Są na świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo kto mógłby te samotność znieść...
sobota, 11 maja 2024
IKSDE CO JA PRZEGLĄDAM
HAHAHA JAK TO WŁĄCZYŁEŚ TO BEKA W CHUJ XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
POZDRAWIAM CIEPLUTKO
TAK SE WSPOMINAM CZASY
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Kwiat Pustynny Cz. IV
*Sułtanat Desierto. Vallan i Magnet zostały pojmane w pałacu Kalina. Na ich ratunek mieli wyruszyć magowie z gildii Paradoks, jednak zatrzymani zostali przez starego pustynnego maga, mędrca, Sahima. Sahim zapowiedział, że Vallan jest ostatnią nadzieją państwa i za jego radą, magowie z gildii Paradox rozeszli się po pustyniach Desierto, dzieląc na grupy. Każda z nich miała dotarzeć do wioski czy miasta, gdzie wykorzystując swoją moc, mieli wspomóc utrapioną ludność, i zaszczepić w nich ideę wyzwolenia spod jarzma obecnego Sułtana. Wojskom Kalina, i samemu Kalinowi nie spodobał się ruch magów, którzy wcześniej zarzekli się nie wciągać w jego politykę. Magowie Paradoks zostali uznani wrogami Sułtanatu, i nakazano ich pojmanie. Lecz pracownicy kopalń, mieszkańcy różnych stron Desierto, nie zezwolili na pojmanie swoich wybawicieli. Rozpoczęła się wojna domowa. Wojna którą może zakończyć tylko jedna strona. Duża część wojska Kalina opuściła świtem pałac aby zbrojnie zakończyć bunt. W tym czasie, Minoru, Daiki i Kaidan, wykorzystując kamień przemiany, mieli wlecieć jako gołębie na pałacowy dziedziniec, skąd zaczną akcję wyzwolenia Vallan i Magnet.*
*Trójka wlatuje na pałacowy dziedziniec, jeden z gołębi przywalił w kolumnę. Nie trudno zgadnąć że był to Kaidan...*
Minori i Daiki: Klasyka...
Evelie-*Siedzi w lochu przykuta do ściany i przeklina swój los, najgorsza jest niepewność sytuacji. Nie wie czy przeżyje czy zostanie skazana na śmierć. Kiedy umrze i w jakich okolicznościach. Nic. Tylko pustka i oczekiwanie. W dodatku wygląda jak marny cień samej siebie... słaba i żałosna*
Magnet: *Gapi się pusto w ścianę.* Beznadzieja.
*Trójka przemieniła się z powrotem w siebie.*
Kaidan: *Leży tyłkiem do góry po przyładowaniu w kolumnę.*
Magnet: Evelie, myślisz że ktoś po nas przyjdzie?
Evelie-*nawet nie podniosła na nią wzroku i bez celu patrzyła się w podłogę przed sobą* Kto? Nawet nie wiem ile tu siedzimy... nikt nie przyjdzie...przepraszam Magnet. *szepnęła cicho bo nie miała siły żeby mówić głośniej. W dodatku kajdanki kradnące jej moc którymi była przypieta do ściany wcale nie pomagały skupić myśli*
Magnet: Za co przepraszasz?
Evelie-Za całą to sytuację. To moja wina...gdyby mnie tu nie było to nie groziłoby wam niebezpieczeństwo.
Magnet: *Wzruszyła ramionami* Dla mnie to kolejny dzień w pracy, zabijanie demonów, walka z mrocznymi gildiami, smoki, pustynie, więzienia... Bisca gadająca o tym że Alzack jest mało stanowczy... Wiesz, standardowe sprawy...
Evelie-*uśmiechnęła się delikatnie i podniosła głowę patrząc na nią* Kalin zapewne zechce mnie zabić...nie wiem tylko kiedy..
*Do więzienia wpadli strażnicy*
Strażnik pilnujący cel: Co to za zamieszanie?
Strażnik który przyszedł: Wojna domowa, Kalin zamierza przyśpieszyć egzekucję Vallan.
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła w stronę wyjścia słysząc to.*
Evelie-*zaśmiała się cicho ale nie skomentowała tego, już pogodziła się ze śmiercią i nawet nie miała siły na walkę kiedy łańcuchy kradly jej moc*
Strażnik który przyszedł: Otwórz cele.
Strażnik cel: Już! *Sięgnął po pęk kluczy przy pasie, otworzył drzwi.*
Strażnik który przyszedł: *chwycił jakiś taboret pod ścianą i zdzielił przez łeb strażnika cel.*
Strażnik cel: *Padł z iksami na oczach i guzem wielkości pięści.*
Minoru: *Ściągnął maskę araba terrory... znaczy pustynnego wojownika.* Vallan!
Evelie-Minoru...? *spojrzała na niego ze łzami w oczach, powoli docierał do niej sens sceny która przed chwilą rozegrała się na jej oczach*
Minoru: *Podbiegł do Vallan, zdjął jej kajdany.*
Magnet: Hej! Chłoptasiu, nie zapomnij o mnie!
Minoru: *Przewrócił oczami i zdjął również kajdany Magneti.*
Evelie-*odsunęła się na podłogę i odetchnęła głęboko, potarła nadgarstki* Co wy tu robicie?
Minoru: Starzec Sahim nas wysłał, w całym kraju panuje rebelia przeciwko Kalinowi!
Evelie-Rebelia? *spojrzała na nich szeroko otwartymi oczami*
Daiki: *Wszedł do celi* Otóż to, ale nie powiedzie się jeżeli nie uciekniemy z zamku.
Magnet: Uciekać? Żartujecie? powinniśmy skopać tyłek temu Kalinowi!
Evelie-Popieram...im szybciej go zabijemy tym szybciej to się skończy.
Minoru: Vallan, jesteś pewna? to jednak twój wujek, poza tym, jesteście osłabione...
Evelie-Jestem pewna. Daj mi chwilę i będę w pełni sił. *spojrzala na niego poważnie* Dlatego że to mój wujek muszę go zabić.
Minoru: *Westchnął* To w takim razie musimy przywiązać Kaidana do kolumny, bo będzie przeszkadzać.
Evelie-Nic mu nie jest? *oczywiście że martwi się o innych...nawet bardziej niż o siebie*
Daiki: Po drodze koło dwudziestu razy o coś przywalił, leży nieprzytomny w krzakach teraz.
Evelie-*skrzywiła się* Dlaczego on musi być taki... *westchnęła* Megnet czujesz się na siłach żeby walczyć?
Magnet: *Rozciąga stawy i kości.* Z chęcią coś rozwalę!
Evelie-*przeciągnęła się* Idziemy!
*I tak oto, Evelie, Magnet, Minoru, Daiki, ruszyły w stronę sali tronowej Kalina, aby skonfrontować się z nim i przesądzić o losach rebelii.*
Evelie-*szła korytarzem prowadzącym do sali tronowej i rozmyślała jak najlepiej przeprowadzić atak*
*O dziwo, korytarze którymi idą nasi bohaterowie są puste, żadnych przeciwności, żołnierzy, nic... Czuć w powietrzu napięcie jedynie, kiedy przemierza się te opuszczone korytarze. Na ścianach różne obrazy charakterystyczne dla pustynnych kultur, posągi, wazy. Podłoga wypolerowana na szkło. Piękny pałac, szkoda że służy jako dom tyrana.*
Evelie-*dotarli do drzwi sali tronowej która co najdziwniejsze również nie była chroniona, otworzyła ze zgrzytem stare drzwi i weszła do środka*
*Przed drużyną rysuje się majestatyczna, wielka sala tronowa, kolumny z różnymi ornamentami, tu i ówdzie złote posągi, na środku tron dosłownie z rzeźbionego jadeitu wyposażony w kamienie szlachetne. Na nim zaś siedzi stary tyran, Sułtan Kalin.*
Evelie-*zmierzyła wzrokiem wuja, podeszła jeszcze kilka kroków i nic noe mówiąc wlepiła w niego spojrzenie wściekłych fioletowych oczu*
Kalin: *Odziany w fioletowy turban z klejnotem na czubku, ubrany bogato w sukman mężczyzna mierzy wzrokiem Evelie z lekkim uśmiechem na ustach.* A więc udało wam się wyjść, Vallan?
Evelie-Znudziło mi się tak długie czekanie aż w końcu przyjdziesz mnie zabić wuju...Wolałam odwiedzić cię osobiście. *skrzyżowała ręce na piersi*
Kalin: *Pokręcił głową.* Oj Vallan, jak zawsze naiwna, nie zastanawiało was czemu nie napotkaliście żadnego strażnika? Czemu tak łatwo udało wam się dotrzeć do tej sali? Chciałem abyście tu przyszli.
Kalin: Nic co robicie Vallan, nie robicie własnowolnie na terenie MOJEGO pałacu.
Magnet: Ou... niezły ma kompleks czarnego charakteru...
Evelie-Nie obchodzi mnie że nie było strażników. Nawet gdyby byli zabiłabym ich. Nie obchodzi mnie to że to twój pałac. To już koniec.
Kalin: Koniec? Vallan, to dopiero początek. *Podniósł się z tronu* Zawsze staliście mi na drodze, Ty i Twój ojciec. Zawsze byliście zagrożeniem dla tego kraju. To prawda, pokonaliście demona, ale nie wiecie nawet połowy tego co się dzieje, i co się naprawdę zdarzy. *Chwycił za kielich z winem i wziął łyk.* Ten kraj upadnie, a wy go pogrążycie. Ponieważ pod tym piachem jest coś gorszego niż cokolwiek teraz widzieliście.
Kalin: Ci głupcy z Minstrel skazali nas wszystkich na śmierć, dlatego muszę dokończyć dzieła! *Zaczął gadać całkiem niezrozumiale.*
Evelie-O czym ty mówisz?! Ojciec kochał ten kraj i jego mieszkańców! Dbał o nich! ... *zamilkła i przyjrzała mu się uważnie* O jakim zagrożeniu mówisz?
Kalin: Vallan, gdzie się podziały twoje zmysły? twoja moc? telepatia, czytanie w myślach... Ach, bo nie urodziłaś się z tym darem. Bo nawet nie wiesz co zdarzyło się tu te 18 lat temu. *Westchnął, jakby wyssany z sił przeszedł się po sali, spojrzał na szczerozłoty posąg jakiegoś wojownika na piedestale.* Ten głupi starzec podburza cały kraj przeciwko mnie... *Zaczął rozmawiać jakby ze sobą, wpatruje się zapatrzony w posąg.* Skoro tak... starcze... *Odwrócił się do Vallan i wbił w nią wzrok.* Vallan, opowiem ci całą historię, przed twoją ewentualną śmiercią. Od ciebie zależy czy jej wysłuchasz, i czy mi uwierzysz. Możesz ewentualnie rzucić się do ataku wierząc w to co chcesz, to jak będzie?
Magnet: *Lekko zdekoncentrowana patrzy to na Evelie to na Kalina, jakby nie wiedząc pierwszy raz czy komuś przypieprzyć czy uciekać.*
Minoru i Daiki: *Również czekają na jakiś sygnał od Evelie.*
Evelie-*cały czas sledziła go wzrokiem, ostatecznie rozluźniła mięśnie* Proszę bardzo. Chętnie wysłucham tej historii zanim cie zabije... *miała sporo pytań, luk w pamięci...zaczynało ją to niepokoić*
Kalin: W takim razie, pozwól że Ci pokażę Vallan. *Oczy Kalina błysnęły na fioletowo, dwójkę spowiła niesamowita ciemność, pałac zniknął niczym wspomnienie na wietrze gdzieś daleko.*
*Vallan mogła dostrzec że z ciemności wyłaniają się tajemnicze obrazy, jakby głos przeszłości dawał o sobie znać, jednak był przez coś zamazywany.*
Kalin: *Ruchem ręki wyostrzył obraz, Vallan i Kalin znaleźli się jakby w jakiejś scenie sprzed 20 lat, retrospekcji, jako obserwatorzy.*
*Ciemna komnata w pałacu, Vallan może dostrzec siedzącego przy stole swego ojca. Do komnaty wchodzi starzec, Sahim z gildii Paradox.*
Ojciec Vallan: Sahim...
Sahim: To co zamierzasz zrobić, synu, to najmądrzejsza rzecz w twoim życiu.
Ojciec: Ale, ojcze! Vallan może tego nie przeżyć!
Sahim: Racja, ale jeżeli przeżyje, stanie na czele Desierto. Takie jest jej przeznaczenie, będzie królową i widzącą w jednym. Zmieni nie tylko kraj, ale i cały nasz świat.
Ojciec: Ale ten rytuał...
Sahim: Milcz, jeżeli nie zrobimy tego teraz, Kalin przejmie władzę, przeznaczenie się nie dopełni.
Ojciec: D-dobrze...
*Przebłysk wspomnień przesunął czas, Vallan może dostrzec swego ojca i Sahima, najwyraźniej swego dziadka, którzy przeprowadzają na małym dziecku tajemniczy rytuał, wokół aż czuć czarną magię, mimo tego że jest to wspomnienie.*
Sahim: Vallan otrzyma dar, będzie widzieć to, czego nie widzą inni! Dozna to, czego nie doznał nikt! Stanie się pierwszą boską królową!
*Kolejny przebłysk, Kalin i Vallan pojawili się 10 lat później, Vallan dostrzega siebie w wieku 10 lat, w momencie domniemanej śmierci swego dziadka. W sali tronowej siedzi samotnie jej ojciec, rozmyśla, mówi do siebie.*
Ojciec: Sahim, obyś się nie pomylił... za 10 lat Vallan przejmie władzę, i zmieni ten kraj na zawsze...
Kalin: Nasir! *Do pustej sali tronowej wparował Kalin.* COŚ TY UCZYNIŁ!? Zaczerpnąłeś z księgi Zerefa?! Dałeś Vallan mroczną magię?!
Nasir: Kalin, Vallan musi stać się królową, takie jest przeznaczenie, widziałeś gwieździstą salę?
Kalin: Szaleńcze! Proroctwo mówi o końcu świata! Sahim cię okłamał!
Nasir: *Zaśmiał się.* Kalin, ojciec nigdy nas nie okłamał, nie okłamał nigdy mnie. Wiesz doskonale co się z tobą stanie. *Oczy Nasira błysnęły na fioletowo.*
Kalin: *Stoi zamurowany i zszokowany widząc co się dzieje.* Nasir... Ty... Wy... Zniszczycie to państwo!
Nasir: Nadchodzi nowa era, Kalin, starożytni bogowie będą nami rządzić!
Kalin: *Uniósł dłoń ku górze i użył nieznanego zaklęcia które rzuciło Nasira o ścianę.*
*Wizja jakby się rozmyła na oczach Vallan, jednak wszystko zaczęło się układać w całość. Vallan przypomina sobie śmierć ojca, przejęcie władzy przez Kalina... oraz wygnanie z Desierto. Nie minęła nawet sekunda kiedy Vallan i Kalin powrócili do sali tronowej, świadomość tego co zobaczyli jednak pozostała.*
Vallan-*zamrugała oczami i zachwiała się z nadmiaru emocji...to było dla niej za dużo. Upadła z łoskotem na kolana i wbiła spojrzenie w swoje dłonie* A-ale..Mój ojciec.. *zamilkła nie zdolna powiedzieć nic więcej, czuła ogromny smutek, została wykorzystana i oszukana przez najbliższe jej osoby, podniosła wzrok na wuja i przechyliła głowę w bok* To ja... *zaśmiała się cicho*
Kalin: *Popatrzył na nią z lekkim smutkiem.* Próbowałem powstrzymać to szaleństwo, ale Sahim wywołał rewolucję, przewidział że wrócisz.
Magnet: Ale... co się stało? bo nie nadążam?
Daiki: *Uciszył Magnet*
Vallan-Jeśli...jeśli to prawda.. *jej wzrok się zmienił, patrzyła na wuja z ogromną stanowczością* Musicie mnie zabić.
Magnet: *Zrobiła wielkie oczy, rozdziawiła lekko usta.* C-co?
Daiki: Vallan...
Minoru: *Uniósł powieki.*
Kalin: *Przymknął lekko oczy i jedynie potaknął.*
Vallan-Jednak najpierw muszę porozmawiać z Sahimem. Sama sprawdzę czy ta wersja jest prawdziwa... nigdy nie odczuwałam tego o czym mi powiedziałeś...
Kalin: Jeśli się z nim skonfrontujesz, użyje swojej magii aby przejąć nad Tobą kontrolę, a wtedy oboje przegramy.
Vallan-Muszę mieć pewność. *warknęła* Jak twoim zdaniem mam ją zyskać? Mam zajrzeć do twojej głowy?
Sahim: Pewność w czym? *W sali tronowej pojawił się starzec który siedzi na latającym dywanie.*
Vallan-*patrzyła to na Sahima to na Kalina czekając co wyniknie z tej konfrontacji*
Kalin: Nareszcie się odważyłeś tu przyjść, Sahim? A już myś...
Sahim: *Uniósł dłoń jakby w geście powitania, nawet nie otworzył oczu, a Kalin został odrzucony jakąś siłą na najbliższą ścianę.*
Magnet: *Rozdziawiła szerzej usta.* O cholera... mam nadzieję nie zaleźć temu staruchowi za skórę.
Sahim: *Zaśmiał się* Och, ależ skądże młoda damo, jestem spokojnym starcem który przyszedł was wesprzeć w tej sprawie. Minoru, Daiki, widzę że uratowaliście Vallan, dobrze, zostało nam tylko pokonać Kalina.
Vallan-Nie. *stanęła między Kallinem a nim* Najpierw mi powiedz co wydarzyło się przed moimi narodzinami... co zrobiliście ty i mój ojciec! *zaczyna powoli tracić kontrolę nad emocjami i przebiegiem wydarzeń*
Sahim: Vallan, o czym Ty mówisz?
Kalin: Dość gierek Sahim! Ona wie wszystko! *Podniósł głowę spluwając krwią.*
Sahim: Wie? w takim razie powinienem Ci chyba podziękować Kalin, zaoszczędzę czas i głos. *Uśmiechnął się przyjaźnie do Kalina, otworzył lekko oczy i spojrzał na Vallan.* Zrobiliśmy z Ciebie królową, jaką nie mógłby być ani twój ojciec, ani ten nieudacznik pod ścianą, moja droga.
Vallan-A teraz mogę być przyczyną zniszczenia... *fuknela patrząc na niego* Co to za moc..? I dlaczego nikt nigdy mi o tym nie powiedział?!
Sahim: Ponieważ ten głupiec. *Wskazał Kalina* ubzdurał sobie że może zmienić bieg wydarzeń, a ostatecznie wszystko dzieje się tak jak być powinno, spotkaliśmy się tu, dziesięć lat później, w tej samej sali w której zginął twój ojciec, w której "umarłem" ja, oraz tej samej w której umrze Kalin. Jesteś królową Desierto, Vallan, nic tego nie zmieni. Za twoich rządów dojdzie do nowego porządku, nawet na świecie!
Vallan-Pytam co to za moc? Jakiej klątwy użyliscie?! *warknęła i jej oczy błysnęły fioletem* Odpowiedz!
Sahim: Ciekawość, podoba mi się, już odkąd byłaś mała o wszystko lubiłaś dopytywać. *Zaśmiał się jak prawdziwy dziadek, szkoda że sceneria nie pasuje.* Widzisz, pod pałacem sułtana, głęboko pod zapomnianymi piaskami tego kraju, stała pradawna świątynia. Postawiona w czasach kiedy smoki i starożytne bóstwa rządziły królestwem ziemskim. Zeref wybrał człowieka, kobietę, która miała być patronką świątyni i najwyższą kapłanką, miała mieć moc porozumiewania się z demonami. Ta moc była nawet potężniejsza, telepatia, wychodzenie poza ciało, zaglądanie ludziom do umysłów, wpływanie na czyjąś wolę. Ale to tylko sfera ludzka, wyobraź sobie kontrolę nad demonem! Moja droga, pamiętasz swą walkę z demonem w Desierto? Myślisz że zwykły telepata mógłby zajrzeć do umysłu tak potężnej pradawnej i mistycznej istoty?! *Roześmiał się w głos.*
Vallan-*przypomniała sobie tą walkę i przed oczami przemknely jej obrazy...myśli demona, jego uczucia, skrzywiła się nieznacznie* Zrobiliście ze mnie naczynie na czarną magię...
Sahim: To prawda, wystarczy je napełnić, a stanię się nowym bóstwem.
Magnet, Daiki i Minoru: *Stoją z kamiennymi twarzami, a raczej w szoku. Nawet nie drgną.*
Vallan-Noszę w sobie moc darowaną przez Zerefa... *spojrzała na niego krzywo* I uważałeś że lepiej jeśli nie będę o tym wiedzieć? *warknęła i zacisnęła dłonie w pięści*
Sahim: Dowiedziałaś się, Vallan, to najważniejsze, przyjmij swoje przeznaczenie, nie zmarnuj tej szansy. Gdybyś dowiedziała się wcześniej, nigdy nie przybyłabyś do Desierto.
Teraz możesz stać się tym, czym my nie mogliśmy. To państwo istnieje tylko dla Ciebie, królowo Vallan. *Ton Sahima jest dalej spokojny, sędziwy jak u starca który opowiada bajkę...*
Vallan-*przechyliła głowę w bok* Będę królową. Zaprowadzę harmonię w tym kraju... *uśmiechnęła się patrząc na Sahima*
Sahim: Próżna jest twoja wiara, wszystko co zostało przepowiedziane, stało się prawdą. Wciąż myślisz że masz jakiś wybór, ale prędzej czy później przekonasz się że nie masz żadnego. Kalin też myślał że działa przeciwko opatrzności, a tylko przyśpieszył twój proces zostania królową, powiedziałbym, że to on był prowodyrem tego wszystkiego!
Sahim: *Poleciał na ścianę, zgodnie z wolą królowej.*
Daiki: *Spojrzał na Sahimem nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.*
Sahim: *Zaśmiał się słabo.* Wciąż przeczysz? Oj wnuczko, jesteś uzależniona od magii Zerefa.
Vallan-*przyciągnęła go do ściany tak mocno że ta popękała* Uzależniona...? Jeszcze nie... *mruknęła spokojnie patrząc na niego*
Sahim: W takim razie, czemu tutaj jesteś? *Dalej się śmieje, jakby nawet nie odczuwał tego że jest rzucany jak worek po ścianach.* Przeraża cię prawda, to że nie masz wyboru, to typowo ludzkie, ale zaufaj mi Vallan, nie jesteś typowym człowiekiem. Może nawet nie jesteś już wcale człowiekiem.
