Rozkrzaczył nogi i napiął żylaste mięśnie.*
Macao: HAI! *Stanął na jednej nodze i uniósł ręce na boki w pozycji żurawia.*
Strażnicy: *Popatrzyli na Wakabę i Macao... a potem spuścili im manto.*
Magnet: *Złapała się za twarz.*
Evelie: *stoi wpatrzona w sułtana* Zdajesz sobie sprawę że to co robisz jest złe? Nie mówię już o zdobyciu władzy siłą... terroryzujesz obywateli. Żyją w skrajnej nędzy podczas gdy bogatsi mają wszystkie luksusy na wyciągnięcie ręki. Doprowadzisz ten kraj do upadku!
Kalin: Nie obchodzi mnie to. Żebracy powinni znać swoje miejsce. Jeśli umrą to taki był im przesądzony los. Takie jest życie mała Vallan... jeśli tak bardzo kochasz wieśniaków możesz za nich umrzeć. *wykonał nieznaczny ruch dłonią a wokół Evelie pojawił się tłum gwardzistów*
*Strażnicy otoczyli Magnet.*
Magnet: Niedobrze... sporo ich jest.
Strażnicy: Poddaj się! Mamy Twoich przyjaciół! *Wskazał na dwójkę starców pojmanych przez gwardię.*
Macao: Magnet, zrób to, oni nas zabiją!
Magnet: *Popatrzała z nerwem na Macao, a potem na strażnika.* ... Nie znam ich! *Wrzasnęła wskazując palcem na gwardzistę.* Możesz ich sobie zabijać do woli o!
Macao i Wakaba: NAAAANIIIIIIIIIIIII?!
Evelie: Co jest twoim celem? Co chcesz przez to osiągnąć? Zniszczysz ten kraj który zbudował twój ojciec a jego rolę pragnął kontynuować twój brat. Zabiłeś ich...a teraz zaprzepaścisz ich marzenia! *warknęła gdy gwardziści odgrodzili ją od wuja*
Kalin: Nic nie musisz wiedzieć.. to dla ciebie koniec historii. Nie powinnaś się zbliżać do Desierto... *kiwnął głową i wygodniej rozparł się na tronie gdy strażnicy wyprowadzali Evelie*
Magnet: *Kopała jednego strażnika za drugim.*
Strażnik: *Wbiegł do sali.* Kapitanie! Złapaliśmy i pojmaliśmy dezerterkę Vallan w sali tronowej!
Strażnik 2: Jesteśmy trochę zajęci! Ta baba rzuca nami o ścianę!
Magnet: *Obróciła się do dwójki.* A niech to, Evelie! *Miała ruszyć do wyjścia kiedy kolejni strażnicy zastąpili jej przejście.* Z drogi!
Evelie: *spusciła głowę, przeklinała pod nosem Kalina, swoją głupotę i całą tą chorą sytuację, miała tylko nadzieję że Magnet jednak zdoła uciec*
Magnet: *Pod naporem całej armii, Magnet została przyciśnięta do ziemi i zakuta w anty-magiczne kajdanki.* Puśccie mnie jełopy, muszę dotrzeć do Ev! *Szarpie się.*
Strażnik: Do lochu z nią!
Magnet: *Strażnicy zaczęli ją ciągnąć po ziemi do lochu.*
Magnet: *Siedzi w celi przykuta do ściany.* Co za upokorzenie... *Wzdycha.*
Evelie: *sprowadzono ją do lochu i zakuto w kajdany, wzdycha ciężko i mrozi spojrzeniem strażników którzy cofają się odrobinę*
Strażnik: Vallan... poddaj się...Twój ojciec nie chciałby twojej śmierci... *dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową a strażnik zamknął ją w celi razem z Magnet*
Magnet: *Zerknęła w stronę drzwi.* Ev, nic Ci nie jest?
Evelie: Wszystko w porządku. *uśmiechnęła się blado* Nasz plan się nie powiódł... jesteś ranna?
Magnet: Nic mi nie jest, kilka zadrapań. O i Macao i Wakaba też są w lochach. Podobno przysłano ich aby nas uratowali. *Westchnęła.*
Evelie: *osunęła się po ścianie na podłogę* Nie mieli kogo przysłać? Teraz my musimy ratować ich...
Magnet: Teraz, to nam by się przydał ratunek... *Skrzywiła się i zerknęła w bok.*
Evelie: *zamknęła oczy biorąc głęboki oddech* Chyba nie sądzisz że Kaidan mógłby przyjść nam z pomocą...?
Magnet: Obstawiam że nagrywa właśnie płytę albo gra na gameboyu... Idiota. *Skrzywiła się mocno i westchnęła.*
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła na Evelie.* Wybacz Ev, zawiodłam.
Evelie: Nie. To nie twoja wina...to ja zawiodłam. Damy radę Magnet *uśmiechnęła się delikatnie ale ten uśmiech nie sięgnął jej oczy* wydostaniemy się stąd.