Vallan-Zamknij się. *syknęła, rzuciła nim o sufit i opuściła bezwiednie na podłogę dodatkowo go do niej przyciskając* Umrzyj w końcu dziadku...
Sahim: *Krwawiąc już mocno od tych rzutów, wydał z siebie śmiech.* Jestem z ciebie dumny!
Minoru: Vallan... ty...
Daiki: *Zgrzytnął zębami ze strachu.*
Vallan-*spojrzała na nich* Ja? Słucham was. *brzmi bezuczuciowo*
Magnet: Vallan, opamiętaj się! Ten staruch cię podpuszcza!
Vallan-On mówi prawdę. Wszystko co powiedział było prawdą... *mruknęła, spojrzała na Sahima a jego bezwładne ciało uniosło się na wysokość jej oczu* Mój wspaniały dziadek zrobił ze mnie potwora...
Magnet: To bzdura, Evelie! Nie jesteś potworem! Nie byłaś nim zanim te świry nie zrobiły ci prania mózgu! To wszystko to wynik jakiejś głupiej gry! Opamiętaj się!
Vallan-*zaśmiała się melodyjnie* Nic nie rozumiesz Magnet... ja to czuję. Czułam to od momentu gdy zobaczyłam uczucia tego Demona w Minstrel... To nie gra...
Magnet: *Zgrzytnęła zębami* To nie jest prawda! A nawet jeśli... nie możesz wierzyć temu dziadowi tylko dlatego że jego prognoza pogody jest bardziej dokładna od tej z telewizji we Fiore! On pewnie nawet nie wie co stanie się z Rose w nowym sezonie Drugiej miłości!
Sahim: *Przybitym, zmęczonym głosem, chrząknął.* Ożeni się... z Marcem... *Wrócił do bycia nieprzytomnym.*
Magnet: *Skrzywiła się.* Cholera, Marc to frajer... MATTE! Chodzi o sam fakt!
Vallan-*wbiła spojrzenie w Magnet i popchnęła ją na ścianę, nie chciała tego robić ale coś nakazało jej się poddać... a ona nie miała wystarczająco dużo siły by z tym walczyć* Magnet...powinniście stąd odejść. Weź Kaidana i uciekajcie. To was nie dotyczy.
Magnet: *Wbiła się w ścianę.* Nie ma mowy! Nie zostawię cię tutaj z tymi dziadami i czubkami! Nie pozwolę im mieszać ci w głowie. Nikt więcej nikomu nie będzie mieszać w głowie! *Zerknęła na Daiki i Minoru którzy stoją nie wiedząc co mają ze sobą zrobić.* Zróbcie coś głąby!
Minoru: Nie możemy... Vallan jest najwyższą kapłanką, naszą królową.
*Obaj opadli na kolana.*
Magnet: Idioci! Nie to mieliście zrobić! *Opadła na ziemię, uderzyła pięścią o podłogę.* Ev, jeśli tak to ma się potoczyć, to zabij mnie... *Uniosła wzrok na Vallan.* Bo nie mam zamiaru pokazać się w gildii i im powiedzieć że nie udało mi się ciebie sprowadzic na ziemię.
Vallan-Magnet nie mam zamiaru cię zabijać. Ja nie oszalałam. Zrobię co w mojej mocy by doprowadzić ten kraj do czasów świetności. Ale będę musiała wyeliminować wszystkich którzy staną mi na drodze. Jestem naznaczona czarną magią. Nie mogę być dłużej w Fairy Tail...
Magnet: Nie słyszałaś tego co gadał Kalin? jeśli będziesz rządzić, to spełni się wola tych durni! A zresztą... *Podniosła się z klęczków, strzeliła palcami.* Skoro nie posłuchasz mnie, to posłuchasz mojej pięści.
Daiki i Minoru: *Podnieśli się i przyjęli pozycje bojowe zwracając się w stronę Magnet.*
Magnet: *Zerknęła na dwójkę.* I wy brutusy... no nic, proszę się ustawiać w kolejce, spuszczę wam wszystkim manto! Tylko ostrożnie, żeby ktoś dwa razy nie dostał! Yahaha! *Zaśmiała się.*
Vallan-Magnet! *przycisnęła ją znowu do ziemi* Wystarczy!
Magnet: *Stara się oprzeć mocy Vallan, upadła na kolana z podniesionymi pięściami.* Nie... to się tak nie skończy! Nie pozwolę na to!
Minoru i Daiki: *Ruszyli na Magnet aby ją pojmać.*
Kaidan: *Wszedł do sali w tym samym momencie, Daiki i Minoru zatrzymali się przed nim.* O, cześć wszystkim! *Uniósł rękę ku górze.*
Vallan-*zbita z tropu spojrzała na Kaidana, uwolniła Magnet* Zabierz go. Odejdzcie i nigdy nie wracajcie.
Kaidan: O, Ewa! Przyszliśmy cię uratować! *Pomachał do Evelie.*
Minoru: Złaź z drogi, Kaidan!
Minoru i Daiki: *Zerknęli na posąg lecący w ich stronę.* ŁAAA! *Prysnęli w bok.
Kaidan: O! Leci!
Magnet: *Odepchnęła swoim magnetyzmem posąg który uderzył w ścianę.*
Sahim: NIE! TO NIEMOŻLIWE! TA MOC! TE WŁOSY! NIE PRZESZKODZISZ MI WYBRAŃCZE!
Kaidan: Evelie, wracamy do domu? głodny jestem... i gameboy mi się rozładował. *Jakby nie zauważył Sahima.*
Sahim: *Odlatuje na ścianę rażony wszystkim co wyrzucił* BINOKLE ODWRÓCENIA! ALE SKĄD?!
Kaidan: Hmmm... głupie te okulary, nie chronią przed słońcem... wydałem na nie 100 klejnotów... bubel...
Sahim: *Spojrzał przerażony to na Evelie, to na Kaidana.* Niemożliwe! Niemożliwe! Widzialem cię wcześniej, a nie poznałem cię! *Wskazał palcem na Kaidana.* Mogłem cię wtedy już zniszczyć!
Kaidan: *Podszedł bliżej Evelie.*
Magnet: *Podeszła bliżej Evelie i Kaidana, spojrzała na Sahima leżącego podparty do ściany.* Hmmm... chyba komuś się należy lanie.
Vallan-Koniec! *przygwoździła go do ściany i podeszła kilka kroków w jego stronę* Dlaczego chcesz go zabić? *warknęła*
Kaidan: *Podrapał się po głowie ze swoim typowym głupim uśmieszkiem, kanarek wylądował na jego ramieniu.* O, wróbel, cześć.
Magnet: Kaidan uratował dzień...?
Daiki i Minoru: *Padli z wrażenia.* To było niespodziewane.
Kalin: *Podniósł się ranny, podszedł bliżej Vallan.* Vallan... Pozwól mi dobić to bezużyteczne truchło. Nie plam sobie rąk krwią tego...
Vallan-*spojrzała na niego z ukosa...* Nie... nie powinnam go zabijać ale ta moc..chce krwi.. *westchnęła* Nie stanowi dla mnie zagrożenia.
Kalin: Sahim się pomylił... *Zerknął na Sahima, który wręcz oszalał od zamętu.*
Sahim: *Wydaje z siebie odgłosy, oczy ma szeroko otwarte i zaczerwienione, kompletnie zbzikował.*
Kalin: Myślę, że nawet zabijanie go jest niepotrzebne... Wyślemy go do tego waszego więzienia magicznego we Fiore.
Vallan-*pokiwała głową i założyła ręce na piersi* Pozbawie go przytomności żeby nic więcej nie wymyslił... *przymknęła powieki i wkradła się do umysłu Sahima wuciszając go i usypiając, była przerażona faktem jak łatwo jej to przyszło więc błyskawicznie się wycofała*
Kalin: *Spojrzał ponownie na Vallan.* Pozostaje kwestia tego, kto będzie teraz rządzić Desierto? Poza pałacem wojna którą wywołał Sahim.
Vallan-Będzie trzeba o tym porozmawiać...ale najpierw musisz odpocząć i zregenerować siły...
Kalin: Nie sądzę abyśmy mieli kiedy o tym porozmawiać, jeśli ktoś nie powstrzyma rozlewu krwi, Vallan, to nie będzie już Desierto. Jedno z nas musi rządzić ponownie. Niekoniecznie musimy umierać, jeśli przejmiesz władzę, to opuszczę Sułtanat, i nikt więcej o mnie nie usłyszy, jeśli jednak ty zdecydujesz się odejść...
Magnet: *Westchnęła.* Nigdy nie sądziłam że tak to się potoczy...
Kaidan: *Przygląda się posągom w sali tronowej.*
Vallan-Osobiście zajmę się rozruchami a ty masz zostać w pałacu i odpocząć. Teraz wiem że szybko mogę sprawdzić co jest z twoim ciałem nie tak... *skrzywiła się* Nie opuścisz Desierto. Nie pozwalam! *spojrzała na niego stanowczo*
Kalin: *Westchnął.* Władza deprawuje, poza tym męczy.
Kalin: *Usiadł na stopniu pod tronem. Łokcie oparł o kolana i stworzył z rąk tak zwaną piramidkę o którą oparł buzię.* Idzcie, zakończcie to szaleństwo, raz na zawsze.
Magnet: Co robimy, Evelie?
Vallan-Dlatego będziesz mi pomagał w rządzeniu. *uśmiechnęła się do niego, wygłądała prawie tak jak kiedyś...przed tym zamieszaniem...ale miała non stop fioletowe oczy, odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia z sali* Czas zakończyć wojnę.
Kalin: *Uśmiechnął się słabo, pod nosem.* Vallan... Twój ojciec... nie chciał nigdy tego co się stało... *Opadł na stopień na którym siedział, wydał swe ostatnie tchnienie z zadowoleniem na ustach.* Rządź lepiej, niż my...
Magnet: *Odwróciła się w stronę Kalina.* Vallan! *podbiegła do leżącego na schodkach przed tronem Kalina.*
Kalin: *Niestety, Kalin wyzionął już ducha, nie można powiedzieć że zmarł w mękach. Być może wreszcie zaznał spokoju.*
Vallan-*wpatruje się w jego twarz nie mogąc uwierzyć w to co się stało, w jego umyśle panowała kompletna pustka* Niemożliwe...nie zgadzam się... *poczuła łzy pod powiekami, ostatni członek jej rodziny, umarł na jej oczach a ona nic nie mogła zrobić*
Magnet: *Położyła dłoń na ramieniu Vallan ze smutkiem wyrytym na twarzy.*
Vallan-*przytuliła się do ciała wujka, została sama...gdyby tylko zareagowała wcześniej o mógłby żyć...mógłby jej pomóc... nie poczuła kiedy z jej oczu popłynely łzy i wybuchnęła płaczem*
*Kwiaty na pustyni dojrzewają długo, na swój czas rozkwitu czekają do odpowiedniej pory roku. Gdy zakwitają, są jednak najpiękniejsze ze wszystkich. Gdy zaś umierają, pozostawiają po sobie prócz wspomnień miejsce i warunki do życia dla nowych. Vallan Cifer powstrzymała wojnę domową w Desierto, uznając się królową pustynnego państwa. Za jej sprawą nastanie pokój, a ludzie wreszcie zaczną żyć w należytych warunkach, bez strachu przed wojną. Sahim Cifer został osadzony w magicznej kopule w więzieniu rady. Jedyne co powtarzał przy osadzeniu, to dwa wyrazy: "czerwone włosy". Kalin Cifer na skutek poniesionych ran umarł, pozostawiając po sobie pusty tron dla swojej bratanicy. Daiki przejmie gildię Paradox po Sahimie, zaś Minoru będzie mu w tym pomagać. Razem ponownie przyłączą gildię do boku nowej królowej, i będą wspierać jej władzę.*
*Kilka tygodni później.*
Magnet: *Jest w pałacowym pokoju, pakuje swoje graty do walizy.* Uff... ile tego się nazbierało po tych paru tygodniach w pałacu... Wakaba! Macao! Jesteście gotowi staruchy?
Macao: TYLKO NIE STARUCHY SMARKULO!
Magnet: *Pokręciła głową, chwyciła walizkę która rozwaliła się i wyrzuciła wszystkie elektryczne głupoty.* Szlag... Hanzo musi mi to poskładać, będę mogła robić soczek w najbardziej ekstremalnych sytuacjach...
Kaidan: *Wchodzi do pokoju Magnet razem z Vallan, ubrany w za duże dla siebie ciuchy pustynne.* Magenta! zobacz! Jestem nindżą! *Założył turban na twarz.*
Magnet: *Zerknęła na Vallan.* Zostawić ci Kaidana?
Vallan-*założyła ręce na piersi, jest ubrana jak na królową przystało i porusza się z gracją, niestety jej oczy wciąż mają fioletowy odcień a raz przebudzona czarna magia drzemie w niej niespokojnie* Chciałabym...ale nie mogę tego zrobić. Jest z Fairy Tail i musi wrócić. Każdy z nas ms swoje obowiązki...
Magnet: To największy pasożyt jakiego znam... poza tym, będzie mnie wkurzał całą drogę. Wolałabym właściwie zostawić go tutaj a ciebie wziąć ze sobą... ale no trudno. *Westchnęła, podeszła do Vallan.* Nie lubię pożegnań. *Rzekła z nietypowym dla siebie strapionym głosem.*
Vallan-*uśmiechnęła się delikatnie ale w jej oczach pojawiły się łzy* Ja też będę za tobą tęsknić... *przytuliła ją* Przyjedź tu czasem i nie zapomnij o koleżance z gildii...
Magnet: Będę przyjeżdżać regularnie, o ile nie zgubię się na tych pustkowiach... ymmm... bez obrazy Vallan, ale pustynią rządzić będzie ciężko.
Vallan-Wybacz ale nie usunę pustyni...to mój dom.. *uśmiechnęła się* Ale jeśli mnie powiadomisz wcześniej to wyślę eskorte.
Magnet: *Kiwnęła głową z uśmiechem, nagle coś jej spłynęło z oka, czyżby łza?* Uch wybacz... *Przetarła oko.* Emmm... Piasek mi wleciał do oka..
Vallan-Oczywiście...piasek... *wybuchła śmiechem i znowu ją przutuliła*
Wakaba: *Wsiadł do samochodu* Co za wihajstery... jak to działa?
Macao: Mówiłem ci abyś dał mi kierować!
Wakaba: Baka! Ty jesteś ślepy jak kret, zabiłbyś nas!
Macao: Ale przynajmniej nie noszę fryzury na żel kiedy połowy włosów nie mam!
Magnet: *Wrzuciła na tył samochodu przepełnioną walizkę która przechyliła lakrymowóz.*
Macao i Wakaba: AAA! SPADAMY!
Magnet: *Zaraz za walizką do tyłu wrzuciła Kaidana grającego na gameboyu. Spojrzała na Vallan.* Cóż, pora nam w drogę. *Zatrzasnęła bagażnik z Kaidanem i walizką.*
Kaidan: *Z dna bagażnika słychać przytłumiony głos.* CZEŚĆ EWKA! ZAGRAM POTEM TRASĘ KONCERTOWĄ PO DESIERTO!
Magnet: *Wsiadła do samochodu i pomachała Vallan.*
*Lakrymowóz ruszył, zostawiając za sobą pałac i Vallan. Drużyna obrała kurs w stronę Fiore.*
*Trójka wlatuje na pałacowy dziedziniec, jeden z gołębi przywalił w kolumnę. Nie trudno zgadnąć że był to Kaidan...*
Minori i Daiki: Klasyka...
Evelie-*Siedzi w lochu przykuta do ściany i przeklina swój los, najgorsza jest niepewność sytuacji. Nie wie czy przeżyje czy zostanie skazana na śmierć. Kiedy umrze i w jakich okolicznościach. Nic. Tylko pustka i oczekiwanie. W dodatku wygląda jak marny cień samej siebie... słaba i żałosna*
Magnet: *Gapi się pusto w ścianę.* Beznadzieja.
*Trójka przemieniła się z powrotem w siebie.*
Kaidan: *Leży tyłkiem do góry po przyładowaniu w kolumnę.*
Magnet: Evelie, myślisz że ktoś po nas przyjdzie?
Evelie-*nawet nie podniosła na nią wzroku i bez celu patrzyła się w podłogę przed sobą* Kto? Nawet nie wiem ile tu siedzimy... nikt nie przyjdzie...przepraszam Magnet. *szepnęła cicho bo nie miała siły żeby mówić głośniej. W dodatku kajdanki kradnące jej moc którymi była przypieta do ściany wcale nie pomagały skupić myśli*
Magnet: Za co przepraszasz?
Evelie-Za całą to sytuację. To moja wina...gdyby mnie tu nie było to nie groziłoby wam niebezpieczeństwo.
Magnet: *Wzruszyła ramionami* Dla mnie to kolejny dzień w pracy, zabijanie demonów, walka z mrocznymi gildiami, smoki, pustynie, więzienia... Bisca gadająca o tym że Alzack jest mało stanowczy... Wiesz, standardowe sprawy...
Evelie-*uśmiechnęła się delikatnie i podniosła głowę patrząc na nią* Kalin zapewne zechce mnie zabić...nie wiem tylko kiedy..
*Do więzienia wpadli strażnicy*
Strażnik pilnujący cel: Co to za zamieszanie?
Strażnik który przyszedł: Wojna domowa, Kalin zamierza przyśpieszyć egzekucję Vallan.
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła w stronę wyjścia słysząc to.*
Evelie-*zaśmiała się cicho ale nie skomentowała tego, już pogodziła się ze śmiercią i nawet nie miała siły na walkę kiedy łańcuchy kradly jej moc*
Strażnik który przyszedł: Otwórz cele.
Strażnik cel: Już! *Sięgnął po pęk kluczy przy pasie, otworzył drzwi.*
Strażnik który przyszedł: *chwycił jakiś taboret pod ścianą i zdzielił przez łeb strażnika cel.*
Strażnik cel: *Padł z iksami na oczach i guzem wielkości pięści.*
Minoru: *Ściągnął maskę araba terrory... znaczy pustynnego wojownika.* Vallan!
Evelie-Minoru...? *spojrzała na niego ze łzami w oczach, powoli docierał do niej sens sceny która przed chwilą rozegrała się na jej oczach*
Minoru: *Podbiegł do Vallan, zdjął jej kajdany.*
Magnet: Hej! Chłoptasiu, nie zapomnij o mnie!
Minoru: *Przewrócił oczami i zdjął również kajdany Magneti.*
Evelie-*odsunęła się na podłogę i odetchnęła głęboko, potarła nadgarstki* Co wy tu robicie?
Minoru: Starzec Sahim nas wysłał, w całym kraju panuje rebelia przeciwko Kalinowi!
Evelie-Rebelia? *spojrzała na nich szeroko otwartymi oczami*
Daiki: *Wszedł do celi* Otóż to, ale nie powiedzie się jeżeli nie uciekniemy z zamku.
Magnet: Uciekać? Żartujecie? powinniśmy skopać tyłek temu Kalinowi!
Evelie-Popieram...im szybciej go zabijemy tym szybciej to się skończy.
Minoru: Vallan, jesteś pewna? to jednak twój wujek, poza tym, jesteście osłabione...
Evelie-Jestem pewna. Daj mi chwilę i będę w pełni sił. *spojrzala na niego poważnie* Dlatego że to mój wujek muszę go zabić.
Minoru: *Westchnął* To w takim razie musimy przywiązać Kaidana do kolumny, bo będzie przeszkadzać.
Evelie-Nic mu nie jest? *oczywiście że martwi się o innych...nawet bardziej niż o siebie*
Daiki: Po drodze koło dwudziestu razy o coś przywalił, leży nieprzytomny w krzakach teraz.
Evelie-*skrzywiła się* Dlaczego on musi być taki... *westchnęła* Megnet czujesz się na siłach żeby walczyć?
Magnet: *Rozciąga stawy i kości.* Z chęcią coś rozwalę!
Evelie-*przeciągnęła się* Idziemy!
*I tak oto, Evelie, Magnet, Minoru, Daiki, ruszyły w stronę sali tronowej Kalina, aby skonfrontować się z nim i przesądzić o losach rebelii.*
Evelie-*szła korytarzem prowadzącym do sali tronowej i rozmyślała jak najlepiej przeprowadzić atak*
*O dziwo, korytarze którymi idą nasi bohaterowie są puste, żadnych przeciwności, żołnierzy, nic... Czuć w powietrzu napięcie jedynie, kiedy przemierza się te opuszczone korytarze. Na ścianach różne obrazy charakterystyczne dla pustynnych kultur, posągi, wazy. Podłoga wypolerowana na szkło. Piękny pałac, szkoda że służy jako dom tyrana.*
Evelie-*dotarli do drzwi sali tronowej która co najdziwniejsze również nie była chroniona, otworzyła ze zgrzytem stare drzwi i weszła do środka*
*Przed drużyną rysuje się majestatyczna, wielka sala tronowa, kolumny z różnymi ornamentami, tu i ówdzie złote posągi, na środku tron dosłownie z rzeźbionego jadeitu wyposażony w kamienie szlachetne. Na nim zaś siedzi stary tyran, Sułtan Kalin.*
Evelie-*zmierzyła wzrokiem wuja, podeszła jeszcze kilka kroków i nic noe mówiąc wlepiła w niego spojrzenie wściekłych fioletowych oczu*
Kalin: *Odziany w fioletowy turban z klejnotem na czubku, ubrany bogato w sukman mężczyzna mierzy wzrokiem Evelie z lekkim uśmiechem na ustach.* A więc udało wam się wyjść, Vallan?
Evelie-Znudziło mi się tak długie czekanie aż w końcu przyjdziesz mnie zabić wuju...Wolałam odwiedzić cię osobiście. *skrzyżowała ręce na piersi*
Kalin: *Pokręcił głową.* Oj Vallan, jak zawsze naiwna, nie zastanawiało was czemu nie napotkaliście żadnego strażnika? Czemu tak łatwo udało wam się dotrzeć do tej sali? Chciałem abyście tu przyszli.
Kalin: Nic co robicie Vallan, nie robicie własnowolnie na terenie MOJEGO pałacu.
Magnet: Ou... niezły ma kompleks czarnego charakteru...
Evelie-Nie obchodzi mnie że nie było strażników. Nawet gdyby byli zabiłabym ich. Nie obchodzi mnie to że to twój pałac. To już koniec.
Kalin: Koniec? Vallan, to dopiero początek. *Podniósł się z tronu* Zawsze staliście mi na drodze, Ty i Twój ojciec. Zawsze byliście zagrożeniem dla tego kraju. To prawda, pokonaliście demona, ale nie wiecie nawet połowy tego co się dzieje, i co się naprawdę zdarzy. *Chwycił za kielich z winem i wziął łyk.* Ten kraj upadnie, a wy go pogrążycie. Ponieważ pod tym piachem jest coś gorszego niż cokolwiek teraz widzieliście.
Kalin: Ci głupcy z Minstrel skazali nas wszystkich na śmierć, dlatego muszę dokończyć dzieła! *Zaczął gadać całkiem niezrozumiale.*
Evelie-O czym ty mówisz?! Ojciec kochał ten kraj i jego mieszkańców! Dbał o nich! ... *zamilkła i przyjrzała mu się uważnie* O jakim zagrożeniu mówisz?
Kalin: Vallan, gdzie się podziały twoje zmysły? twoja moc? telepatia, czytanie w myślach... Ach, bo nie urodziłaś się z tym darem. Bo nawet nie wiesz co zdarzyło się tu te 18 lat temu. *Westchnął, jakby wyssany z sił przeszedł się po sali, spojrzał na szczerozłoty posąg jakiegoś wojownika na piedestale.* Ten głupi starzec podburza cały kraj przeciwko mnie... *Zaczął rozmawiać jakby ze sobą, wpatruje się zapatrzony w posąg.* Skoro tak... starcze... *Odwrócił się do Vallan i wbił w nią wzrok.* Vallan, opowiem ci całą historię, przed twoją ewentualną śmiercią. Od ciebie zależy czy jej wysłuchasz, i czy mi uwierzysz. Możesz ewentualnie rzucić się do ataku wierząc w to co chcesz, to jak będzie?
Magnet: *Lekko zdekoncentrowana patrzy to na Evelie to na Kalina, jakby nie wiedząc pierwszy raz czy komuś przypieprzyć czy uciekać.*
Minoru i Daiki: *Również czekają na jakiś sygnał od Evelie.*
Evelie-*cały czas sledziła go wzrokiem, ostatecznie rozluźniła mięśnie* Proszę bardzo. Chętnie wysłucham tej historii zanim cie zabije... *miała sporo pytań, luk w pamięci...zaczynało ją to niepokoić*
Kalin: W takim razie, pozwól że Ci pokażę Vallan. *Oczy Kalina błysnęły na fioletowo, dwójkę spowiła niesamowita ciemność, pałac zniknął niczym wspomnienie na wietrze gdzieś daleko.*
*Vallan mogła dostrzec że z ciemności wyłaniają się tajemnicze obrazy, jakby głos przeszłości dawał o sobie znać, jednak był przez coś zamazywany.*
Kalin: *Ruchem ręki wyostrzył obraz, Vallan i Kalin znaleźli się jakby w jakiejś scenie sprzed 20 lat, retrospekcji, jako obserwatorzy.*
*Ciemna komnata w pałacu, Vallan może dostrzec siedzącego przy stole swego ojca. Do komnaty wchodzi starzec, Sahim z gildii Paradox.*
Ojciec Vallan: Sahim...
Sahim: To co zamierzasz zrobić, synu, to najmądrzejsza rzecz w twoim życiu.
Ojciec: Ale, ojcze! Vallan może tego nie przeżyć!
Sahim: Racja, ale jeżeli przeżyje, stanie na czele Desierto. Takie jest jej przeznaczenie, będzie królową i widzącą w jednym. Zmieni nie tylko kraj, ale i cały nasz świat.
Ojciec: Ale ten rytuał...
Sahim: Milcz, jeżeli nie zrobimy tego teraz, Kalin przejmie władzę, przeznaczenie się nie dopełni.
Ojciec: D-dobrze...
*Przebłysk wspomnień przesunął czas, Vallan może dostrzec swego ojca i Sahima, najwyraźniej swego dziadka, którzy przeprowadzają na małym dziecku tajemniczy rytuał, wokół aż czuć czarną magię, mimo tego że jest to wspomnienie.*
Sahim: Vallan otrzyma dar, będzie widzieć to, czego nie widzą inni! Dozna to, czego nie doznał nikt! Stanie się pierwszą boską królową!
*Kolejny przebłysk, Kalin i Vallan pojawili się 10 lat później, Vallan dostrzega siebie w wieku 10 lat, w momencie domniemanej śmierci swego dziadka. W sali tronowej siedzi samotnie jej ojciec, rozmyśla, mówi do siebie.*
Ojciec: Sahim, obyś się nie pomylił... za 10 lat Vallan przejmie władzę, i zmieni ten kraj na zawsze...
Kalin: Nasir! *Do pustej sali tronowej wparował Kalin.* COŚ TY UCZYNIŁ!? Zaczerpnąłeś z księgi Zerefa?! Dałeś Vallan mroczną magię?!
Nasir: Kalin, Vallan musi stać się królową, takie jest przeznaczenie, widziałeś gwieździstą salę?
Kalin: Szaleńcze! Proroctwo mówi o końcu świata! Sahim cię okłamał!
Nasir: *Zaśmiał się.* Kalin, ojciec nigdy nas nie okłamał, nie okłamał nigdy mnie. Wiesz doskonale co się z tobą stanie. *Oczy Nasira błysnęły na fioletowo.*
Kalin: *Stoi zamurowany i zszokowany widząc co się dzieje.* Nasir... Ty... Wy... Zniszczycie to państwo!
Nasir: Nadchodzi nowa era, Kalin, starożytni bogowie będą nami rządzić!
Kalin: *Uniósł dłoń ku górze i użył nieznanego zaklęcia które rzuciło Nasira o ścianę.*
*Wizja jakby się rozmyła na oczach Vallan, jednak wszystko zaczęło się układać w całość. Vallan przypomina sobie śmierć ojca, przejęcie władzy przez Kalina... oraz wygnanie z Desierto. Nie minęła nawet sekunda kiedy Vallan i Kalin powrócili do sali tronowej, świadomość tego co zobaczyli jednak pozostała.*
Vallan-*zamrugała oczami i zachwiała się z nadmiaru emocji...to było dla niej za dużo. Upadła z łoskotem na kolana i wbiła spojrzenie w swoje dłonie* A-ale..Mój ojciec.. *zamilkła nie zdolna powiedzieć nic więcej, czuła ogromny smutek, została wykorzystana i oszukana przez najbliższe jej osoby, podniosła wzrok na wuja i przechyliła głowę w bok* To ja... *zaśmiała się cicho*
Kalin: *Popatrzył na nią z lekkim smutkiem.* Próbowałem powstrzymać to szaleństwo, ale Sahim wywołał rewolucję, przewidział że wrócisz.
Magnet: Ale... co się stało? bo nie nadążam?
Daiki: *Uciszył Magnet*
Vallan-Jeśli...jeśli to prawda.. *jej wzrok się zmienił, patrzyła na wuja z ogromną stanowczością* Musicie mnie zabić.
Magnet: *Zrobiła wielkie oczy, rozdziawiła lekko usta.* C-co?
Daiki: Vallan...
Minoru: *Uniósł powieki.*
Kalin: *Przymknął lekko oczy i jedynie potaknął.*
Vallan-Jednak najpierw muszę porozmawiać z Sahimem. Sama sprawdzę czy ta wersja jest prawdziwa... nigdy nie odczuwałam tego o czym mi powiedziałeś...
Kalin: Jeśli się z nim skonfrontujesz, użyje swojej magii aby przejąć nad Tobą kontrolę, a wtedy oboje przegramy.
Vallan-Muszę mieć pewność. *warknęła* Jak twoim zdaniem mam ją zyskać? Mam zajrzeć do twojej głowy?
Sahim: Pewność w czym? *W sali tronowej pojawił się starzec który siedzi na latającym dywanie.*
Vallan-*patrzyła to na Sahima to na Kalina czekając co wyniknie z tej konfrontacji*
Kalin: Nareszcie się odważyłeś tu przyjść, Sahim? A już myś...
Sahim: *Uniósł dłoń jakby w geście powitania, nawet nie otworzył oczu, a Kalin został odrzucony jakąś siłą na najbliższą ścianę.*
Magnet: *Rozdziawiła szerzej usta.* O cholera... mam nadzieję nie zaleźć temu staruchowi za skórę.
Sahim: *Zaśmiał się* Och, ależ skądże młoda damo, jestem spokojnym starcem który przyszedł was wesprzeć w tej sprawie. Minoru, Daiki, widzę że uratowaliście Vallan, dobrze, zostało nam tylko pokonać Kalina.
Vallan-Nie. *stanęła między Kallinem a nim* Najpierw mi powiedz co wydarzyło się przed moimi narodzinami... co zrobiliście ty i mój ojciec! *zaczyna powoli tracić kontrolę nad emocjami i przebiegiem wydarzeń*
Sahim: Vallan, o czym Ty mówisz?
Kalin: Dość gierek Sahim! Ona wie wszystko! *Podniósł głowę spluwając krwią.*
Sahim: Wie? w takim razie powinienem Ci chyba podziękować Kalin, zaoszczędzę czas i głos. *Uśmiechnął się przyjaźnie do Kalina, otworzył lekko oczy i spojrzał na Vallan.* Zrobiliśmy z Ciebie królową, jaką nie mógłby być ani twój ojciec, ani ten nieudacznik pod ścianą, moja droga.
Vallan-A teraz mogę być przyczyną zniszczenia... *fuknela patrząc na niego* Co to za moc..? I dlaczego nikt nigdy mi o tym nie powiedział?!
Sahim: Ponieważ ten głupiec. *Wskazał Kalina* ubzdurał sobie że może zmienić bieg wydarzeń, a ostatecznie wszystko dzieje się tak jak być powinno, spotkaliśmy się tu, dziesięć lat później, w tej samej sali w której zginął twój ojciec, w której "umarłem" ja, oraz tej samej w której umrze Kalin. Jesteś królową Desierto, Vallan, nic tego nie zmieni. Za twoich rządów dojdzie do nowego porządku, nawet na świecie!
Vallan-Pytam co to za moc? Jakiej klątwy użyliscie?! *warknęła i jej oczy błysnęły fioletem* Odpowiedz!
Sahim: Ciekawość, podoba mi się, już odkąd byłaś mała o wszystko lubiłaś dopytywać. *Zaśmiał się jak prawdziwy dziadek, szkoda że sceneria nie pasuje.* Widzisz, pod pałacem sułtana, głęboko pod zapomnianymi piaskami tego kraju, stała pradawna świątynia. Postawiona w czasach kiedy smoki i starożytne bóstwa rządziły królestwem ziemskim. Zeref wybrał człowieka, kobietę, która miała być patronką świątyni i najwyższą kapłanką, miała mieć moc porozumiewania się z demonami. Ta moc była nawet potężniejsza, telepatia, wychodzenie poza ciało, zaglądanie ludziom do umysłów, wpływanie na czyjąś wolę. Ale to tylko sfera ludzka, wyobraź sobie kontrolę nad demonem! Moja droga, pamiętasz swą walkę z demonem w Desierto? Myślisz że zwykły telepata mógłby zajrzeć do umysłu tak potężnej pradawnej i mistycznej istoty?! *Roześmiał się w głos.*
Vallan-*przypomniała sobie tą walkę i przed oczami przemknely jej obrazy...myśli demona, jego uczucia, skrzywiła się nieznacznie* Zrobiliście ze mnie naczynie na czarną magię...
Sahim: To prawda, wystarczy je napełnić, a stanię się nowym bóstwem.
Magnet, Daiki i Minoru: *Stoją z kamiennymi twarzami, a raczej w szoku. Nawet nie drgną.*
Vallan-Noszę w sobie moc darowaną przez Zerefa... *spojrzała na niego krzywo* I uważałeś że lepiej jeśli nie będę o tym wiedzieć? *warknęła i zacisnęła dłonie w pięści*
Sahim: Dowiedziałaś się, Vallan, to najważniejsze, przyjmij swoje przeznaczenie, nie zmarnuj tej szansy. Gdybyś dowiedziała się wcześniej, nigdy nie przybyłabyś do Desierto.
Teraz możesz stać się tym, czym my nie mogliśmy. To państwo istnieje tylko dla Ciebie, królowo Vallan. *Ton Sahima jest dalej spokojny, sędziwy jak u starca który opowiada bajkę...*
Vallan-*przechyliła głowę w bok* Będę królową. Zaprowadzę harmonię w tym kraju... *uśmiechnęła się patrząc na Sahima*
Sahim: Próżna jest twoja wiara, wszystko co zostało przepowiedziane, stało się prawdą. Wciąż myślisz że masz jakiś wybór, ale prędzej czy później przekonasz się że nie masz żadnego. Kalin też myślał że działa przeciwko opatrzności, a tylko przyśpieszył twój proces zostania królową, powiedziałbym, że to on był prowodyrem tego wszystkiego!
Sahim: *Poleciał na ścianę, zgodnie z wolą królowej.*
Daiki: *Spojrzał na Sahimem nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.*
Sahim: *Zaśmiał się słabo.* Wciąż przeczysz? Oj wnuczko, jesteś uzależniona od magii Zerefa.
Vallan-*przyciągnęła go do ściany tak mocno że ta popękała* Uzależniona...? Jeszcze nie... *mruknęła spokojnie patrząc na niego*
Sahim: W takim razie, czemu tutaj jesteś? *Dalej się śmieje, jakby nawet nie odczuwał tego że jest rzucany jak worek po ścianach.* Przeraża cię prawda, to że nie masz wyboru, to typowo ludzkie, ale zaufaj mi Vallan, nie jesteś typowym człowiekiem. Może nawet nie jesteś już wcale człowiekiem.
Vallan-Zamknij się. *syknęła, rzuciła nim o sufit i opuściła bezwiednie na podłogę dodatkowo go do niej przyciskając* Umrzyj w końcu dziadku...
Sahim: *Krwawiąc już mocno od tych rzutów, wydał z siebie śmiech.* Jestem z ciebie dumny!
Minoru: Vallan... ty...
Daiki: *Zgrzytnął zębami ze strachu.*
Vallan-*spojrzała na nich* Ja? Słucham was. *brzmi bezuczuciowo*
Magnet: Vallan, opamiętaj się! Ten staruch cię podpuszcza!
Vallan-On mówi prawdę. Wszystko co powiedział było prawdą... *mruknęła, spojrzała na Sahima a jego bezwładne ciało uniosło się na wysokość jej oczu* Mój wspaniały dziadek zrobił ze mnie potwora...
Magnet: To bzdura, Evelie! Nie jesteś potworem! Nie byłaś nim zanim te świry nie zrobiły ci prania mózgu! To wszystko to wynik jakiejś głupiej gry! Opamiętaj się!
Vallan-*zaśmiała się melodyjnie* Nic nie rozumiesz Magnet... ja to czuję. Czułam to od momentu gdy zobaczyłam uczucia tego Demona w Minstrel... To nie gra...
Magnet: *Zgrzytnęła zębami* To nie jest prawda! A nawet jeśli... nie możesz wierzyć temu dziadowi tylko dlatego że jego prognoza pogody jest bardziej dokładna od tej z telewizji we Fiore! On pewnie nawet nie wie co stanie się z Rose w nowym sezonie Drugiej miłości!
Sahim: *Przybitym, zmęczonym głosem, chrząknął.* Ożeni się... z Marcem... *Wrócił do bycia nieprzytomnym.*
Magnet: *Skrzywiła się.* Cholera, Marc to frajer... MATTE! Chodzi o sam fakt!
Vallan-*wbiła spojrzenie w Magnet i popchnęła ją na ścianę, nie chciała tego robić ale coś nakazało jej się poddać... a ona nie miała wystarczająco dużo siły by z tym walczyć* Magnet...powinniście stąd odejść. Weź Kaidana i uciekajcie. To was nie dotyczy.
Magnet: *Wbiła się w ścianę.* Nie ma mowy! Nie zostawię cię tutaj z tymi dziadami i czubkami! Nie pozwolę im mieszać ci w głowie. Nikt więcej nikomu nie będzie mieszać w głowie! *Zerknęła na Daiki i Minoru którzy stoją nie wiedząc co mają ze sobą zrobić.* Zróbcie coś głąby!
Minoru: Nie możemy... Vallan jest najwyższą kapłanką, naszą królową.
*Obaj opadli na kolana.*
Magnet: Idioci! Nie to mieliście zrobić! *Opadła na ziemię, uderzyła pięścią o podłogę.* Ev, jeśli tak to ma się potoczyć, to zabij mnie... *Uniosła wzrok na Vallan.* Bo nie mam zamiaru pokazać się w gildii i im powiedzieć że nie udało mi się ciebie sprowadzic na ziemię.
Vallan-Magnet nie mam zamiaru cię zabijać. Ja nie oszalałam. Zrobię co w mojej mocy by doprowadzić ten kraj do czasów świetności. Ale będę musiała wyeliminować wszystkich którzy staną mi na drodze. Jestem naznaczona czarną magią. Nie mogę być dłużej w Fairy Tail...
Magnet: Nie słyszałaś tego co gadał Kalin? jeśli będziesz rządzić, to spełni się wola tych durni! A zresztą... *Podniosła się z klęczków, strzeliła palcami.* Skoro nie posłuchasz mnie, to posłuchasz mojej pięści.
Daiki i Minoru: *Podnieśli się i przyjęli pozycje bojowe zwracając się w stronę Magnet.*
Magnet: *Zerknęła na dwójkę.* I wy brutusy... no nic, proszę się ustawiać w kolejce, spuszczę wam wszystkim manto! Tylko ostrożnie, żeby ktoś dwa razy nie dostał! Yahaha! *Zaśmiała się.*
Vallan-Magnet! *przycisnęła ją znowu do ziemi* Wystarczy!
Magnet: *Stara się oprzeć mocy Vallan, upadła na kolana z podniesionymi pięściami.* Nie... to się tak nie skończy! Nie pozwolę na to!
Minoru i Daiki: *Ruszyli na Magnet aby ją pojmać.*
Kaidan: *Wszedł do sali w tym samym momencie, Daiki i Minoru zatrzymali się przed nim.* O, cześć wszystkim! *Uniósł rękę ku górze.*
Vallan-*zbita z tropu spojrzała na Kaidana, uwolniła Magnet* Zabierz go. Odejdzcie i nigdy nie wracajcie.
Kaidan: O, Ewa! Przyszliśmy cię uratować! *Pomachał do Evelie.*
Minoru: Złaź z drogi, Kaidan!
Minoru i Daiki: *Zerknęli na posąg lecący w ich stronę.* ŁAAA! *Prysnęli w bok.
Kaidan: O! Leci!
Magnet: *Odepchnęła swoim magnetyzmem posąg który uderzył w ścianę.*
Sahim: NIE! TO NIEMOŻLIWE! TA MOC! TE WŁOSY! NIE PRZESZKODZISZ MI WYBRAŃCZE!
Kaidan: Evelie, wracamy do domu? głodny jestem... i gameboy mi się rozładował. *Jakby nie zauważył Sahima.*
Sahim: *Odlatuje na ścianę rażony wszystkim co wyrzucił* BINOKLE ODWRÓCENIA! ALE SKĄD?!
Kaidan: Hmmm... głupie te okulary, nie chronią przed słońcem... wydałem na nie 100 klejnotów... bubel...
Sahim: *Spojrzał przerażony to na Evelie, to na Kaidana.* Niemożliwe! Niemożliwe! Widzialem cię wcześniej, a nie poznałem cię! *Wskazał palcem na Kaidana.* Mogłem cię wtedy już zniszczyć!
Kaidan: *Podszedł bliżej Evelie.*
Magnet: *Podeszła bliżej Evelie i Kaidana, spojrzała na Sahima leżącego podparty do ściany.* Hmmm... chyba komuś się należy lanie.
Vallan-Koniec! *przygwoździła go do ściany i podeszła kilka kroków w jego stronę* Dlaczego chcesz go zabić? *warknęła*
Kaidan: *Podrapał się po głowie ze swoim typowym głupim uśmieszkiem, kanarek wylądował na jego ramieniu.* O, wróbel, cześć.
Magnet: Kaidan uratował dzień...?
Daiki i Minoru: *Padli z wrażenia.* To było niespodziewane.
Kalin: *Podniósł się ranny, podszedł bliżej Vallan.* Vallan... Pozwól mi dobić to bezużyteczne truchło. Nie plam sobie rąk krwią tego...
Vallan-*spojrzała na niego z ukosa...* Nie... nie powinnam go zabijać ale ta moc..chce krwi.. *westchnęła* Nie stanowi dla mnie zagrożenia.
Kalin: Sahim się pomylił... *Zerknął na Sahima, który wręcz oszalał od zamętu.*
Sahim: *Wydaje z siebie odgłosy, oczy ma szeroko otwarte i zaczerwienione, kompletnie zbzikował.*
Kalin: Myślę, że nawet zabijanie go jest niepotrzebne... Wyślemy go do tego waszego więzienia magicznego we Fiore.
Vallan-*pokiwała głową i założyła ręce na piersi* Pozbawie go przytomności żeby nic więcej nie wymyslił... *przymknęła powieki i wkradła się do umysłu Sahima wuciszając go i usypiając, była przerażona faktem jak łatwo jej to przyszło więc błyskawicznie się wycofała*
Kalin: *Spojrzał ponownie na Vallan.* Pozostaje kwestia tego, kto będzie teraz rządzić Desierto? Poza pałacem wojna którą wywołał Sahim.
Vallan-Będzie trzeba o tym porozmawiać...ale najpierw musisz odpocząć i zregenerować siły...
Kalin: Nie sądzę abyśmy mieli kiedy o tym porozmawiać, jeśli ktoś nie powstrzyma rozlewu krwi, Vallan, to nie będzie już Desierto. Jedno z nas musi rządzić ponownie. Niekoniecznie musimy umierać, jeśli przejmiesz władzę, to opuszczę Sułtanat, i nikt więcej o mnie nie usłyszy, jeśli jednak ty zdecydujesz się odejść...
Magnet: *Westchnęła.* Nigdy nie sądziłam że tak to się potoczy...