Magnet: Byłoby łatwo, ale założyli mi antymagiczne kajdanki i przykuli do ściany. Co Ci powiedział Kalin? *Zdmuchnęła kosmyk z czoła, nie mogąc za bardzo użyć rąk.*
Evelie: *wzruszyła ramionami* Niewiele...właściwie to nic... nie przeszkadza mu obecna sytuacja póki osobiście go to nie dotyczy... Nie interesują go cierpienia ludzi jeśli sam ma bogactwa pod dostatkiem... *prychnęła pod nosem* Zabije go i zakończę tą chorą sytuację.
Magnet: A co potem? przejmiesz tron?
Evelie: Jeszcze nie wiem. Może powinnam... kiedyś było to moim przeznaczeniem... *skrzywiła się* Wszystko przez Kalina.
Magnet: *Siedząc przy ścianie przykuta do niej z rękami uniesionymi do góry, spuściła głowę w milczeniu z nieco przybitym wyrazem twarzy.*
Evelie: *spojrzała na Magnet ale zaraz odwróciła wzrok* Przepraszam... *chciała coś jeszcze powiedzieć ale zrezygnowała* Odpocznij...
*Cisza zapanowała w celi więziennej, Magnet wgapia się pusto pod siebie.*
Evelie: *wzięła głęboki oddech i oparła głowę o ścianę celi*
Magnet: Nie przepadam za celami. *Weschnęła mrucząc do siebie.*
Evelie: Ja również...nie przywykłam do nich... *szepnęła i znudzonym spojrzeniem oceniła sufit i kąty*
Magnet: A ja aż za bardzo. *Oparła tył głowy o ścianę i zawiesiła wzrok na suficie.*
Evelie: To moja wina. *ukryła twarz w cieniu lecz nie udało się jej ukryć drżenia w głosie*
Magnet: *Zerknęła w stronę Evelie pytająco.*
Evelie: Naraziłam cie na niebezpieczeństwo...a teraz przeze mnie tu siedzimy. Gdybyn tylko była silniejsza. *wymamrotała pospiesznie*
Magnet: Właściwie, to moja wina. *Uniosła kącik ust.* Wyciągnęłam was z Fiore do Minstrel, narażając na ataki demona i innych świrów.
Evelie: Zrobiliśmy to co było słuszne. Musieliśmy ratować Minstrel. To ja was ściągnęłam do Desierto.
Magnet: Hmm... właściwie to była Bisca... *Jej oczy poczerwieniały ze złości i zaczęły aż płonąć.* Ta stara krowa zawsze chciała się mnie pozbyć razem z Kinaną... Pewnie teraz znowu mnie obgadują.
Evelie: Nie uważasz że trochę przesadzasz? *zaśmiała się nerwowo*
Magnet: Ani trochę, te dwa babska uważają że podrywam ich mężów. *Przed oczami Evelie mogłaby się ukazać wizja wizji Biscki która wygląda zza rogu jak Alzack siedzi przy Magnet z kwiatkami i czekoladkami. Magnet zaś niewzruszona dumnie popija soczek na krześle.* Wiedzą że jestem od nich lepsza! We wszystkim!
Evelie: *gdyby mogła strzeliła by facepalma...ale nie może bo jest skuta, bezwiednie spusciła głowę* Wizja ciebie i Alzacka jest wyjątkowo realna... nie chciałam sobie tego wyobrażać ani co gorsza tego widzieć...
Magnet: *Parsknęła* Żartowałam, nie mam takiego wzięcia. Zdaje mi się że nie trawią mnie tutaj wszyscy po równo.
Evelie: Dlaczego tak uważasz? Niektórzy nie okazują swojej sympatii, ale to nie znaczy że Cię nie lubią.
Magnet: No cóż... *Zamyśliła się na moment.* podczas przechadzki z Natsu, skopałam jego kota bo myślałam że to wróg. Potem był ten jeden raz gdy rzuciłam Gajeelem o wszystkie ściany w mieście. O i było raz tak, że powyginałam miecze stalowe Erzy. Potem wyśmiałam Greya że jest ekshibicjonistą i robi loda w gildii... A i złamałam przypadkiem rękę Elfmana. Potem gdy szłam do lasu z Wendy po zioła lecznicze, to przez przypadek na nią nadepnęłam. Aha, i był ten jeden raz... gdy Makarov prosił mnie o pomoc naprawieniu zegara w katedrze, to zmieniłam kształt wskazówek na dwa wielkie pośladki. A tak w ogóle to kiedyś podczas łowienia ryb z... *I gadałaby tak bez końca o swoich przewinieniach.*
Evelie: *patrzy z niedowierzaniem na Magnet, po chwili wybucha śmiechem i dopiero po czasie się uspokaja*
Magnet: Jest tego trochę...
Evelie: *westchnęła cichutko* Masz wiele historii i wspaniałych wspomnień z członkami gildii... mnie nie znają.
Magnet: Tak, wspaniałych, zwłaszcza jak omal ich nie pozabijałam.
Evelie: Mimo wszystko są zabawne.