Kaidan: *Przygląda się posągom w sali tronowej.*
Vallan-Osobiście zajmę się rozruchami a ty masz zostać w pałacu i odpocząć. Teraz wiem że szybko mogę sprawdzić co jest z twoim ciałem nie tak... *skrzywiła się* Nie opuścisz Desierto. Nie pozwalam! *spojrzała na niego stanowczo*
Kalin: *Westchnął.* Władza deprawuje, poza tym męczy.
Kalin: *Usiadł na stopniu pod tronem. Łokcie oparł o kolana i stworzył z rąk tak zwaną piramidkę o którą oparł buzię.* Idzcie, zakończcie to szaleństwo, raz na zawsze.
Magnet: Co robimy, Evelie?
Vallan-Dlatego będziesz mi pomagał w rządzeniu. *uśmiechnęła się do niego, wygłądała prawie tak jak kiedyś...przed tym zamieszaniem...ale miała non stop fioletowe oczy, odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia z sali* Czas zakończyć wojnę.
Kalin: *Uśmiechnął się słabo, pod nosem.* Vallan... Twój ojciec... nie chciał nigdy tego co się stało... *Opadł na stopień na którym siedział, wydał swe ostatnie tchnienie z zadowoleniem na ustach.* Rządź lepiej, niż my...
Magnet: *Odwróciła się w stronę Kalina.* Vallan! *podbiegła do leżącego na schodkach przed tronem Kalina.*
Kalin: *Niestety, Kalin wyzionął już ducha, nie można powiedzieć że zmarł w mękach. Być może wreszcie zaznał spokoju.*
Vallan-*wpatruje się w jego twarz nie mogąc uwierzyć w to co się stało, w jego umyśle panowała kompletna pustka* Niemożliwe...nie zgadzam się... *poczuła łzy pod powiekami, ostatni członek jej rodziny, umarł na jej oczach a ona nic nie mogła zrobić*
Magnet: *Położyła dłoń na ramieniu Vallan ze smutkiem wyrytym na twarzy.*
Vallan-*przytuliła się do ciała wujka, została sama...gdyby tylko zareagowała wcześniej o mógłby żyć...mógłby jej pomóc... nie poczuła kiedy z jej oczu popłynely łzy i wybuchnęła płaczem*
*Kwiaty na pustyni dojrzewają długo, na swój czas rozkwitu czekają do odpowiedniej pory roku. Gdy zakwitają, są jednak najpiękniejsze ze wszystkich. Gdy zaś umierają, pozostawiają po sobie prócz wspomnień miejsce i warunki do życia dla nowych. Vallan Cifer powstrzymała wojnę domową w Desierto, uznając się królową pustynnego państwa. Za jej sprawą nastanie pokój, a ludzie wreszcie zaczną żyć w należytych warunkach, bez strachu przed wojną. Sahim Cifer został osadzony w magicznej kopule w więzieniu rady. Jedyne co powtarzał przy osadzeniu, to dwa wyrazy: "czerwone włosy". Kalin Cifer na skutek poniesionych ran umarł, pozostawiając po sobie pusty tron dla swojej bratanicy. Daiki przejmie gildię Paradox po Sahimie, zaś Minoru będzie mu w tym pomagać. Razem ponownie przyłączą gildię do boku nowej królowej, i będą wspierać jej władzę.*
*Kilka tygodni później.*
Magnet: *Jest w pałacowym pokoju, pakuje swoje graty do walizy.* Uff... ile tego się nazbierało po tych paru tygodniach w pałacu... Wakaba! Macao! Jesteście gotowi staruchy?
Macao: TYLKO NIE STARUCHY SMARKULO!
Magnet: *Pokręciła głową, chwyciła walizkę która rozwaliła się i wyrzuciła wszystkie elektryczne głupoty.* Szlag... Hanzo musi mi to poskładać, będę mogła robić soczek w najbardziej ekstremalnych sytuacjach...
Kaidan: *Wchodzi do pokoju Magnet razem z Vallan, ubrany w za duże dla siebie ciuchy pustynne.* Magenta! zobacz! Jestem nindżą! *Założył turban na twarz.*
Magnet: *Zerknęła na Vallan.* Zostawić ci Kaidana?
Vallan-*założyła ręce na piersi, jest ubrana jak na królową przystało i porusza się z gracją, niestety jej oczy wciąż mają fioletowy odcień a raz przebudzona czarna magia drzemie w niej niespokojnie* Chciałabym...ale nie mogę tego zrobić. Jest z Fairy Tail i musi wrócić. Każdy z nas ms swoje obowiązki...
Magnet: To największy pasożyt jakiego znam... poza tym, będzie mnie wkurzał całą drogę. Wolałabym właściwie zostawić go tutaj a ciebie wziąć ze sobą... ale no trudno. *Westchnęła, podeszła do Vallan.* Nie lubię pożegnań. *Rzekła z nietypowym dla siebie strapionym głosem.*
Vallan-*uśmiechnęła się delikatnie ale w jej oczach pojawiły się łzy* Ja też będę za tobą tęsknić... *przytuliła ją* Przyjedź tu czasem i nie zapomnij o koleżance z gildii...
Magnet: Będę przyjeżdżać regularnie, o ile nie zgubię się na tych pustkowiach... ymmm... bez obrazy Vallan, ale pustynią rządzić będzie ciężko.
Vallan-Wybacz ale nie usunę pustyni...to mój dom.. *uśmiechnęła się* Ale jeśli mnie powiadomisz wcześniej to wyślę eskorte.
Magnet: *Kiwnęła głową z uśmiechem, nagle coś jej spłynęło z oka, czyżby łza?* Uch wybacz... *Przetarła oko.* Emmm... Piasek mi wleciał do oka..
Vallan-Oczywiście...piasek... *wybuchła śmiechem i znowu ją przutuliła*
Wakaba: *Wsiadł do samochodu* Co za wihajstery... jak to działa?
Macao: Mówiłem ci abyś dał mi kierować!
Wakaba: Baka! Ty jesteś ślepy jak kret, zabiłbyś nas!
Macao: Ale przynajmniej nie noszę fryzury na żel kiedy połowy włosów nie mam!
Magnet: *Wrzuciła na tył samochodu przepełnioną walizkę która przechyliła lakrymowóz.*
Macao i Wakaba: AAA! SPADAMY!
Magnet: *Zaraz za walizką do tyłu wrzuciła Kaidana grającego na gameboyu. Spojrzała na Vallan.* Cóż, pora nam w drogę. *Zatrzasnęła bagażnik z Kaidanem i walizką.*
Kaidan: *Z dna bagażnika słychać przytłumiony głos.* CZEŚĆ EWKA! ZAGRAM POTEM TRASĘ KONCERTOWĄ PO DESIERTO!
Magnet: *Wsiadła do samochodu i pomachała Vallan.*
*Lakrymowóz ruszył, zostawiając za sobą pałac i Vallan. Drużyna obrała kurs w stronę Fiore.*
sobota, 28 listopada 2015
Kwiat Pustynny Cz. III
*Sułtanat Desierto. Magnet, Kaidan i Evelie wyruszyli do sułtanatu w celu zorientowania się w sytuacji rządów niejakiego Kalina, wuja Evelie. Na miejscu zostali jednak złapani w pułapkę czasową magicznej burzy piaskowej, przez co stracili rachubę czasu na kilka miesięcy. Dopiero gdy zaklęcie przestało działać, zostali napadnięci przez ludzi Kalina. Magnet i Evelie pokonały napastników, i biorąc za jeńca jednego z żołnierzy, zostały dzięki niemu zaprowadzone do gildii Paradox. Tam drużyna uznała, że należy się skonfrontować z Kalinem.
Magnet i Evelie ruszyły do pałacu w nocy, Evelie głównym wejściem, zaś Magnet... podziemnymi tunelami.*
Magnet: *Rzuca strażnikami po ścianach.* Dobrze idzie!
Macao: *Schylił się widząc nadlatującego strażnika w swoją stronę.* Magnet, uważaj!
Magnet: OI! byście pomogli!
Macao: Dalej Wakaba!
Wakaba: FORMACJA STARCÓW BOJOWYCH! *Rozkrzaczył nogi i napiął żylaste mięśnie.*
Macao: HAI! *Stanął na jednej nodze i uniósł ręce na boki w pozycji żurawia.*
Strażnicy: *Popatrzyli na Wakabę i Macao... a potem spuścili im manto.*
Magnet: *Złapała się za twarz.*
Evelie: *stoi wpatrzona w sułtana* Zdajesz sobie sprawę że to co robisz jest złe? Nie mówię już o zdobyciu władzy siłą... terroryzujesz obywateli. Żyją w skrajnej nędzy podczas gdy bogatsi mają wszystkie luksusy na wyciągnięcie ręki. Doprowadzisz ten kraj do upadku!
Kalin: Nie obchodzi mnie to. Żebracy powinni znać swoje miejsce. Jeśli umrą to taki był im przesądzony los. Takie jest życie mała Vallan... jeśli tak bardzo kochasz wieśniaków możesz za nich umrzeć. *wykonał nieznaczny ruch dłonią a wokół Evelie pojawił się tłum gwardzistów*
*Strażnicy otoczyli Magnet.*
Magnet: Niedobrze... sporo ich jest.
Strażnicy: Poddaj się! Mamy Twoich przyjaciół! *Wskazał na dwójkę starców pojmanych przez gwardię.*
Macao: Magnet, zrób to, oni nas zabiją!
Magnet: *Popatrzała z nerwem na Macao, a potem na strażnika.* ... Nie znam ich! *Wrzasnęła wskazując palcem na gwardzistę.* Możesz ich sobie zabijać do woli o!
Macao i Wakaba: NAAAANIIIIIIIIIIIII?!
Evelie: Co jest twoim celem? Co chcesz przez to osiągnąć? Zniszczysz ten kraj który zbudował twój ojciec a jego rolę pragnął kontynuować twój brat. Zabiłeś ich...a teraz zaprzepaścisz ich marzenia! *warknęła gdy gwardziści odgrodzili ją od wuja*
Kalin: Nic nie musisz wiedzieć.. to dla ciebie koniec historii. Nie powinnaś się zbliżać do Desierto... *kiwnął głową i wygodniej rozparł się na tronie gdy strażnicy wyprowadzali Evelie*
Magnet: *Kopała jednego strażnika za drugim.*
Strażnik: *Wbiegł do sali.* Kapitanie! Złapaliśmy i pojmaliśmy dezerterkę Vallan w sali tronowej!
Strażnik 2: Jesteśmy trochę zajęci! Ta baba rzuca nami o ścianę!
Magnet: *Obróciła się do dwójki.* A niech to, Evelie! *Miała ruszyć do wyjścia kiedy kolejni strażnicy zastąpili jej przejście.* Z drogi!
Evelie: *spusciła głowę, przeklinała pod nosem Kalina, swoją głupotę i całą tą chorą sytuację, miała tylko nadzieję że Magnet jednak zdoła uciec*
Magnet: *Pod naporem całej armii, Magnet została przyciśnięta do ziemi i zakuta w anty-magiczne kajdanki.* Puśccie mnie jełopy, muszę dotrzeć do Ev! *Szarpie się.*
Strażnik: Do lochu z nią!
Magnet: *Strażnicy zaczęli ją ciągnąć po ziemi do lochu.*
Magnet: *Siedzi w celi przykuta do ściany.* Co za upokorzenie... *Wzdycha.*
Evelie: *sprowadzono ją do lochu i zakuto w kajdany, wzdycha ciężko i mrozi spojrzeniem strażników którzy cofają się odrobinę*
Strażnik: Vallan... poddaj się...Twój ojciec nie chciałby twojej śmierci... *dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową a strażnik zamknął ją w celi razem z Magnet*
Magnet: *Zerknęła w stronę drzwi.* Ev, nic Ci nie jest?
Evelie: Wszystko w porządku. *uśmiechnęła się blado* Nasz plan się nie powiódł... jesteś ranna?
Magnet: Nic mi nie jest, kilka zadrapań. O i Macao i Wakaba też są w lochach. Podobno przysłano ich aby nas uratowali. *Westchnęła.*
Evelie: *osunęła się po ścianie na podłogę* Nie mieli kogo przysłać? Teraz my musimy ratować ich...
Magnet: Teraz, to nam by się przydał ratunek... *Skrzywiła się i zerknęła w bok.*
Evelie: *zamknęła oczy biorąc głęboki oddech* Chyba nie sądzisz że Kaidan mógłby przyjść nam z pomocą...?
Magnet: Obstawiam że nagrywa właśnie płytę albo gra na gameboyu... Idiota. *Skrzywiła się mocno i westchnęła.*
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła na Evelie.* Wybacz Ev, zawiodłam.
Evelie: Nie. To nie twoja wina...to ja zawiodłam. Damy radę Magnet *uśmiechnęła się delikatnie ale ten uśmiech nie sięgnął jej oczy* wydostaniemy się stąd.
Magnet: Byłoby łatwo, ale założyli mi antymagiczne kajdanki i przykuli do ściany. Co Ci powiedział Kalin? *Zdmuchnęła kosmyk z czoła, nie mogąc za bardzo użyć rąk.*
Evelie: *wzruszyła ramionami* Niewiele...właściwie to nic... nie przeszkadza mu obecna sytuacja póki osobiście go to nie dotyczy... Nie interesują go cierpienia ludzi jeśli sam ma bogactwa pod dostatkiem... *prychnęła pod nosem* Zabije go i zakończę tą chorą sytuację.
Magnet: A co potem? przejmiesz tron?
Evelie: Jeszcze nie wiem. Może powinnam... kiedyś było to moim przeznaczeniem... *skrzywiła się* Wszystko przez Kalina.
Magnet: *Siedząc przy ścianie przykuta do niej z rękami uniesionymi do góry, spuściła głowę w milczeniu z nieco przybitym wyrazem twarzy.*
Evelie: *spojrzała na Magnet ale zaraz odwróciła wzrok* Przepraszam... *chciała coś jeszcze powiedzieć ale zrezygnowała* Odpocznij...
*Cisza zapanowała w celi więziennej, Magnet wgapia się pusto pod siebie.*
Evelie: *wzięła głęboki oddech i oparła głowę o ścianę celi*
Magnet: Nie przepadam za celami. *Weschnęła mrucząc do siebie.*
Evelie: Ja również...nie przywykłam do nich... *szepnęła i znudzonym spojrzeniem oceniła sufit i kąty*
Magnet: A ja aż za bardzo. *Oparła tył głowy o ścianę i zawiesiła wzrok na suficie.*
Evelie: To moja wina. *ukryła twarz w cieniu lecz nie udało się jej ukryć drżenia w głosie*
Magnet: *Zerknęła w stronę Evelie pytająco.*
Evelie: Naraziłam cie na niebezpieczeństwo...a teraz przeze mnie tu siedzimy. Gdybyn tylko była silniejsza. *wymamrotała pospiesznie*
Magnet: Właściwie, to moja wina. *Uniosła kącik ust.* Wyciągnęłam was z Fiore do Minstrel, narażając na ataki demona i innych świrów.
Evelie: Zrobiliśmy to co było słuszne. Musieliśmy ratować Minstrel. To ja was ściągnęłam do Desierto.
Magnet: Hmm... właściwie to była Bisca... *Jej oczy poczerwieniały ze złości i zaczęły aż płonąć.* Ta stara krowa zawsze chciała się mnie pozbyć razem z Kinaną... Pewnie teraz znowu mnie obgadują.
Evelie: Nie uważasz że trochę przesadzasz? *zaśmiała się nerwowo*
Magnet: Ani trochę, te dwa babska uważają że podrywam ich mężów. *Przed oczami Evelie mogłaby się ukazać wizja wizji Biscki która wygląda zza rogu jak Alzack siedzi przy Magnet z kwiatkami i czekoladkami. Magnet zaś niewzruszona dumnie popija soczek na krześle.* Wiedzą że jestem od nich lepsza! We wszystkim!
Evelie: *gdyby mogła strzeliła by facepalma...ale nie może bo jest skuta, bezwiednie spusciła głowę* Wizja ciebie i Alzacka jest wyjątkowo realna... nie chciałam sobie tego wyobrażać ani co gorsza tego widzieć...
Magnet: *Parsknęła* Żartowałam, nie mam takiego wzięcia. Zdaje mi się że nie trawią mnie tutaj wszyscy po równo.
Evelie: Dlaczego tak uważasz? Niektórzy nie okazują swojej sympatii, ale to nie znaczy że Cię nie lubią.
Magnet: No cóż... *Zamyśliła się na moment.* podczas przechadzki z Natsu, skopałam jego kota bo myślałam że to wróg. Potem był ten jeden raz gdy rzuciłam Gajeelem o wszystkie ściany w mieście. O i było raz tak, że powyginałam miecze stalowe Erzy. Potem wyśmiałam Greya że jest ekshibicjonistą i robi loda w gildii... A i złamałam przypadkiem rękę Elfmana. Potem gdy szłam do lasu z Wendy po zioła lecznicze, to przez przypadek na nią nadepnęłam. Aha, i był ten jeden raz... gdy Makarov prosił mnie o pomoc naprawieniu zegara w katedrze, to zmieniłam kształt wskazówek na dwa wielkie pośladki. A tak w ogóle to kiedyś podczas łowienia ryb z... *I gadałaby tak bez końca o swoich przewinieniach.*
Evelie: *patrzy z niedowierzaniem na Magnet, po chwili wybucha śmiechem i dopiero po czasie się uspokaja*
Magnet: Jest tego trochę...
Evelie: *westchnęła cichutko* Masz wiele historii i wspaniałych wspomnień z członkami gildii... mnie nie znają.
Magnet: Tak, wspaniałych, zwłaszcza jak omal ich nie pozabijałam.
Evelie: Mimo wszystko są zabawne.
Magnet: *Zwróciła wzrok przed siebie i wzruszyła ramionami.* Szkoda tylko, że nie wiedzą o mnie wszystkiego. Szkoda, że sama wielu rzeczy nie wiem.
Evelie: Nie musimy wiedzieć o sobie wszystkiego... to nie jest łatwe powiedzieć wszystko.
Magnet: *Wzdycha.* A jednak, wolałabym komuś o tym powiedzieć.
Evelie: Poznałaś mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Możesz mi powiedzieć jeśli chcesz... *wzrusza ramionami*
Magnet: Jestem sztucznym magiem. I zmodyfikowanym człowiekiem. *Zerknęła na Evelie, aż oczy Magnet błysnęły, jedno w kolorze fioletu, drugie błękitu.*
Evelie: Sądziłaś że Cię taką nie zaakceptujemy?
Magnet: Chodzi o to, że nie jestem prawdziwa. Jestem tylko pojemnikiem bez duszy, który został stworzony do celów destrukcji i zabijania. Charakter zawdzięczam temu staremu inżynierowi, Hanzo, to on powstrzymał proces całkowitej indoktrynacji. Gdyby nie on... *Wzdycha.* Po prostu, nie jestem tak dobra jak myślicie że jestem.
Evelie: Och daj spokój... nie musisz być idealna. Bądź sobą. O ile to określenie do ciebie pasuje...
Magnet: *Wbiła pusty wzrok przed siebie.*
Evelie: Nie obchodzi mnie to czy jesteś człowiekiem czy maszyną...
Magnet: *Westchnęła.* Musimy się stąd jakoś wydostać.
Evelie: Taa... masz jakiś pomysł?
Magnet: Nie za bardzo...
Evelie: *opuściła głowę* Pięknie...
*Tymczasem w gildii Paradox.*
Kaidan: Majoru! Musimy ratować Megan i Valerie! *Zaczął szarpać Minoru.*
Minoru: Daj mi spokój. Nawet jeśli, to ty tu zostaniesz...
Kaidan: *Popatrzył z niezrozumieniem na Minoru, na ramieniu Kaidana wylądował kanarek.* Wróbel!
Wróbel: *Ćwir ćwir, ćwir ćwir*
Kaidan: *Potaknął* Mhm..?
Wróbel: *Ćwir ćwir ćwir.*
Kaidan: Zrozumiałem! Maggie i Avalie ruszyli do pałacu Malina!
Minoru: Kalina... a tak poza tym to jesteś geniuszem... *wymamrotał*
Kaidan: *Chwycił za gryf gitary i zarzucił na ramię.* RUSZAJMY NA RATUNEK! *Pobiegł w stronę drzwi i przywalił w ścianę.*
Minoru: Ja nie wytrzymam... *powoli ruszył do drzwi*
*Cała gildia Paradox zebrała się aby wyruszyć w stronę pałacu Kalina i wyzwolić Evelie,*
Kaidan: *Leży twarzą na piasku nieprzytomny.*
Minoru: *patrzy na Kaidana* Oh bogowie... za jakie grzechy?
Mag Paradoks: Minoru, jaki mamy plan?
Minoru: Plan...etto... *spojrzał na niego ze stanowczością* Nie mam żadnego.
Mag Paradoks: *Podrapał się po głowie.* Jest nas trochę za mało aby zaatakować pałac...
Minoru: Więc atakujemy z zaskoczenia...
Starzec: Nie. *Dało się usłyszeć zachrypnięty głos wydobywający się z tłumu... Na latającym dywanie, przyleciał bardzo stary siwobrody, siedzący po turecku mag w turbanie.*
Mag Paradoks: To mędrzec Sahim.
Sahim: *Bardzo stary mag, który poruszał się za pomocą jedynie swojego latającego dywanu, podleciał bliżej Daiki, Minoru i Kaidana. Sahim jako jeden z najstarszych członków gildii, był poważany. Aczkolwiek nie udzielał się dotychczas w sprawy gildii, całe dnie spędzając na... spaniu.* Minoru, Daiki, nie uratujecie księżniczki Vallan, prowadząc braci z gildii do walki z potężną armią Kalina. Nie uda wam się nawet przejść przez pierwsze bramy jego pałacu. *Uniósł palec z kościstej dłoni.* Jeżeli chcemy uratować Vallan, musimy uratować kraj. Jeżeli chcemy uratować kraj, musimy uratować Vallan. Dlatego, każdy z was wyruszy do pustynnych wiosek. I zasieje w ludziach ziarnko nadziei. Jeżeli ludzie dowiedzą się że Vallan wróciła, i że może coś zmienić, to nie zawahają się walczyć o wolność. Ale żeby tego dokonać nie możemy dopuścić aby Vallan została ścięta przez Kalina w tym czasie. Dlatego, Minoru, Daiki, i nasz nowy czerwonowłosy przyjaciel, użyją kamienia przemiany, i dostaną się do pałacu aby ją wyciągnąć.
Kaidan: *Leży dalej twarzą w piasku.*
Magnet i Evelie ruszyły do pałacu w nocy, Evelie głównym wejściem, zaś Magnet... podziemnymi tunelami.*
Magnet: *Rzuca strażnikami po ścianach.* Dobrze idzie!
Macao: *Schylił się widząc nadlatującego strażnika w swoją stronę.* Magnet, uważaj!
Magnet: OI! byście pomogli!
Macao: Dalej Wakaba!
Wakaba: FORMACJA STARCÓW BOJOWYCH! *Rozkrzaczył nogi i napiął żylaste mięśnie.*
Macao: HAI! *Stanął na jednej nodze i uniósł ręce na boki w pozycji żurawia.*
Strażnicy: *Popatrzyli na Wakabę i Macao... a potem spuścili im manto.*
Magnet: *Złapała się za twarz.*
Evelie: *stoi wpatrzona w sułtana* Zdajesz sobie sprawę że to co robisz jest złe? Nie mówię już o zdobyciu władzy siłą... terroryzujesz obywateli. Żyją w skrajnej nędzy podczas gdy bogatsi mają wszystkie luksusy na wyciągnięcie ręki. Doprowadzisz ten kraj do upadku!
Kalin: Nie obchodzi mnie to. Żebracy powinni znać swoje miejsce. Jeśli umrą to taki był im przesądzony los. Takie jest życie mała Vallan... jeśli tak bardzo kochasz wieśniaków możesz za nich umrzeć. *wykonał nieznaczny ruch dłonią a wokół Evelie pojawił się tłum gwardzistów*
*Strażnicy otoczyli Magnet.*
Magnet: Niedobrze... sporo ich jest.
Strażnicy: Poddaj się! Mamy Twoich przyjaciół! *Wskazał na dwójkę starców pojmanych przez gwardię.*
Macao: Magnet, zrób to, oni nas zabiją!
Magnet: *Popatrzała z nerwem na Macao, a potem na strażnika.* ... Nie znam ich! *Wrzasnęła wskazując palcem na gwardzistę.* Możesz ich sobie zabijać do woli o!
Macao i Wakaba: NAAAANIIIIIIIIIIIII?!
Evelie: Co jest twoim celem? Co chcesz przez to osiągnąć? Zniszczysz ten kraj który zbudował twój ojciec a jego rolę pragnął kontynuować twój brat. Zabiłeś ich...a teraz zaprzepaścisz ich marzenia! *warknęła gdy gwardziści odgrodzili ją od wuja*
Kalin: Nic nie musisz wiedzieć.. to dla ciebie koniec historii. Nie powinnaś się zbliżać do Desierto... *kiwnął głową i wygodniej rozparł się na tronie gdy strażnicy wyprowadzali Evelie*
Magnet: *Kopała jednego strażnika za drugim.*
Strażnik: *Wbiegł do sali.* Kapitanie! Złapaliśmy i pojmaliśmy dezerterkę Vallan w sali tronowej!
Strażnik 2: Jesteśmy trochę zajęci! Ta baba rzuca nami o ścianę!
Magnet: *Obróciła się do dwójki.* A niech to, Evelie! *Miała ruszyć do wyjścia kiedy kolejni strażnicy zastąpili jej przejście.* Z drogi!
Evelie: *spusciła głowę, przeklinała pod nosem Kalina, swoją głupotę i całą tą chorą sytuację, miała tylko nadzieję że Magnet jednak zdoła uciec*
Magnet: *Pod naporem całej armii, Magnet została przyciśnięta do ziemi i zakuta w anty-magiczne kajdanki.* Puśccie mnie jełopy, muszę dotrzeć do Ev! *Szarpie się.*
Strażnik: Do lochu z nią!
Magnet: *Strażnicy zaczęli ją ciągnąć po ziemi do lochu.*
Magnet: *Siedzi w celi przykuta do ściany.* Co za upokorzenie... *Wzdycha.*
Evelie: *sprowadzono ją do lochu i zakuto w kajdany, wzdycha ciężko i mrozi spojrzeniem strażników którzy cofają się odrobinę*
Strażnik: Vallan... poddaj się...Twój ojciec nie chciałby twojej śmierci... *dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową a strażnik zamknął ją w celi razem z Magnet*
Magnet: *Zerknęła w stronę drzwi.* Ev, nic Ci nie jest?
Evelie: Wszystko w porządku. *uśmiechnęła się blado* Nasz plan się nie powiódł... jesteś ranna?
Magnet: Nic mi nie jest, kilka zadrapań. O i Macao i Wakaba też są w lochach. Podobno przysłano ich aby nas uratowali. *Westchnęła.*
Evelie: *osunęła się po ścianie na podłogę* Nie mieli kogo przysłać? Teraz my musimy ratować ich...
Magnet: Teraz, to nam by się przydał ratunek... *Skrzywiła się i zerknęła w bok.*
Evelie: *zamknęła oczy biorąc głęboki oddech* Chyba nie sądzisz że Kaidan mógłby przyjść nam z pomocą...?
Magnet: Obstawiam że nagrywa właśnie płytę albo gra na gameboyu... Idiota. *Skrzywiła się mocno i westchnęła.*
Magnet: *Uniosła głowę i zerknęła na Evelie.* Wybacz Ev, zawiodłam.
Evelie: Nie. To nie twoja wina...to ja zawiodłam. Damy radę Magnet *uśmiechnęła się delikatnie ale ten uśmiech nie sięgnął jej oczy* wydostaniemy się stąd.
Magnet: Byłoby łatwo, ale założyli mi antymagiczne kajdanki i przykuli do ściany. Co Ci powiedział Kalin? *Zdmuchnęła kosmyk z czoła, nie mogąc za bardzo użyć rąk.*
Evelie: *wzruszyła ramionami* Niewiele...właściwie to nic... nie przeszkadza mu obecna sytuacja póki osobiście go to nie dotyczy... Nie interesują go cierpienia ludzi jeśli sam ma bogactwa pod dostatkiem... *prychnęła pod nosem* Zabije go i zakończę tą chorą sytuację.
Magnet: A co potem? przejmiesz tron?
Evelie: Jeszcze nie wiem. Może powinnam... kiedyś było to moim przeznaczeniem... *skrzywiła się* Wszystko przez Kalina.
Magnet: *Siedząc przy ścianie przykuta do niej z rękami uniesionymi do góry, spuściła głowę w milczeniu z nieco przybitym wyrazem twarzy.*
Evelie: *spojrzała na Magnet ale zaraz odwróciła wzrok* Przepraszam... *chciała coś jeszcze powiedzieć ale zrezygnowała* Odpocznij...
*Cisza zapanowała w celi więziennej, Magnet wgapia się pusto pod siebie.*
Evelie: *wzięła głęboki oddech i oparła głowę o ścianę celi*
Magnet: Nie przepadam za celami. *Weschnęła mrucząc do siebie.*
Evelie: Ja również...nie przywykłam do nich... *szepnęła i znudzonym spojrzeniem oceniła sufit i kąty*
Magnet: A ja aż za bardzo. *Oparła tył głowy o ścianę i zawiesiła wzrok na suficie.*
Evelie: To moja wina. *ukryła twarz w cieniu lecz nie udało się jej ukryć drżenia w głosie*
Magnet: *Zerknęła w stronę Evelie pytająco.*
Evelie: Naraziłam cie na niebezpieczeństwo...a teraz przeze mnie tu siedzimy. Gdybyn tylko była silniejsza. *wymamrotała pospiesznie*
Magnet: Właściwie, to moja wina. *Uniosła kącik ust.* Wyciągnęłam was z Fiore do Minstrel, narażając na ataki demona i innych świrów.
Evelie: Zrobiliśmy to co było słuszne. Musieliśmy ratować Minstrel. To ja was ściągnęłam do Desierto.
Magnet: Hmm... właściwie to była Bisca... *Jej oczy poczerwieniały ze złości i zaczęły aż płonąć.* Ta stara krowa zawsze chciała się mnie pozbyć razem z Kinaną... Pewnie teraz znowu mnie obgadują.
Evelie: Nie uważasz że trochę przesadzasz? *zaśmiała się nerwowo*
Magnet: Ani trochę, te dwa babska uważają że podrywam ich mężów. *Przed oczami Evelie mogłaby się ukazać wizja wizji Biscki która wygląda zza rogu jak Alzack siedzi przy Magnet z kwiatkami i czekoladkami. Magnet zaś niewzruszona dumnie popija soczek na krześle.* Wiedzą że jestem od nich lepsza! We wszystkim!
Evelie: *gdyby mogła strzeliła by facepalma...ale nie może bo jest skuta, bezwiednie spusciła głowę* Wizja ciebie i Alzacka jest wyjątkowo realna... nie chciałam sobie tego wyobrażać ani co gorsza tego widzieć...
Magnet: *Parsknęła* Żartowałam, nie mam takiego wzięcia. Zdaje mi się że nie trawią mnie tutaj wszyscy po równo.
Evelie: Dlaczego tak uważasz? Niektórzy nie okazują swojej sympatii, ale to nie znaczy że Cię nie lubią.
Magnet: No cóż... *Zamyśliła się na moment.* podczas przechadzki z Natsu, skopałam jego kota bo myślałam że to wróg. Potem był ten jeden raz gdy rzuciłam Gajeelem o wszystkie ściany w mieście. O i było raz tak, że powyginałam miecze stalowe Erzy. Potem wyśmiałam Greya że jest ekshibicjonistą i robi loda w gildii... A i złamałam przypadkiem rękę Elfmana. Potem gdy szłam do lasu z Wendy po zioła lecznicze, to przez przypadek na nią nadepnęłam. Aha, i był ten jeden raz... gdy Makarov prosił mnie o pomoc naprawieniu zegara w katedrze, to zmieniłam kształt wskazówek na dwa wielkie pośladki. A tak w ogóle to kiedyś podczas łowienia ryb z... *I gadałaby tak bez końca o swoich przewinieniach.*
Evelie: *patrzy z niedowierzaniem na Magnet, po chwili wybucha śmiechem i dopiero po czasie się uspokaja*
Magnet: Jest tego trochę...
Evelie: *westchnęła cichutko* Masz wiele historii i wspaniałych wspomnień z członkami gildii... mnie nie znają.
Magnet: Tak, wspaniałych, zwłaszcza jak omal ich nie pozabijałam.
Evelie: Mimo wszystko są zabawne.
Magnet: *Zwróciła wzrok przed siebie i wzruszyła ramionami.* Szkoda tylko, że nie wiedzą o mnie wszystkiego. Szkoda, że sama wielu rzeczy nie wiem.
Evelie: Nie musimy wiedzieć o sobie wszystkiego... to nie jest łatwe powiedzieć wszystko.
Magnet: *Wzdycha.* A jednak, wolałabym komuś o tym powiedzieć.
Evelie: Poznałaś mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Możesz mi powiedzieć jeśli chcesz... *wzrusza ramionami*
Magnet: Jestem sztucznym magiem. I zmodyfikowanym człowiekiem. *Zerknęła na Evelie, aż oczy Magnet błysnęły, jedno w kolorze fioletu, drugie błękitu.*
Evelie: Sądziłaś że Cię taką nie zaakceptujemy?
Magnet: Chodzi o to, że nie jestem prawdziwa. Jestem tylko pojemnikiem bez duszy, który został stworzony do celów destrukcji i zabijania. Charakter zawdzięczam temu staremu inżynierowi, Hanzo, to on powstrzymał proces całkowitej indoktrynacji. Gdyby nie on... *Wzdycha.* Po prostu, nie jestem tak dobra jak myślicie że jestem.
Evelie: Och daj spokój... nie musisz być idealna. Bądź sobą. O ile to określenie do ciebie pasuje...
Magnet: *Wbiła pusty wzrok przed siebie.*
Evelie: Nie obchodzi mnie to czy jesteś człowiekiem czy maszyną...
Magnet: *Westchnęła.* Musimy się stąd jakoś wydostać.
Evelie: Taa... masz jakiś pomysł?
Magnet: Nie za bardzo...
Evelie: *opuściła głowę* Pięknie...
*Tymczasem w gildii Paradox.*
Kaidan: Majoru! Musimy ratować Megan i Valerie! *Zaczął szarpać Minoru.*
Minoru: Daj mi spokój. Nawet jeśli, to ty tu zostaniesz...
Kaidan: *Popatrzył z niezrozumieniem na Minoru, na ramieniu Kaidana wylądował kanarek.* Wróbel!
Wróbel: *Ćwir ćwir, ćwir ćwir*
Kaidan: *Potaknął* Mhm..?
Wróbel: *Ćwir ćwir ćwir.*
Kaidan: Zrozumiałem! Maggie i Avalie ruszyli do pałacu Malina!
Minoru: Kalina... a tak poza tym to jesteś geniuszem... *wymamrotał*
Kaidan: *Chwycił za gryf gitary i zarzucił na ramię.* RUSZAJMY NA RATUNEK! *Pobiegł w stronę drzwi i przywalił w ścianę.*
Minoru: Ja nie wytrzymam... *powoli ruszył do drzwi*
*Cała gildia Paradox zebrała się aby wyruszyć w stronę pałacu Kalina i wyzwolić Evelie,*
Kaidan: *Leży twarzą na piasku nieprzytomny.*
Minoru: *patrzy na Kaidana* Oh bogowie... za jakie grzechy?
Mag Paradoks: Minoru, jaki mamy plan?
Minoru: Plan...etto... *spojrzał na niego ze stanowczością* Nie mam żadnego.
Mag Paradoks: *Podrapał się po głowie.* Jest nas trochę za mało aby zaatakować pałac...
Minoru: Więc atakujemy z zaskoczenia...
Starzec: Nie. *Dało się usłyszeć zachrypnięty głos wydobywający się z tłumu... Na latającym dywanie, przyleciał bardzo stary siwobrody, siedzący po turecku mag w turbanie.*
Mag Paradoks: To mędrzec Sahim.
Sahim: *Bardzo stary mag, który poruszał się za pomocą jedynie swojego latającego dywanu, podleciał bliżej Daiki, Minoru i Kaidana. Sahim jako jeden z najstarszych członków gildii, był poważany. Aczkolwiek nie udzielał się dotychczas w sprawy gildii, całe dnie spędzając na... spaniu.* Minoru, Daiki, nie uratujecie księżniczki Vallan, prowadząc braci z gildii do walki z potężną armią Kalina. Nie uda wam się nawet przejść przez pierwsze bramy jego pałacu. *Uniósł palec z kościstej dłoni.* Jeżeli chcemy uratować Vallan, musimy uratować kraj. Jeżeli chcemy uratować kraj, musimy uratować Vallan. Dlatego, każdy z was wyruszy do pustynnych wiosek. I zasieje w ludziach ziarnko nadziei. Jeżeli ludzie dowiedzą się że Vallan wróciła, i że może coś zmienić, to nie zawahają się walczyć o wolność. Ale żeby tego dokonać nie możemy dopuścić aby Vallan została ścięta przez Kalina w tym czasie. Dlatego, Minoru, Daiki, i nasz nowy czerwonowłosy przyjaciel, użyją kamienia przemiany, i dostaną się do pałacu aby ją wyciągnąć.
Kaidan: *Leży dalej twarzą w piasku.*
piątek, 13 listopada 2015
Komplikacji nigdy za dość
Dodawane przez telefon, bez aplikacji bo zawiodła. Rozdział zawiera wulgaryzmy.
😄
💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮
Zawsze się coś rozpieprzy.
Zawsze.
Nie wiem czy to pech mój, czy mojej siostry, ale zawsze coś się musi zjebać i nic nie wychodzi.
Miesiąc temu obiecałem Annice, że wrócę za cztery do pięciu dni i dupa. Z tych kilku dni zrobił się miesiąc przez błąd zleceniodawcy, przez którego razem z Mayu mieliśmy płatnych zabójców na głowie. A co najgorsze z mrocznej gildii Black Riders. Lepiej być nie mogło!
- Gadasz do siebie. - fuknęła wyżej wspomniana moja "kochana" siostrzyczka - A przeklinasz gorzej niż ojciec, gdy przychodzi wezwanie do zapłaty rachunków. - dodała. Mimo ciemności świetnie widziałem jej błyszczące złote oczy, utkwione w suficie. Powstrzymałem się od odpowiedzi, kłótnia była najgorszym co mogliśmy zrobić w tej chwili. Od tygodnia siedzieliśmy zamknięci w ciemnej celi, cholera wie gdzie. Kajdanki antymagiczne sprawiały, że dostawałem kurwicy na myśl, że nie mogę wezwać ani jednego ducha. Moja magia była trochę jak uzależnienie od narkotyków. Nie używanie jej na dłuższą metę było naprawdę ciężkie.
- Christopher, zaczynasz mnie denerwować. - warknęła Mayu, która darowała sobie podziwianie ciemnej plamy zwanej sufitem. Zatrzymałem się na moment i położyłem ręce na biodra jak ciotka Erza gdy ktoś sprawi, że Nie zje ukochanego ciasta truskawkowego.
- Przecież mnie nie widzisz, jest za ciemno. - spodziewałem się tekstu typu "Odkryłeś Amerykę" ale Mayu tylko przeszyła mnie wzrokiem. Poczułem jakby ktoś używał mojego żołądka jako piłeczki golfowej. Nie lubiłem tego.
- Ale cię słyszę jak tupiesz o podłogę. Możesz przestać łazić w te i we w te? - spytała, choć bardziej brzmiał to jak nakaz. Prychnąłem pod nosem.
- A co mam robić?! Siedzimy tu od tygodnia! Od cholernego tygodnia!
- Nawet jeśli stąd zwiejemy to Annika i tak cię zabije. Nie masz nic do stracenia. - sprawiała wrażenie jakby miała wszystko gdzieś. Niestety ostatnio była taka właściwie cały czas - Ewentualnie nie zauważyła naszego zniknięcia...- nigdy nie umiała pocieszać.
- Prędzej Natsu, Gajeel, Samael...- na ostatnie imię niespokojnie drnęła. Jęknąłem zażenowany - Ty jeszcze coś...
- Nie! - warknęła, a gdyby nie kajdanki za pewne tańczyły by wokół niej błyskawice - To idiota! Debil! Posrany, egoistyczny antypata! Nie cierpię tego cholernwgo gnoja! - gdyby serio w żaden sposób się nim nie przejmowała, zignorowałaby to co mówię.
- Ta, ta...już to słyszałem. - przerwałem jej niesamowicie kreatywną czynność jak wyzywanie Shirane'a. Westchnęła ciężko u oparłem się plecami o ścianę.
A więc jakby to po kolei...
Nadal mamy problemy finansowe, głównie przez odsetki, które po cichu rosły, podczas gdy ojciec nieświadomie pieprzył się z Wyleniałym Lisem. Od kilku .miesięcy biorę same misje rangi s, a na niektóre biorę Mayu. Uparła się, że w tym roku w końcu zda.
Misja choć mająca taką rangę miała być prosta.
Miesiąc temu wyjechaliśmy do Acalymphy. Tam spotkaliśmy naszego zleceniodawcę który prosił o namierzenie bandy uzbrojonych złodziei, którzy niemal że całkowicie splondrowali Love&Lucky. Mężczyźni poszukiwani byli na terytorium państw takich jak Fiore, Gości czy Jova.
Z pozoru proste, w praktyce niezupełnie. Ciężko było ich namierzyć nawet z węchem Mayu, która mimo wszystko na zawsze pozostanie sztucznym zabójcą. W końcu po kilku dniach tropienia, starć i tak dalej udało się ich złapać i oddać tym regułom z rady.
Tylko, że kochany zleceniodawca Noe uwzględnił, że cała szabla pracowała na zlecenie Black Riders. Zniknął, a nam pozostawił na karku jedną z najniebezpieczniejszych gildii w kraju. Gdy wracaliśmy pociągiem od tak wysadzili tory, a potem zagonili na jakieś zadupie. Wiedzieli jak oszukać duchy i węch Mayu. Pytanie tylko skąd?
Ostatecznie siedzimy w tej ciasnej klitce od tygodnia, dostajemy jakieś pomyje nie jedzenie, przez co zatęskniłem za widokiem Samaela we fartuchu...szlag, do czego to doszło.
I nadal nie wiedzieliśmy jak stąd zwiać.
Próbowaliśmy, ale za każdym razem wiedzieli co chcieliśmy zrobić. A przynajmniej to co ja zamierzałem. Dziwne.
Wymieniłem spojrzenie z Mayu. Myśleliśmy o tym samym.
- Dobra! Mam dość! Wypuście mnie stąd do cholery, żebym mogła wam obić ryje! - niespodziewane wrzaski siostry sprawiły, że przeszedł mną dreszcz i byłem zmuszony zatknąć uszy. Jak chciała umiała się drzeć w niebogłosy.
- Otwórzcie te cholerne drzwi! - zdążyła wstać i teraz waliła w żelazne drzwi - Chyba że się mnie boicie śmierdzące tchórze! Chodźcie tu!
Pamiętałem jak kiedyś fascynowała się Natsu.
Ale nigdy nie sądziłem, że zobaczę jak zachowuje się tak jak on. Waliła i kopała w drzwi wykrzykując temu podobne teksty, aż te rzeczywiście się otworzyły. Ktoś odepchnął Mayu na ścianę tak, że zdeżyła się z nią. Wypluła trochę krwi i zmroziła napastnika wzrokiem. A raczej napastników. Trzech napakowanych gości, których twarze znałem z listów gończych. Mordercy, sadyści i gwałciciele, a przede wszystkim magowie o niebywałej sile.
- Czego się drzesz? - spytał pierwszy i wszedł do środka idąc w jej kierunku. Wstałem i odruchowo rzuciłem się na niego. To impuls, który znałem zbyt dobrze. Nim jednak zdażyłem do niego dobiec, dwóch następnych chwyciło mnie i rzuciło na ścianę. Poczułem gorąc w gardle, która wypłynęła i spłynęła po mojej brodzie. Zamachnąłem się i uderzyłem jednego z pięści w twarz, a drugiego w brzuch. To niewiele dało. Bez magii, bez broni, bez siły. Choć umiałem walczyć to w porównaniu z nimi nic nie mogłem zrobić.