Magnet: *Zwróciła wzrok przed siebie i wzruszyła ramionami.* Szkoda tylko, że nie wiedzą o mnie wszystkiego. Szkoda, że sama wielu rzeczy nie wiem.
Evelie: Nie musimy wiedzieć o sobie wszystkiego... to nie jest łatwe powiedzieć wszystko.
Magnet: *Wzdycha.* A jednak, wolałabym komuś o tym powiedzieć.
Evelie: Poznałaś mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Możesz mi powiedzieć jeśli chcesz... *wzrusza ramionami*
Magnet: Jestem sztucznym magiem. I zmodyfikowanym człowiekiem. *Zerknęła na Evelie, aż oczy Magnet błysnęły, jedno w kolorze fioletu, drugie błękitu.*
Evelie: Sądziłaś że Cię taką nie zaakceptujemy?
Magnet: Chodzi o to, że nie jestem prawdziwa. Jestem tylko pojemnikiem bez duszy, który został stworzony do celów destrukcji i zabijania. Charakter zawdzięczam temu staremu inżynierowi, Hanzo, to on powstrzymał proces całkowitej indoktrynacji. Gdyby nie on... *Wzdycha.* Po prostu, nie jestem tak dobra jak myślicie że jestem.
Evelie: Och daj spokój... nie musisz być idealna. Bądź sobą. O ile to określenie do ciebie pasuje...
Magnet: *Wbiła pusty wzrok przed siebie.*
Evelie: Nie obchodzi mnie to czy jesteś człowiekiem czy maszyną...
Magnet: *Westchnęła.* Musimy się stąd jakoś wydostać.
Evelie: Taa... masz jakiś pomysł?
Magnet: Nie za bardzo...
Evelie: *opuściła głowę* Pięknie...
*Tymczasem w gildii Paradox.*
Kaidan: Majoru! Musimy ratować Megan i Valerie! *Zaczął szarpać Minoru.*
Minoru: Daj mi spokój. Nawet jeśli, to ty tu zostaniesz...
Kaidan: *Popatrzył z niezrozumieniem na Minoru, na ramieniu Kaidana wylądował kanarek.* Wróbel!
Wróbel: *Ćwir ćwir, ćwir ćwir*
Kaidan: *Potaknął* Mhm..?
Wróbel: *Ćwir ćwir ćwir.*
Kaidan: Zrozumiałem! Maggie i Avalie ruszyli do pałacu Malina!
Minoru: Kalina... a tak poza tym to jesteś geniuszem... *wymamrotał*
Kaidan: *Chwycił za gryf gitary i zarzucił na ramię.* RUSZAJMY NA RATUNEK! *Pobiegł w stronę drzwi i przywalił w ścianę.*
Minoru: Ja nie wytrzymam... *powoli ruszył do drzwi*
*Cała gildia Paradox zebrała się aby wyruszyć w stronę pałacu Kalina i wyzwolić Evelie,*
Kaidan: *Leży twarzą na piasku nieprzytomny.*
Minoru: *patrzy na Kaidana* Oh bogowie... za jakie grzechy?
Mag Paradoks: Minoru, jaki mamy plan?
Minoru: Plan...etto... *spojrzał na niego ze stanowczością* Nie mam żadnego.
Mag Paradoks: *Podrapał się po głowie.* Jest nas trochę za mało aby zaatakować pałac...
Minoru: Więc atakujemy z zaskoczenia...
Starzec: Nie. *Dało się usłyszeć zachrypnięty głos wydobywający się z tłumu... Na latającym dywanie, przyleciał bardzo stary siwobrody, siedzący po turecku mag w turbanie.*
Mag Paradoks: To mędrzec Sahim.
Sahim: *Bardzo stary mag, który poruszał się za pomocą jedynie swojego latającego dywanu, podleciał bliżej Daiki, Minoru i Kaidana. Sahim jako jeden z najstarszych członków gildii, był poważany. Aczkolwiek nie udzielał się dotychczas w sprawy gildii, całe dnie spędzając na... spaniu.* Minoru, Daiki, nie uratujecie księżniczki Vallan, prowadząc braci z gildii do walki z potężną armią Kalina. Nie uda wam się nawet przejść przez pierwsze bramy jego pałacu. *Uniósł palec z kościstej dłoni.* Jeżeli chcemy uratować Vallan, musimy uratować kraj. Jeżeli chcemy uratować kraj, musimy uratować Vallan. Dlatego, każdy z was wyruszy do pustynnych wiosek. I zasieje w ludziach ziarnko nadziei. Jeżeli ludzie dowiedzą się że Vallan wróciła, i że może coś zmienić, to nie zawahają się walczyć o wolność. Ale żeby tego dokonać nie możemy dopuścić aby Vallan została ścięta przez Kalina w tym czasie. Dlatego, Minoru, Daiki, i nasz nowy czerwonowłosy przyjaciel, użyją kamienia przemiany, i dostaną się do pałacu aby ją wyciągnąć.
Kaidan: *Leży dalej twarzą w piasku.*
Komentarz do super fajnej notki.
OdpowiedzUsuń