Jakieś ciemne macki pomogły moje ciało i uniemożliwiały ruch. Wrzynały się w skórę powoli i boleśnie ją wypalając. Po chwili dostałem w twarz i brzuch. Coś ostrego wbiło się w moje udo.
Udo.
Kurwa.
- Głupie dzieciaki. - Mayu zawyła z bólu gdy ten ostatni szarpał ją za włosy.
Tydzień zamknięcia, jedzenie wyglądające jak przeterminowana owsianka, bo pewnie nią była i...trucizna. Truli nas, to dlatego ledwo się ruszam.
- Zobaczymy jak zaraz się będziesz drzeć dziewczynko. - szarpnął ponownie włosy Mayu i wywlokł z pomieszczenia. Zobaczyłem tylko dyndające klucze od drzwi i kajdanek. Pozostała dwójka zniknęła.
Zostałem sam.
Cholera.
Macki zniknęły a ja przejechałem dłonią po udzie. Na znalazłem śladu po nożu czy czymś podobnym, ani po krwi. Ból powoli, stopniowo słabnął. Wbiłem wzrok w drzwi.
Błagam Mayu przetrwaj...
Nie wiem ile czasu minęło odkąd ją zabrali. Co jakiś czas coś pokrzykiwałem, ale zwyczajnie albo mnie nie słyszeli, albo nie chcieli słyszeć. Co jakiś czas uderzałem pięścią o ścianę czy podłogę chcąc dać upust emocjom, które kotłowały się we mnie co raz bardziej z każdą minutą.
W końcu drzwi otworzyły się, a do środka została brutalnie wyrzucona moja siostra. W pierwszej chwili serce mi stanęło, bo w ogóle się nie ruszała. Dało się jednak usłyszeć jej głośny, ciężki oddech.
Mogłem sobie ją wyobrazić.
Może ją bili i teraz jest cała posiniaczona, albo...Nie.
Po kilku minutach ciszy, przerywanej oddechem siostry, ta w końcu podniosła się do siadu. Siedziała tyłem do mnie, skulona, ale nie drżała.
A więc jednak...zabiję.
- Mayu...? - odpowiedziała mi głucha cisza. Podniosłem rękę by dotknąć jej ramienia, ale nim to mi się udało usłyszałem dźwięk metalu uderzającego o drewno.
Klucze.
Ukradła im klucze.
- Nie mamy czasu. - szepnęła - Zaraz zauważą. - dodała i wstała. Zdjęła swoje kajdanki i rzuciła klucze mi.
Zmieniła się.
Nie była wystraszoną dziewczynką zmuszoną do wypełniania czarnej roboty dla mrocznej gildii przez matkę alkoholiczkę. Nie była już też rozwydżoną, denerwującą nastolatką, myślącą, że może wszystko. To plus.
A minus to to, że nie była już też dziewczyną z pięknym beztroskim uśmiechem.
Nie możemy zmienić życia, życie zmienia nas.
Pozbyłem się kajdanek, a moje włosy natychmist zrobiły się białe.
Chwilę potem dało się usłyszeć duży wybuch błyskawic i panicznie krzyki.
😄
💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮💮
Zawsze się coś rozpieprzy.
Zawsze.
Nie wiem czy to pech mój, czy mojej siostry, ale zawsze coś się musi zjebać i nic nie wychodzi.
Miesiąc temu obiecałem Annice, że wrócę za cztery do pięciu dni i dupa. Z tych kilku dni zrobił się miesiąc przez błąd zleceniodawcy, przez którego razem z Mayu mieliśmy płatnych zabójców na głowie. A co najgorsze z mrocznej gildii Black Riders. Lepiej być nie mogło!
- Gadasz do siebie. - fuknęła wyżej wspomniana moja "kochana" siostrzyczka - A przeklinasz gorzej niż ojciec, gdy przychodzi wezwanie do zapłaty rachunków. - dodała. Mimo ciemności świetnie widziałem jej błyszczące złote oczy, utkwione w suficie. Powstrzymałem się od odpowiedzi, kłótnia była najgorszym co mogliśmy zrobić w tej chwili. Od tygodnia siedzieliśmy zamknięci w ciemnej celi, cholera wie gdzie. Kajdanki antymagiczne sprawiały, że dostawałem kurwicy na myśl, że nie mogę wezwać ani jednego ducha. Moja magia była trochę jak uzależnienie od narkotyków. Nie używanie jej na dłuższą metę było naprawdę ciężkie.
- Christopher, zaczynasz mnie denerwować. - warknęła Mayu, która darowała sobie podziwianie ciemnej plamy zwanej sufitem. Zatrzymałem się na moment i położyłem ręce na biodra jak ciotka Erza gdy ktoś sprawi, że Nie zje ukochanego ciasta truskawkowego.
- Przecież mnie nie widzisz, jest za ciemno. - spodziewałem się tekstu typu "Odkryłeś Amerykę" ale Mayu tylko przeszyła mnie wzrokiem. Poczułem jakby ktoś używał mojego żołądka jako piłeczki golfowej. Nie lubiłem tego.
- Ale cię słyszę jak tupiesz o podłogę. Możesz przestać łazić w te i we w te? - spytała, choć bardziej brzmiał to jak nakaz. Prychnąłem pod nosem.
- A co mam robić?! Siedzimy tu od tygodnia! Od cholernego tygodnia!
- Nawet jeśli stąd zwiejemy to Annika i tak cię zabije. Nie masz nic do stracenia. - sprawiała wrażenie jakby miała wszystko gdzieś. Niestety ostatnio była taka właściwie cały czas - Ewentualnie nie zauważyła naszego zniknięcia...- nigdy nie umiała pocieszać.
- Prędzej Natsu, Gajeel, Samael...- na ostatnie imię niespokojnie drnęła. Jęknąłem zażenowany - Ty jeszcze coś...
- Nie! - warknęła, a gdyby nie kajdanki za pewne tańczyły by wokół niej błyskawice - To idiota! Debil! Posrany, egoistyczny antypata! Nie cierpię tego cholernwgo gnoja! - gdyby serio w żaden sposób się nim nie przejmowała, zignorowałaby to co mówię.
- Ta, ta...już to słyszałem. - przerwałem jej niesamowicie kreatywną czynność jak wyzywanie Shirane'a. Westchnęła ciężko u oparłem się plecami o ścianę.
A więc jakby to po kolei...
Nadal mamy problemy finansowe, głównie przez odsetki, które po cichu rosły, podczas gdy ojciec nieświadomie pieprzył się z Wyleniałym Lisem. Od kilku .miesięcy biorę same misje rangi s, a na niektóre biorę Mayu. Uparła się, że w tym roku w końcu zda.
Misja choć mająca taką rangę miała być prosta.
Miesiąc temu wyjechaliśmy do Acalymphy. Tam spotkaliśmy naszego zleceniodawcę który prosił o namierzenie bandy uzbrojonych złodziei, którzy niemal że całkowicie splondrowali Love&Lucky. Mężczyźni poszukiwani byli na terytorium państw takich jak Fiore, Gości czy Jova.
Z pozoru proste, w praktyce niezupełnie. Ciężko było ich namierzyć nawet z węchem Mayu, która mimo wszystko na zawsze pozostanie sztucznym zabójcą. W końcu po kilku dniach tropienia, starć i tak dalej udało się ich złapać i oddać tym regułom z rady.
Tylko, że kochany zleceniodawca Noe uwzględnił, że cała szabla pracowała na zlecenie Black Riders. Zniknął, a nam pozostawił na karku jedną z najniebezpieczniejszych gildii w kraju. Gdy wracaliśmy pociągiem od tak wysadzili tory, a potem zagonili na jakieś zadupie. Wiedzieli jak oszukać duchy i węch Mayu. Pytanie tylko skąd?
Ostatecznie siedzimy w tej ciasnej klitce od tygodnia, dostajemy jakieś pomyje nie jedzenie, przez co zatęskniłem za widokiem Samaela we fartuchu...szlag, do czego to doszło.
I nadal nie wiedzieliśmy jak stąd zwiać.
Próbowaliśmy, ale za każdym razem wiedzieli co chcieliśmy zrobić. A przynajmniej to co ja zamierzałem. Dziwne.
Wymieniłem spojrzenie z Mayu. Myśleliśmy o tym samym.
- Dobra! Mam dość! Wypuście mnie stąd do cholery, żebym mogła wam obić ryje! - niespodziewane wrzaski siostry sprawiły, że przeszedł mną dreszcz i byłem zmuszony zatknąć uszy. Jak chciała umiała się drzeć w niebogłosy.
- Otwórzcie te cholerne drzwi! - zdążyła wstać i teraz waliła w żelazne drzwi - Chyba że się mnie boicie śmierdzące tchórze! Chodźcie tu!
Pamiętałem jak kiedyś fascynowała się Natsu.
Ale nigdy nie sądziłem, że zobaczę jak zachowuje się tak jak on. Waliła i kopała w drzwi wykrzykując temu podobne teksty, aż te rzeczywiście się otworzyły. Ktoś odepchnął Mayu na ścianę tak, że zdeżyła się z nią. Wypluła trochę krwi i zmroziła napastnika wzrokiem. A raczej napastników. Trzech napakowanych gości, których twarze znałem z listów gończych. Mordercy, sadyści i gwałciciele, a przede wszystkim magowie o niebywałej sile.
- Czego się drzesz? - spytał pierwszy i wszedł do środka idąc w jej kierunku. Wstałem i odruchowo rzuciłem się na niego. To impuls, który znałem zbyt dobrze. Nim jednak zdażyłem do niego dobiec, dwóch następnych chwyciło mnie i rzuciło na ścianę. Poczułem gorąc w gardle, która wypłynęła i spłynęła po mojej brodzie. Zamachnąłem się i uderzyłem jednego z pięści w twarz, a drugiego w brzuch. To niewiele dało. Bez magii, bez broni, bez siły. Choć umiałem walczyć to w porównaniu z nimi nic nie mogłem zrobić.
Jakieś ciemne macki pomogły moje ciało i uniemożliwiały ruch. Wrzynały się w skórę powoli i boleśnie ją wypalając. Po chwili dostałem w twarz i brzuch. Coś ostrego wbiło się w moje udo.
Udo.
Kurwa.
- Głupie dzieciaki. - Mayu zawyła z bólu gdy ten ostatni szarpał ją za włosy.
Tydzień zamknięcia, jedzenie wyglądające jak przeterminowana owsianka, bo pewnie nią była i...trucizna. Truli nas, to dlatego ledwo się ruszam.
- Zobaczymy jak zaraz się będziesz drzeć dziewczynko. - szarpnął ponownie włosy Mayu i wywlokł z pomieszczenia. Zobaczyłem tylko dyndające klucze od drzwi i kajdanek. Pozostała dwójka zniknęła.
Zostałem sam.
Cholera.
Macki zniknęły a ja przejechałem dłonią po udzie. Na znalazłem śladu po nożu czy czymś podobnym, ani po krwi. Ból powoli, stopniowo słabnął. Wbiłem wzrok w drzwi.
Błagam Mayu przetrwaj...
Nie wiem ile czasu minęło odkąd ją zabrali. Co jakiś czas coś pokrzykiwałem, ale zwyczajnie albo mnie nie słyszeli, albo nie chcieli słyszeć. Co jakiś czas uderzałem pięścią o ścianę czy podłogę chcąc dać upust emocjom, które kotłowały się we mnie co raz bardziej z każdą minutą.
W końcu drzwi otworzyły się, a do środka została brutalnie wyrzucona moja siostra. W pierwszej chwili serce mi stanęło, bo w ogóle się nie ruszała. Dało się jednak usłyszeć jej głośny, ciężki oddech.
Mogłem sobie ją wyobrazić.
Może ją bili i teraz jest cała posiniaczona, albo...Nie.
Po kilku minutach ciszy, przerywanej oddechem siostry, ta w końcu podniosła się do siadu. Siedziała tyłem do mnie, skulona, ale nie drżała.
A więc jednak...zabiję.
- Mayu...? - odpowiedziała mi głucha cisza. Podniosłem rękę by dotknąć jej ramienia, ale nim to mi się udało usłyszałem dźwięk metalu uderzającego o drewno.
Klucze.
Ukradła im klucze.
- Nie mamy czasu. - szepnęła - Zaraz zauważą. - dodała i wstała. Zdjęła swoje kajdanki i rzuciła klucze mi.
Zmieniła się.
Nie była wystraszoną dziewczynką zmuszoną do wypełniania czarnej roboty dla mrocznej gildii przez matkę alkoholiczkę. Nie była już też rozwydżoną, denerwującą nastolatką, myślącą, że może wszystko. To plus.
A minus to to, że nie była już też dziewczyną z pięknym beztroskim uśmiechem.
Nie możemy zmienić życia, życie zmienia nas.
Pozbyłem się kajdanek, a moje włosy natychmist zrobiły się białe.
Chwilę potem dało się usłyszeć duży wybuch błyskawic i panicznie krzyki.
niedziela, 18 października 2015
Kwiat Pustynny Cz. II
Sułtanat Desierto, Magnet Nyel, Kaidan Foye, oraz Evelie Hart, podróżują do pustynnej gildii Paradox. Po drodze jednak, Kaidan w wyniku rozwodnienia traci przytomność, przez co trójka zmuszona jest schronić się w opuszczonym domku. Po zlokalizowaniu wodopoju, Evelie używa swojej magii by znaleźć drogę do gildii. Ponownie ruszają w drogę, niespodziewanie wpadając w pustynną burzę, w której giną bez śladu. Przez długie miesiące brak oznak życia od trójki, budzi niepokój u innych członków gildii, do tego stopnia że na miejsce wysyłają...
Macao: *Leży na wielbłądzie* Czemu dałem się na to namówić...
Wakaba: Oi! Macao! *Krzyknął z tyłu, również leżąc na wielbłądzie.* Pamiętaj... musimy wypatry... *Przysnął.*
Macao: *Odwrócił się leniwie do Wakaby.* To bez sensu, wysyłać starszych w poszukiwaniu młodszych na pustyni... chyba że... *Zadarł wąsa.* Chcieli się nas w ten sposób pozbyyyyyć! *Wrzasnął na całą pustynię.*
Tymczasem gdzie indziej na pustyni...
Kaidan: *Leży tułowiem w piasku, tylko nogi wystają.*
Magnet: *Rozejrzała się.* Burza ustała...
Evelie: *wzdycha ciężko i przeczesuje dłonią włosy * W końcu... nic wam nie jest? *szturcha nogą Kaidana*
Magnet: W sumie... to nie.
Kaidan: *Dalej leży głową w piasku.*
Magnet: *Pociągnęła go za nogę i wyciągnęła.* No tak... dalej śpi. To gdzie miało być to Paradox?
Evelie: Ja..znaczy... *rozgląda się nerwowo i łapie za głowę* To było tam...a może jednak tam... nie wiem...ta burza mnie zmyliła. *bierze głęboki oddech* W okolicy nie ma żadnych zwierząt. Nie wiem gdzie jesteśmy. Magnet...
Magnet: *Robi krok w którymś kierunku, nagle się zatrzymuje.* To bez znaczenia. *Rozejrzała się.*
*Z głębokich piasków wyskoczyła grupa uzbrojonych w miecze zamaskowanych pustynnych wojowników.*
Magnet: Mamy towarzystwo... *Strzeliła palcami i przyjęła postawę do walki.*
Evelie: Cholera... *stanęła na równe nogi i rozejrzała się mierząc wzrokiem przeciwników*
Pustynny: Przyszliśmy po uciekinierkę! Wydasz ją nam, a zostaniesz obsypana złotem! *Jeden z pustynnych wskazał Evelie spoglądając na Magnet.*
Evelie: Jak się o mnie dowiedzieli... *zszokowana i wystraszona spogląda na Magnet*
Magnet: Słaba umowa, na złoto nie działa mój magnetyzm.
Pustynny: W takim razie zginiecie wszyscy! *Rzucił się z dwoma mieczami do ataku na Magnet.*
Magnet: *Wyszczerzyła się.*
Pustynny: *Zanim dosięgnął Magnet mieczem, jego broń odgięła się się w bok, spojrzał to na miecz, to na Magnet, to na miecz.*
Magnet: *Zasadziła mu takiego kopa że umarł z głodu w powietrzu.*
Pustynni: *Ruszyli do ataku*
Evelie: *złapała w iluzje dwóch przeciwnków, którzy natychmiast zaczęli atakować innych pustynnych*
Magnet: *Kopie, bije, łamie, rzuca pustynnymi bez skrupułów.*
Pustynny: Za mało nam płacą.... wrr... *Połowa Pustynnych zaczęła wskakiwać w piasek i znikać z pola walki.*
Magnet: Ej! Dopiero się rozkręcam! *Łapie nieprzytomnego Kaidana za nogi i zaczyna machać nim uderzając pustynnych niczym bronią.*
Evelie: *odrzuciła na boki pustynnymi i spojrzała na Magnet* Magnet...skrzywdzisz go...
Magnet: *Złapała jednego z pobitych Pustynnych i zaczęła okładać po twarzy.* Kto was przysłał?
Pustynny: S-S-Sułtan! *Dostaje po gębie.*
Evelie: *doskoczyła do nich i spojrzała pustynnemu w oczy* Sułtan? *wysyczała grobowym tonem* Sułtan Kalin?
Pustynny: *Powypadały mu zęby.* T...tfaaak!
Evelie: *jej oczy błysnely fioletem a pustynny wyleciał w górę i upadł kilka metrów dalej na ziemię*
Pustynny: *Leży z iksami na oczach, stwierdzony zgon.*
Magnet: U... uuuuu.... chyba się z tego nie wyliże.
Evelie: Och...*skrzywiła się lekko* Nie chciałam tak mocno...
Magnet: No dobra, to o co chodzi z tym Sułtanem, i czemu ci goście nas atakują?
Evelie: Sułtan Kalin to mój wujek... chce mnie prawdopodobnie pojmać przez to że poznałam jego sekret...
Magnet: No... to musimy mu złoić skórę aby przestał.
Evelie: To nie będzie takie proste. Za nim stoi cała armia gotowa spełnić każdy jego rozkaz...mieszkańcy też mogą być po jego stronie. Nie wiadomo jakie informacje rozgłosił na mój temat...
Magnet: *Usiadła na leżącym na piasku Kaidanie.* To co teraz zrobimy?
Evelie: Nie wiem... *westchnęła siadając na piasku i przyciagnęła kolana pod brodę* To nie jest bezpieczne miejsce... nie wiem co mam robić...
*Tymczasem gdzieś indziej..*
Macao: Jedziemy już 8 godzinę, i nie ma wokół niczego ani nikogo!
Wakaba: Bo mogłeś zabrać mapę, ty stary pryku!
Macao: SAM JESTEŚ STARY!
*Z piasku wyskoczyli pustynni wojownicy.*
Pustynny: Hej wy! Jesteście z Fairy Tail, prawda? *Wskazał na znaczek na siodle wielbłąda.*
Macao: A coście za jedni co?
Pustynni: *Rzucili się na dwóch staruchów i pojmali, uwiązując na sznurze.*
Wakaba i Macao: CHCIELI SIĘ NAS POZBYYYYYĆ! *Wrzasnęli na całą pustynię.*
Magnet: Hmmm... słyszałam coś... albo to po prostu moja wyobraźnia.
Evelie: Co takiego? Może to znowu ci co nas zaatakowali?
Magnet: No nic. *Podniosła się.* Jesteśmy na środku pustyni, gdzie słońce nas nienawidzi, ludzie nas próbują zabić, piasek sypie w oczy, a Kaidan śpi. *Otrzepała swoje syntetyczne ubranko z piachu.* Powinniśmy iść szukać tego czajnika z piaskowca, może tam nam pomogą...
Evelie: To chyba jak na razie jedyne możliwe wyjście. *wstała otrzepując tyłek z piachu, podniosła za pomocą magii nieprzytomnego Kaidana i rozejrzała się* Tylko...gdzie?
Magnet: *Podniosła udającego rannego Pustynnego.* Hej ty! Jako że twoi koledzy cię tu zostawili jesteś skazany doprowadzić nas do gildii Paradox!
Pustynny: *Zaburczał pod nosem.* No dobra już dobra... Chodźcie, tylko puścicie mnie potem wolno, chcę obejrzeć nowy odcinek Drugiej Miłości.
Magnet: Nowy odcinek? Przecież lecą teraz tylko powtórki.
Pustynny: Nie... bo byliście pod magiczną burzą piaskową Kalina, i dla was czas stanął w miejscu. *Prowadzi trójkę w stronę Paradox przez pustynię.*
Magnet: Zaraz... czyli przez cały miesiąc byliśmy wewnątrz tej burzy piaskowej?!
Evelie: Co takiego?! *spojrzała na pustynnego z miną jakby dostała brudną skarpetką w twarz*
Pustynny: No bo... Kalin dał nam zaklęcie burzy piasków czasu, kazał nam was potem odszukać i przyprowadzić. Ale że burza wymknęła się spod kontroli, trochę się nam to przeciągnęło. *Podrapał się niezręcznie po głowie.*
Evelie: Czy wiesz co Kalin chciał z nami zrobić jak już nas byście przyprowadzili?
Pustynny: Zdaje mi się że zabić wszystkich, a Ciebie pojmać, po to aby potorturować czy coś takiego... *Wzruszył ramionami.* Nie pytałem dopóki dawał klejnoty.
Evelie: Oryginalnie wujaszku... *mruknęła pod nosem* A jak się wam żyje po śmierci poprzedniego sułtana? Nie rządził długo. Zmarł tak nagle a jego urząd objął młodszy brat...nie zastanawia was dlaczego zdrowy, młody człowiek tak nagle umarł...?
Pustynny: E... panienko, odkąd rządzi nowy Sułtan to kraj stanął na głowie. Mieszkańcy Desierto mają ograniczony dostęp do wody, Kalin nakazał dać większe zaopatrzenie tylko tym którzy albo wstąpią do armii, albo będą pracować dla niego w kopalniach. Dzięki temu całe zastępy tych głupich mieszkańców zostały zredukowane, a armia rośnie w siłę... O, podobno Kalin zamierza niedługo uderzyć na Minstrel wykorzystując całe to zamieszanie z demonem.
Magnet: I wszystkim to odpowiada? rycie surowców i oddawanie wody na rzecz wojska?
Pustynny: Mi odpowiada!
Evelie: Jeśli tak dalej pójdzie to kraj straci nie tylko wodę ale też ostatnie ziemię jakie nadają się do uprawy.. a jeśli zaatakuje Monstrel może stracić dużo więcej. Czy ten idiota naprawdę nie widzi co robi?! Ojciec by na to nie pozwolił. Tak samo jak dziadek... *warknęła* Muszę coś z tym zrobić inaczej ten kraj popadnie w ruinę, a wtedy wszyscy ucierpią. Nawet armia.
Pustynny: Najlepiej sami zobaczycie, w drodze do Paradox zahaczymy o wioskę Akar, o nawet ją widzę. *Wskazał rysującą się na horyzoncie pustynną wioskę.*
*Czwórka wchodzi do wioski w której domy są w kształcie prostokątów, krzywe, z kamienia piaskowego, z dziurami wpuszczającymi światło zamiast normalnych okien, drzwi drewniane, deski w nich powycinane bez ładu czy składu. Wszystko jest mdłe, beżowe, jedynie kilka baldachimów targowiska o różnych kolorach stanowi jakiś kontrast z biednym wystrojem wioski. Mieszkańcy wewnątrz poubierani w długie jasne ubiory, najczęściej z nakryciami głów i twarzy ze względu na pustynny klimat.*
Evelie: *obserwowała mieszkańców a w jej oczach wzbidrały łzy* Jak on mógł do tego dopuścić... ci ludzie... jak oni mają przeżyć bez wody...
Kupiec: *Jakiś kupiec wydarł się na cały głos.* WODA! TYLKO MARNE 80 000 klejnotów za litr! Okazja życia!
Magnet: Łoooo... 80 000 klejnotów?! Zaraz... przecież tyle mniej więcej kosztuje wynajem kawalerki w Magnolii.
Evelie: I to całkiem sporej kawalerki...
Pustynny: Nie przejmujcie się, większość tutejszych i tak pracuje w kopalni, tam dostają za pół darmo, pozostali... znaczy się starcy, dzieci i ci co nie mogą pracować ani nie nadają się do armii mają pecha. Albo ktoś na nich pracuje, albo po prostu no wiecie...
Magnet: Taa, domyśliłam się...
Evelie: Ale tak nie można... *zwiesiła głos, wiedziała że dalsza dyskusja nic nie da*
Pustynny: No nic, zmywajmy się stąd zanim wyłapie nas straż Kalina, a nie chcę być przy was kiedy to się stanie bo mnie obedrą ze skóry.
Magnet: Pomocny jesteś, mam wrażenie że jak cię puścimy wolno to i tak nas wydasz.
Pustynny: Co mi szkodzi, powiem Kalinowi, dostanę jakąś prowizję, i tak idziecie do Paradox gdzie jego wpływy są najmniejsze obecnie.
Magnet: Ruszajmy do Paradox.
*Powędrowali do czajnika z piaskowca.*
Pustynny: Oto wasza gildia, a ja... *Zanurkował w piasku i zniknął.* A mogłem zrobić to wcześniej... *Słychać jedynie spod ziemi.*
Evelie: Wcześniej to ja mogłam cie zabić! *krzyknęła jeszcze do pustynnego, który zniknął w piasku*
Magnet: *Machnęła ręką.* Przyjemniaczek. *Podeszła do gildii kopnęła drzwi wchodząc do środka jak to ma w zwyczaju.*
Evelie: *weszła za nią* Witam wszystkich!
Minoru: Vall... Evelie! Nic wam nie jest?! Tyle czasu minęło...
Magnet: *Rozpostarła włosy ręką.* Nic mi nie jest!
Magnet: *Złapała za kudły nieprzytomnego Kaidana i uniosła w powietrze.* Jemu też raczej nic.
Evelie: Jesteśmy cali... Magnet nie sądzisz że przydałaby się mu pomoc...? *podchodzi do Kaidana*
Magnet: Coś Ty, *Potrząsnęła Kaidanem w powietrzu.* Jest tylko trochę wymęczony.
Daiki: Zaraz się nim zajmiemy panienko. Na pewno jesteście wszyscy zmęczeni.
Evelie: *wzdycha* Nie jest tak źle.
Magnet: Utknęliśmy w burzy piaskowej na parę miesięcy, a tak to nic szczególnego. *Rzuciła Kaidana na stół od niechcenia.*
Minoru: *przywołał gestem dwoje ludzi którzy zaraz zajęli się nieprzytomnym Kaidanem* Może coś zjecie?
Magnet: *Wzruszyła ramionami.* Mi wystarczy soczek.
Evelie: Dla mnie woda. *usiadła na krześle* Zastanawia mnie co się dzieje w gildii...
Magnet: *Usiadła na krześle, zarzuciła nogi na stół.* W Fairy Tail? pewnie to co zwykle.
Evelie: Czyli rozróba i dramat. Istna sodoma i gomora... A Katsumi, Bisca i Alzack. Pewnie wszyscy się zastanawiają co z nami...
Magnet: Evelie, co teraz robimy? Kalin kontroluje Desierto, nasyła na nas tych pustynnych ninja, i tak dalej...
Evelie: *zamknęła oczy i westchnęła* Twoim zdaniem powinnam się ujawnić i walczyć z wujem?
Magnet: Nie wiem, ja bym komuś przetrzepała skórę dla zasady. Ale to raczej Twój wybór...
Evelie: *uśmiechnęła się do Magnet* Rozmówię się z nim. Zrobię co będzie trzeba.
Magnet: No to ustalone! Tylko jedna kwestia, jak ominiemy te tysiące żołnierzy pod jego rozkazami, i wejdziemy do jego pałacu aby zmusić do rozmowy?
Evelie: Można skorzystać z przejścia które zrobiłam żeby uciekać z pałacu ale nie ma pewności że wciąż istnieje... Można też się ujawnić...wtedy sam po nas przyjdzie
Magnet: Co to za przejście?
Evelie: Korytarz pod ziemią. Inaczej nie mogłam wyjść...
Magnet: Mam chyba plan, Ty skonfrontujesz się z Kalinem, a ja zakradnę się przez to przejście by w razie czego przetrzepać mu skórę.
Evelie: Podoba mi się ten pomysł. Ale jeżeli będą jakieś komplikacje to się wycofujesz. Jasne?
Magnet: Jasne... że nie.
Evelie: Czego się spodziewałam... a co z Kaidanem?
Magnet: Nie wiem, chyba musimy go tu zostawić, inaczej będzie przeszkadzał.
Evelie: Tak będzie najlepiej. *spojrzała na Kaidana* Mam nadzieję że wyzdrowieje...
Magnet: On nie jest chory, on śpi...
Kaidan: *chrapie*
Evelie: Po co ja się przejmuje... * wzdycha *
Magnet: Zostawimy go tutaj, w tym czajniku, mam nadzieję że nic nie rozwali, Makarov nas zabije jak będą kolejne koszty do pokrycia...
Evelie: Miejmy nadzieje że jednak się zachowa... Inaczej Daiki mnie zniszczy..
*Po nocy spędzonej w paradox, Magnet i Evelie ruszyły do pałacu Kalina, zostawiając Kaidana w gildii. Magnet użyła według instrukcji Evelie tajnego przejścia, sama Evelie miała pokazać się Kalinowi.*
Evelie: *wzięła kilka głębokich oddechów i wkroczyła na teren pałacu zwracajac na siebie uwagę wszystkich strażników, zaraz zebrali się wokół niej*
Magnet: *Chodzi gdzieś po tunelach pod pałacem.* No tak, tylko jak mam teraz się zorientować gdzie jestem...
Strażnicy: Kim jesteś i co robisz na terenie pałacu Sułtana Kalina?
Evelie: Moje imię Vallan Cifer. Przyszłam porozmawiać z sułtanen. *powiedziała z godnością, zmieszani i zaskoczeni strażnicy natychmiast zaprowadzili ją do pałacu*
Evelie: *strażnicy zaprowadzili ją do głównej sali, po drodze nie obyło się bez podszeptów i wytykania palcami ze strony mijanych ludzi, gdy doszli do drzwi, otworzyli je i popchneli ją na środek a sami ustawili się pod ścianą* Witaj wuju. Sułtanie Kalinie. *uśmiechnęła się sztucznie patrząc na oblicze swojego wujka*
Kalin: *patrzył na bratanicę nie mogąc uwierzyć że przyszła do niego sama oszczędzając mu niepotrzebnego pościgu za nią. Przeżyła ucieczkę ale mimo wszystko niczego się nie nauczyła. Wie że nie może przeżyć wolna w tym kraju* Witaj Vallan, moja droga. Dawno cie nie widziałem.
Evelie: Och. Jakże niefortunnie. *ukłonila się lekko i podeszła bliżej* Ciebie również miło widzieć. Cieszę się że dopisuje ci zdrowie. Aczkolwiek miałabym prośbę. Mów mi Evelie. Tak się teraz nazywam.
Kalin: Dobrze Evelie. Może opowiesz gdzie podziewałaś się przez ten czas. I co ponownie sprowadza zbiega i przestępcę do ojczyzny...? *spojrzał na nią*
Evelie: Byłam daleko. Nie powinno cię to interesować. Szczególnie że to nie ja jestem przestępcą. Znam prawdę wuju... *patrzy na niego wyzywająco*
Kalin: Radziłbym zachować ostrożność...
Evelie: *jej oczy błysnęły fioletem* Zabiłeś mojego ojca... a ja mam być ostrożna?
Strażnicy: *bez ostrzeżenia zaatakowali ją i powalili na ziemię*
Magnet: *Siedzi na kamieniu.* Cholera... zgubiłam się...
Evelie: *odbezwładnia strażników "Magnet gdzie ty jesteś... " * To było nieostrożne...
Kalin: Jesteś odważna... i przybrałaś na sile od naszego ostatniego spotkania.
Evelie: Ach. Dziękuję... Przestań terroryzować wieśniaków.
Kalin: Chyba odmówię.
Evelie: Stary i uparty... *mamrocze*
Magnet: *Krąży po tunelach.* Byłoby lepiej gdyby te tunele miały jakieś tabliczki...
Magnet: O tutaj są jakieś drzwi... *Weszła z kopnięciem.*
*Magnet dotarła do lochów w których trzymają Macao i Wakabę.*
Macao: Magnet!
Magnet: Hooo...? A co wy staruchy tu robicie?
Macao & Wakaba: TYLKO NIE STARUCHY!
Macao: Uwięzili nas pustynni, musisz nas stąd wyciągnąć.
Magnet: *Za pomocą swojej magii rozerwała kraty w celach Macao i Wakaby.*
Macao: O, dzięki... *Wyszli* A tak w ogóle to przyszliśmy was uratować.
Magnet: Nie mam na to czasu, muszę iść pomóc Evelie, wiecie gdzie jest?
Macao: Nie widzieliśmy jej, a jest w pałacu?
Magnet: A, długa historia, lepiej stąd spadajcie zanim...
*Zaraz pojawiła się zgraja strażników i rzuciła się na trójkę.*
*Tymczasem, w gildii Paradox.*
Kaidan: *Skacze po stołach* OŁŁŁL YEEEEEE!! MINENORU SING ŁIT MI! *Podrzucił mikrofon Minoru.*
Minoru: Nie będę z tobą śpiewał kiedy Vallan jest w niebezpieczeństwie...
Kaidan: Vallan? *Podrapał się po głowie, siadł na tyłek.*
Minoru: Znaczy... Evelie.
Kaidan: Evelie? Nie znam, chodziło ci o Ewę? A właśnie gdzie ona jest? *Rozejrzał się.* I Mangan?
Minoru: Jak to możliwe że ktoś taki jak ty im towarzyszy... *wzdycha* Evelie i Magnet wyruszyły do pałacu.
Kaidan: Pałacu? jakiego pałacu?
Minoru: Jesteś takim idiotą czy tylko udajesz?
Kaidan: Chcesz banana? *Wyciągnął banana i podrzucił do Minoru.*
Daiki: Minoru... nie przesadzaj.
Minoru: Idiota... *łapie banana i odkłada go*
Kaidan: *Podniósł się i podał rękę Minoru.* A ja Kaidan.
Minoru: . . . Oszaleje . . .
*Ciąg dalszy nastąpi.*
Macao: *Leży na wielbłądzie* Czemu dałem się na to namówić...
Wakaba: Oi! Macao! *Krzyknął z tyłu, również leżąc na wielbłądzie.* Pamiętaj... musimy wypatry... *Przysnął.*
Macao: *Odwrócił się leniwie do Wakaby.* To bez sensu, wysyłać starszych w poszukiwaniu młodszych na pustyni... chyba że... *Zadarł wąsa.* Chcieli się nas w ten sposób pozbyyyyyć! *Wrzasnął na całą pustynię.*
Tymczasem gdzie indziej na pustyni...
Kaidan: *Leży tułowiem w piasku, tylko nogi wystają.*
Magnet: *Rozejrzała się.* Burza ustała...
Evelie: *wzdycha ciężko i przeczesuje dłonią włosy * W końcu... nic wam nie jest? *szturcha nogą Kaidana*
Magnet: W sumie... to nie.
Kaidan: *Dalej leży głową w piasku.*
Magnet: *Pociągnęła go za nogę i wyciągnęła.* No tak... dalej śpi. To gdzie miało być to Paradox?
Evelie: Ja..znaczy... *rozgląda się nerwowo i łapie za głowę* To było tam...a może jednak tam... nie wiem...ta burza mnie zmyliła. *bierze głęboki oddech* W okolicy nie ma żadnych zwierząt. Nie wiem gdzie jesteśmy. Magnet...
Magnet: *Robi krok w którymś kierunku, nagle się zatrzymuje.* To bez znaczenia. *Rozejrzała się.*
*Z głębokich piasków wyskoczyła grupa uzbrojonych w miecze zamaskowanych pustynnych wojowników.*
Magnet: Mamy towarzystwo... *Strzeliła palcami i przyjęła postawę do walki.*
Evelie: Cholera... *stanęła na równe nogi i rozejrzała się mierząc wzrokiem przeciwników*
Pustynny: Przyszliśmy po uciekinierkę! Wydasz ją nam, a zostaniesz obsypana złotem! *Jeden z pustynnych wskazał Evelie spoglądając na Magnet.*
Evelie: Jak się o mnie dowiedzieli... *zszokowana i wystraszona spogląda na Magnet*
Magnet: Słaba umowa, na złoto nie działa mój magnetyzm.
Pustynny: W takim razie zginiecie wszyscy! *Rzucił się z dwoma mieczami do ataku na Magnet.*
Magnet: *Wyszczerzyła się.*
Pustynny: *Zanim dosięgnął Magnet mieczem, jego broń odgięła się się w bok, spojrzał to na miecz, to na Magnet, to na miecz.*
Magnet: *Zasadziła mu takiego kopa że umarł z głodu w powietrzu.*
Pustynni: *Ruszyli do ataku*
Evelie: *złapała w iluzje dwóch przeciwnków, którzy natychmiast zaczęli atakować innych pustynnych*
Magnet: *Kopie, bije, łamie, rzuca pustynnymi bez skrupułów.*
Pustynny: Za mało nam płacą.... wrr... *Połowa Pustynnych zaczęła wskakiwać w piasek i znikać z pola walki.*
Magnet: Ej! Dopiero się rozkręcam! *Łapie nieprzytomnego Kaidana za nogi i zaczyna machać nim uderzając pustynnych niczym bronią.*
Evelie: *odrzuciła na boki pustynnymi i spojrzała na Magnet* Magnet...skrzywdzisz go...
Magnet: *Złapała jednego z pobitych Pustynnych i zaczęła okładać po twarzy.* Kto was przysłał?
Pustynny: S-S-Sułtan! *Dostaje po gębie.*
Evelie: *doskoczyła do nich i spojrzała pustynnemu w oczy* Sułtan? *wysyczała grobowym tonem* Sułtan Kalin?
Pustynny: *Powypadały mu zęby.* T...tfaaak!
Evelie: *jej oczy błysnely fioletem a pustynny wyleciał w górę i upadł kilka metrów dalej na ziemię*
Pustynny: *Leży z iksami na oczach, stwierdzony zgon.*
Magnet: U... uuuuu.... chyba się z tego nie wyliże.
Evelie: Och...*skrzywiła się lekko* Nie chciałam tak mocno...
Magnet: No dobra, to o co chodzi z tym Sułtanem, i czemu ci goście nas atakują?
Evelie: Sułtan Kalin to mój wujek... chce mnie prawdopodobnie pojmać przez to że poznałam jego sekret...
Magnet: No... to musimy mu złoić skórę aby przestał.
Evelie: To nie będzie takie proste. Za nim stoi cała armia gotowa spełnić każdy jego rozkaz...mieszkańcy też mogą być po jego stronie. Nie wiadomo jakie informacje rozgłosił na mój temat...
Magnet: *Usiadła na leżącym na piasku Kaidanie.* To co teraz zrobimy?
Evelie: Nie wiem... *westchnęła siadając na piasku i przyciagnęła kolana pod brodę* To nie jest bezpieczne miejsce... nie wiem co mam robić...
*Tymczasem gdzieś indziej..*
Macao: Jedziemy już 8 godzinę, i nie ma wokół niczego ani nikogo!
Wakaba: Bo mogłeś zabrać mapę, ty stary pryku!
Macao: SAM JESTEŚ STARY!
*Z piasku wyskoczyli pustynni wojownicy.*
Pustynny: Hej wy! Jesteście z Fairy Tail, prawda? *Wskazał na znaczek na siodle wielbłąda.*
Macao: A coście za jedni co?
Pustynni: *Rzucili się na dwóch staruchów i pojmali, uwiązując na sznurze.*
Wakaba i Macao: CHCIELI SIĘ NAS POZBYYYYYĆ! *Wrzasnęli na całą pustynię.*
Magnet: Hmmm... słyszałam coś... albo to po prostu moja wyobraźnia.
Evelie: Co takiego? Może to znowu ci co nas zaatakowali?
Magnet: No nic. *Podniosła się.* Jesteśmy na środku pustyni, gdzie słońce nas nienawidzi, ludzie nas próbują zabić, piasek sypie w oczy, a Kaidan śpi. *Otrzepała swoje syntetyczne ubranko z piachu.* Powinniśmy iść szukać tego czajnika z piaskowca, może tam nam pomogą...
Evelie: To chyba jak na razie jedyne możliwe wyjście. *wstała otrzepując tyłek z piachu, podniosła za pomocą magii nieprzytomnego Kaidana i rozejrzała się* Tylko...gdzie?
Magnet: *Podniosła udającego rannego Pustynnego.* Hej ty! Jako że twoi koledzy cię tu zostawili jesteś skazany doprowadzić nas do gildii Paradox!
Pustynny: *Zaburczał pod nosem.* No dobra już dobra... Chodźcie, tylko puścicie mnie potem wolno, chcę obejrzeć nowy odcinek Drugiej Miłości.
Magnet: Nowy odcinek? Przecież lecą teraz tylko powtórki.
Pustynny: Nie... bo byliście pod magiczną burzą piaskową Kalina, i dla was czas stanął w miejscu. *Prowadzi trójkę w stronę Paradox przez pustynię.*
Magnet: Zaraz... czyli przez cały miesiąc byliśmy wewnątrz tej burzy piaskowej?!
Evelie: Co takiego?! *spojrzała na pustynnego z miną jakby dostała brudną skarpetką w twarz*
Pustynny: No bo... Kalin dał nam zaklęcie burzy piasków czasu, kazał nam was potem odszukać i przyprowadzić. Ale że burza wymknęła się spod kontroli, trochę się nam to przeciągnęło. *Podrapał się niezręcznie po głowie.*
Evelie: Czy wiesz co Kalin chciał z nami zrobić jak już nas byście przyprowadzili?
Pustynny: Zdaje mi się że zabić wszystkich, a Ciebie pojmać, po to aby potorturować czy coś takiego... *Wzruszył ramionami.* Nie pytałem dopóki dawał klejnoty.
Evelie: Oryginalnie wujaszku... *mruknęła pod nosem* A jak się wam żyje po śmierci poprzedniego sułtana? Nie rządził długo. Zmarł tak nagle a jego urząd objął młodszy brat...nie zastanawia was dlaczego zdrowy, młody człowiek tak nagle umarł...?
Pustynny: E... panienko, odkąd rządzi nowy Sułtan to kraj stanął na głowie. Mieszkańcy Desierto mają ograniczony dostęp do wody, Kalin nakazał dać większe zaopatrzenie tylko tym którzy albo wstąpią do armii, albo będą pracować dla niego w kopalniach. Dzięki temu całe zastępy tych głupich mieszkańców zostały zredukowane, a armia rośnie w siłę... O, podobno Kalin zamierza niedługo uderzyć na Minstrel wykorzystując całe to zamieszanie z demonem.
Magnet: I wszystkim to odpowiada? rycie surowców i oddawanie wody na rzecz wojska?
Pustynny: Mi odpowiada!
Evelie: Jeśli tak dalej pójdzie to kraj straci nie tylko wodę ale też ostatnie ziemię jakie nadają się do uprawy.. a jeśli zaatakuje Monstrel może stracić dużo więcej. Czy ten idiota naprawdę nie widzi co robi?! Ojciec by na to nie pozwolił. Tak samo jak dziadek... *warknęła* Muszę coś z tym zrobić inaczej ten kraj popadnie w ruinę, a wtedy wszyscy ucierpią. Nawet armia.
Pustynny: Najlepiej sami zobaczycie, w drodze do Paradox zahaczymy o wioskę Akar, o nawet ją widzę. *Wskazał rysującą się na horyzoncie pustynną wioskę.*
*Czwórka wchodzi do wioski w której domy są w kształcie prostokątów, krzywe, z kamienia piaskowego, z dziurami wpuszczającymi światło zamiast normalnych okien, drzwi drewniane, deski w nich powycinane bez ładu czy składu. Wszystko jest mdłe, beżowe, jedynie kilka baldachimów targowiska o różnych kolorach stanowi jakiś kontrast z biednym wystrojem wioski. Mieszkańcy wewnątrz poubierani w długie jasne ubiory, najczęściej z nakryciami głów i twarzy ze względu na pustynny klimat.*
Evelie: *obserwowała mieszkańców a w jej oczach wzbidrały łzy* Jak on mógł do tego dopuścić... ci ludzie... jak oni mają przeżyć bez wody...
Kupiec: *Jakiś kupiec wydarł się na cały głos.* WODA! TYLKO MARNE 80 000 klejnotów za litr! Okazja życia!
Magnet: Łoooo... 80 000 klejnotów?! Zaraz... przecież tyle mniej więcej kosztuje wynajem kawalerki w Magnolii.
Evelie: I to całkiem sporej kawalerki...
Pustynny: Nie przejmujcie się, większość tutejszych i tak pracuje w kopalni, tam dostają za pół darmo, pozostali... znaczy się starcy, dzieci i ci co nie mogą pracować ani nie nadają się do armii mają pecha. Albo ktoś na nich pracuje, albo po prostu no wiecie...
Magnet: Taa, domyśliłam się...
Evelie: Ale tak nie można... *zwiesiła głos, wiedziała że dalsza dyskusja nic nie da*
Pustynny: No nic, zmywajmy się stąd zanim wyłapie nas straż Kalina, a nie chcę być przy was kiedy to się stanie bo mnie obedrą ze skóry.
Magnet: Pomocny jesteś, mam wrażenie że jak cię puścimy wolno to i tak nas wydasz.
Pustynny: Co mi szkodzi, powiem Kalinowi, dostanę jakąś prowizję, i tak idziecie do Paradox gdzie jego wpływy są najmniejsze obecnie.
Magnet: Ruszajmy do Paradox.
*Powędrowali do czajnika z piaskowca.*
Pustynny: Oto wasza gildia, a ja... *Zanurkował w piasku i zniknął.* A mogłem zrobić to wcześniej... *Słychać jedynie spod ziemi.*
Evelie: Wcześniej to ja mogłam cie zabić! *krzyknęła jeszcze do pustynnego, który zniknął w piasku*
Magnet: *Machnęła ręką.* Przyjemniaczek. *Podeszła do gildii kopnęła drzwi wchodząc do środka jak to ma w zwyczaju.*
Evelie: *weszła za nią* Witam wszystkich!
Minoru: Vall... Evelie! Nic wam nie jest?! Tyle czasu minęło...
Magnet: *Rozpostarła włosy ręką.* Nic mi nie jest!
Magnet: *Złapała za kudły nieprzytomnego Kaidana i uniosła w powietrze.* Jemu też raczej nic.
Evelie: Jesteśmy cali... Magnet nie sądzisz że przydałaby się mu pomoc...? *podchodzi do Kaidana*
Magnet: Coś Ty, *Potrząsnęła Kaidanem w powietrzu.* Jest tylko trochę wymęczony.
Daiki: Zaraz się nim zajmiemy panienko. Na pewno jesteście wszyscy zmęczeni.
Evelie: *wzdycha* Nie jest tak źle.
Magnet: Utknęliśmy w burzy piaskowej na parę miesięcy, a tak to nic szczególnego. *Rzuciła Kaidana na stół od niechcenia.*
Minoru: *przywołał gestem dwoje ludzi którzy zaraz zajęli się nieprzytomnym Kaidanem* Może coś zjecie?
Magnet: *Wzruszyła ramionami.* Mi wystarczy soczek.
Evelie: Dla mnie woda. *usiadła na krześle* Zastanawia mnie co się dzieje w gildii...
Magnet: *Usiadła na krześle, zarzuciła nogi na stół.* W Fairy Tail? pewnie to co zwykle.
Evelie: Czyli rozróba i dramat. Istna sodoma i gomora... A Katsumi, Bisca i Alzack. Pewnie wszyscy się zastanawiają co z nami...
Magnet: Evelie, co teraz robimy? Kalin kontroluje Desierto, nasyła na nas tych pustynnych ninja, i tak dalej...
Evelie: *zamknęła oczy i westchnęła* Twoim zdaniem powinnam się ujawnić i walczyć z wujem?
Magnet: Nie wiem, ja bym komuś przetrzepała skórę dla zasady. Ale to raczej Twój wybór...
Evelie: *uśmiechnęła się do Magnet* Rozmówię się z nim. Zrobię co będzie trzeba.
Magnet: No to ustalone! Tylko jedna kwestia, jak ominiemy te tysiące żołnierzy pod jego rozkazami, i wejdziemy do jego pałacu aby zmusić do rozmowy?
Evelie: Można skorzystać z przejścia które zrobiłam żeby uciekać z pałacu ale nie ma pewności że wciąż istnieje... Można też się ujawnić...wtedy sam po nas przyjdzie
Magnet: Co to za przejście?
Evelie: Korytarz pod ziemią. Inaczej nie mogłam wyjść...
Magnet: Mam chyba plan, Ty skonfrontujesz się z Kalinem, a ja zakradnę się przez to przejście by w razie czego przetrzepać mu skórę.
Evelie: Podoba mi się ten pomysł. Ale jeżeli będą jakieś komplikacje to się wycofujesz. Jasne?
Magnet: Jasne... że nie.
Evelie: Czego się spodziewałam... a co z Kaidanem?
Magnet: Nie wiem, chyba musimy go tu zostawić, inaczej będzie przeszkadzał.
Evelie: Tak będzie najlepiej. *spojrzała na Kaidana* Mam nadzieję że wyzdrowieje...
Magnet: On nie jest chory, on śpi...
Kaidan: *chrapie*
Evelie: Po co ja się przejmuje... * wzdycha *
Magnet: Zostawimy go tutaj, w tym czajniku, mam nadzieję że nic nie rozwali, Makarov nas zabije jak będą kolejne koszty do pokrycia...
Evelie: Miejmy nadzieje że jednak się zachowa... Inaczej Daiki mnie zniszczy..
*Po nocy spędzonej w paradox, Magnet i Evelie ruszyły do pałacu Kalina, zostawiając Kaidana w gildii. Magnet użyła według instrukcji Evelie tajnego przejścia, sama Evelie miała pokazać się Kalinowi.*
Evelie: *wzięła kilka głębokich oddechów i wkroczyła na teren pałacu zwracajac na siebie uwagę wszystkich strażników, zaraz zebrali się wokół niej*
Magnet: *Chodzi gdzieś po tunelach pod pałacem.* No tak, tylko jak mam teraz się zorientować gdzie jestem...
Strażnicy: Kim jesteś i co robisz na terenie pałacu Sułtana Kalina?
Evelie: Moje imię Vallan Cifer. Przyszłam porozmawiać z sułtanen. *powiedziała z godnością, zmieszani i zaskoczeni strażnicy natychmiast zaprowadzili ją do pałacu*
Evelie: *strażnicy zaprowadzili ją do głównej sali, po drodze nie obyło się bez podszeptów i wytykania palcami ze strony mijanych ludzi, gdy doszli do drzwi, otworzyli je i popchneli ją na środek a sami ustawili się pod ścianą* Witaj wuju. Sułtanie Kalinie. *uśmiechnęła się sztucznie patrząc na oblicze swojego wujka*
Kalin: *patrzył na bratanicę nie mogąc uwierzyć że przyszła do niego sama oszczędzając mu niepotrzebnego pościgu za nią. Przeżyła ucieczkę ale mimo wszystko niczego się nie nauczyła. Wie że nie może przeżyć wolna w tym kraju* Witaj Vallan, moja droga. Dawno cie nie widziałem.
Evelie: Och. Jakże niefortunnie. *ukłonila się lekko i podeszła bliżej* Ciebie również miło widzieć. Cieszę się że dopisuje ci zdrowie. Aczkolwiek miałabym prośbę. Mów mi Evelie. Tak się teraz nazywam.
Kalin: Dobrze Evelie. Może opowiesz gdzie podziewałaś się przez ten czas. I co ponownie sprowadza zbiega i przestępcę do ojczyzny...? *spojrzał na nią*
Evelie: Byłam daleko. Nie powinno cię to interesować. Szczególnie że to nie ja jestem przestępcą. Znam prawdę wuju... *patrzy na niego wyzywająco*
Kalin: Radziłbym zachować ostrożność...
Evelie: *jej oczy błysnęły fioletem* Zabiłeś mojego ojca... a ja mam być ostrożna?
Strażnicy: *bez ostrzeżenia zaatakowali ją i powalili na ziemię*
Magnet: *Siedzi na kamieniu.* Cholera... zgubiłam się...
Evelie: *odbezwładnia strażników "Magnet gdzie ty jesteś... " * To było nieostrożne...
Kalin: Jesteś odważna... i przybrałaś na sile od naszego ostatniego spotkania.
Evelie: Ach. Dziękuję... Przestań terroryzować wieśniaków.
Kalin: Chyba odmówię.
Evelie: Stary i uparty... *mamrocze*
Magnet: *Krąży po tunelach.* Byłoby lepiej gdyby te tunele miały jakieś tabliczki...
Magnet: O tutaj są jakieś drzwi... *Weszła z kopnięciem.*
*Magnet dotarła do lochów w których trzymają Macao i Wakabę.*
Macao: Magnet!
Magnet: Hooo...? A co wy staruchy tu robicie?
Macao & Wakaba: TYLKO NIE STARUCHY!
Macao: Uwięzili nas pustynni, musisz nas stąd wyciągnąć.
Magnet: *Za pomocą swojej magii rozerwała kraty w celach Macao i Wakaby.*
Macao: O, dzięki... *Wyszli* A tak w ogóle to przyszliśmy was uratować.
Magnet: Nie mam na to czasu, muszę iść pomóc Evelie, wiecie gdzie jest?
Macao: Nie widzieliśmy jej, a jest w pałacu?
Magnet: A, długa historia, lepiej stąd spadajcie zanim...
*Zaraz pojawiła się zgraja strażników i rzuciła się na trójkę.*
*Tymczasem, w gildii Paradox.*
Kaidan: *Skacze po stołach* OŁŁŁL YEEEEEE!! MINENORU SING ŁIT MI! *Podrzucił mikrofon Minoru.*
Minoru: Nie będę z tobą śpiewał kiedy Vallan jest w niebezpieczeństwie...
Kaidan: Vallan? *Podrapał się po głowie, siadł na tyłek.*
Minoru: Znaczy... Evelie.
Kaidan: Evelie? Nie znam, chodziło ci o Ewę? A właśnie gdzie ona jest? *Rozejrzał się.* I Mangan?
Minoru: Jak to możliwe że ktoś taki jak ty im towarzyszy... *wzdycha* Evelie i Magnet wyruszyły do pałacu.
Kaidan: Pałacu? jakiego pałacu?
Minoru: Jesteś takim idiotą czy tylko udajesz?
Kaidan: Chcesz banana? *Wyciągnął banana i podrzucił do Minoru.*
Daiki: Minoru... nie przesadzaj.
Minoru: Idiota... *łapie banana i odkłada go*
Kaidan: *Podniósł się i podał rękę Minoru.* A ja Kaidan.
Minoru: . . . Oszaleje . . .
*Ciąg dalszy nastąpi.*
piątek, 14 sierpnia 2015
"Wystarczy się oddać iluzji, aby odczuć realne konsekwencje."
-Dzień dobry. Mam na imię Gumi...No tak...Um...Nazwisko...Cóż, niech pani wpisze Shirayuki. Tak. Urodziny odprawiam 20 grudnia. Mam 17 lat...Rok? No to było w 798 roku. No tak, tak. Pochodzenie...Cóż, moje pochodzenie jest niezbyt znane...Hehehe...Ale niech się pani nie przejmuje i wpisze Magnolie. Moja magia? No cóż...Używam iluzji i szukam jeszcze czegoś, co sprawiło by, że była bym chociaż odrobinę przydatna. No widzi pani, nie jestem zbyt silna, chociaż po morderczym treningu z Neimą trochę stałam się silniejsza, także mogę się już sama obronić! Czasem potrafię obmyślić dobry plan...Mój wygląd? No...Krótkie zielone włosy...A nie, niech pani się z tym nie męczy, mogę wypełnić to za panią! Hehe...
A więc co tam mamy...Wygląd-Krótkie włosy o kolorze zielonym, oczy w zależności od światła są albo zielone, albo złote. Jestem raczej drobna. Bardzo drobna, powiedziała bym. Mam zaledwie 160 cm...Um, jestem chorobliwie chuda, bo mało jem, ale to już nie moja wina! Kiedy nie jestem głodna, to nie jem, prawda?
Charakter-No tu bywa zmiennie. Na pewno jestem bardzo uczuciowa. Tak, łatwo mnie zranić...Mimo to, praktycznie zawsze się uśmiecham! Neima-sama mówi mi czasem, że jestem silna, a zarazem urocza, ale ja w sobie nie widzę siły. No nie wiem co mogła bym jeszcze napisać. Najlepiej poznać mnie osobiście i ocenić. Tak uważam!
Historia-Cóż, odkąd pamiętam, to byłam sama...Zawsze ludzie mnie odpychali. Nikt mnie nie tolerował. W końcu byłam sierotą, a tacy jak ja są zwyczajnie uciążliwi dla tych normalnych. Będąc dzieckiem marzyłam o tym, aby ludzie przestali patrzeć na mnie z góry. Żeby nie patrzyli na mnie z politowaniem, czy też odrazą. Niektórzy nawet się mnie bali, mówiąc, że przynoszę pecha! Tak właśnie przeżyłam kilka lat i kiedy skończyłam 7, to spotkałam
pewne rodzeństwo. Również sieroty. Rinko-chan i Oni-chan... przygarnęli mnie, mimo tego, że wtedy miałam paskudny charakterek. Trzymaliśmy się zawsze razem.
Jak rodzina...Tak, moja pierwsza rodzina...Ale nagle przydarzyło się coś strasznego. Pewnego dnia odkryłam, że potrafię tworzyć iluzję. Wtedy było to takie wspaniałe! Niestety jakiś gang mnie wyczaił. Dla zwykłych opryszków iluzja jest zawsze przydatna. No oczywistą rzeczą była moja niezgoda. Nie miałam zamiaru pracować dla złych ludzi...Dlatego też użyłam na nich iluzji, ale nie panowałam nad nią za bardzo i zostałam zaatakowana przez ten gang. Wtedy do akcji wkroczył oni-chan. On był bardzo silny, po pokonał ich wszystkich, ale wtedy jeden z nich zaatakował mnie. Jedyne co wtedy widziałam, to nóż, pędzący w moją stronę i zaraz potem plecy braciszka. Były takie duże i ciepłe...
Na koniec była tylko krew. Dalej nic nie pamiętam, tylko to, jak klęczałam przy ciele tego, którego ciało wcześniej mnie osłoniło. Płakałam. Wtedy właśnie płakałam po raz pierwszy. Oczywiście nie potrafiłam wyjaśnić nic Rinko. W końcu to przeze mnie on zginął, dlatego też całą winę przyjęłam na siebie. Miałam 14 lat, kiedy ją zostawiłam. Ignorując jej płacz i błagania, nie potrafiłam z nią zostać. Bałam się, że mój pech i na nią się przeniesie...
Niedługo po tym spotkałam Neimę. Kobietę, która matkowała mi przez kilka lat. Kobietę, która nauczyła mnie wszystkiego, co teraz potrafię. Po trzech latach u niej usłyszałam o Rinko i o tym, że chce się na mnie zemścić. Wtedy zrozumiałam, że muszę umrzeć i kiedy już się z tym pogodziłam, to spotkałam bardzo dziwne osoby. Silne i zabawne...Które sprawiły, że znów chciałam żyć! Moi przyjaciele...Moja pierwsza miłość...
A teraz przesiaduję w gildii Akiego. Nazywamy się Kazoku. Taka ciepła i miła nazwa!
Zainteresowania-Bardzo lubię książki. To dzięki nim moja iluzja się rozwija. W końcu polega ona na wyobraźni, a czym bujniejsza wyobraźnia, tym lepsza iluzja!
Ciekawostki!
Znak gildii mam na lewym biodrze.
Potrafię grać na flecie.
Mam marzenie, żeby założyć taką prawdziwą i kochającą się rodzinę...Ale cii...To jest już sekret!
No to chyba tyle. Bardzo pani dziękuję za to wszystko i w ogóle...Dobranoc...?
A więc co tam mamy...Wygląd-Krótkie włosy o kolorze zielonym, oczy w zależności od światła są albo zielone, albo złote. Jestem raczej drobna. Bardzo drobna, powiedziała bym. Mam zaledwie 160 cm...Um, jestem chorobliwie chuda, bo mało jem, ale to już nie moja wina! Kiedy nie jestem głodna, to nie jem, prawda?
Charakter-No tu bywa zmiennie. Na pewno jestem bardzo uczuciowa. Tak, łatwo mnie zranić...Mimo to, praktycznie zawsze się uśmiecham! Neima-sama mówi mi czasem, że jestem silna, a zarazem urocza, ale ja w sobie nie widzę siły. No nie wiem co mogła bym jeszcze napisać. Najlepiej poznać mnie osobiście i ocenić. Tak uważam!
Historia-Cóż, odkąd pamiętam, to byłam sama...Zawsze ludzie mnie odpychali. Nikt mnie nie tolerował. W końcu byłam sierotą, a tacy jak ja są zwyczajnie uciążliwi dla tych normalnych. Będąc dzieckiem marzyłam o tym, aby ludzie przestali patrzeć na mnie z góry. Żeby nie patrzyli na mnie z politowaniem, czy też odrazą. Niektórzy nawet się mnie bali, mówiąc, że przynoszę pecha! Tak właśnie przeżyłam kilka lat i kiedy skończyłam 7, to spotkałam
pewne rodzeństwo. Również sieroty. Rinko-chan i Oni-chan... przygarnęli mnie, mimo tego, że wtedy miałam paskudny charakterek. Trzymaliśmy się zawsze razem.
Jak rodzina...Tak, moja pierwsza rodzina...Ale nagle przydarzyło się coś strasznego. Pewnego dnia odkryłam, że potrafię tworzyć iluzję. Wtedy było to takie wspaniałe! Niestety jakiś gang mnie wyczaił. Dla zwykłych opryszków iluzja jest zawsze przydatna. No oczywistą rzeczą była moja niezgoda. Nie miałam zamiaru pracować dla złych ludzi...Dlatego też użyłam na nich iluzji, ale nie panowałam nad nią za bardzo i zostałam zaatakowana przez ten gang. Wtedy do akcji wkroczył oni-chan. On był bardzo silny, po pokonał ich wszystkich, ale wtedy jeden z nich zaatakował mnie. Jedyne co wtedy widziałam, to nóż, pędzący w moją stronę i zaraz potem plecy braciszka. Były takie duże i ciepłe...
Na koniec była tylko krew. Dalej nic nie pamiętam, tylko to, jak klęczałam przy ciele tego, którego ciało wcześniej mnie osłoniło. Płakałam. Wtedy właśnie płakałam po raz pierwszy. Oczywiście nie potrafiłam wyjaśnić nic Rinko. W końcu to przeze mnie on zginął, dlatego też całą winę przyjęłam na siebie. Miałam 14 lat, kiedy ją zostawiłam. Ignorując jej płacz i błagania, nie potrafiłam z nią zostać. Bałam się, że mój pech i na nią się przeniesie...
Niedługo po tym spotkałam Neimę. Kobietę, która matkowała mi przez kilka lat. Kobietę, która nauczyła mnie wszystkiego, co teraz potrafię. Po trzech latach u niej usłyszałam o Rinko i o tym, że chce się na mnie zemścić. Wtedy zrozumiałam, że muszę umrzeć i kiedy już się z tym pogodziłam, to spotkałam bardzo dziwne osoby. Silne i zabawne...Które sprawiły, że znów chciałam żyć! Moi przyjaciele...Moja pierwsza miłość...
A teraz przesiaduję w gildii Akiego. Nazywamy się Kazoku. Taka ciepła i miła nazwa!
Zainteresowania-Bardzo lubię książki. To dzięki nim moja iluzja się rozwija. W końcu polega ona na wyobraźni, a czym bujniejsza wyobraźnia, tym lepsza iluzja!
Ciekawostki!
Znak gildii mam na lewym biodrze.
Potrafię grać na flecie.
Mam marzenie, żeby założyć taką prawdziwą i kochającą się rodzinę...Ale cii...To jest już sekret!
No to chyba tyle. Bardzo pani dziękuję za to wszystko i w ogóle...Dobranoc...?
"I znów nadeszły dni, w których uśmiech wita na mej twarzy."
-No ileż można wam powtarzać, że nazywam się Luna Dragneel! Mam 17 lat...Ugh, co was obchodzi dokładna data?! Wy szuje! Zapiszcie to sobie, bo ostatni raz mówię, że urodziłam się 6 sierpnia...Rok też? No nie możesz sobie tego idioto policzyć? Pff...798 rok. Tak. Zapisałeś? No to teraz pisz dalej! Mieszkam od niedawna znów w Fiore...Gówno Cię obchodzi czemu od niedawna! Pisz, a nie zadawaj głupich pytań cioto! Jestem magiem ognia...Jeszcze się uczę i kiedyś będę taka jak ojciec, albo i nawet silniejsza! Zobaczysz! Nahahahahaha! Pokonam tego starego pryka! W ogóle wszystkich pokonam! Jak wyglądam? A co? Nie widzisz? Ja pierdziele...Że też muszę takie coś odpierdalać...Daj mi już to! Sama napiszę!
Wygląd-No...Różowe długie włosy, niebieskie oczy, ładna twarz, duże cycki, kształtny tyłek...Ja kurwa boginią powinnam być. Podziwiajcie mnie kmiotki...Chociaż maskowanie się idzie mi tak wspaniale, że no...Normalnie jestem nie do poznania czasem!
Charakter-No przecież urocza, miła, spokojna...yyyy...co tam jeszcze...No ogółem mam charakterek po ojcu...Co? Że niby ja nie jestem spokojna?! A chcesz poczuć moją stopę na swojej twarzy?! Nie? To masz szczęście~!
Historia-No kurde urodziłam się w Fiore i do 11 roku życia tam przebywałam. Kiedy byłam malutka, taka tyci tyci słodkie małe gówno, to często płakałam. Byłam po prostu słaba i latałam ciągle do mojego, że tak to ujmę "braciszka". On mnie pocieszał i sraty taty...No ale cóż, jako córka samego Natsu Dragneel'a
nie mogłam być wiecznie słaba i polegać na innych, dlatego też w wieku 11 lat uciekłam z domu na poszukiwanie smoka! Chciałam być taka jak tata...Chciałam, żeby był dumny...No ale niestety, nie znalazłam ich. Tak, tak. Śmiejcie się ze mnie...Ale wtedy naprawdę mi na tym strasznie zależało. W końcu po 3 latach mi się znudziło, więc wyruszyłam na poszukiwanie kogoś, kto nauczył by mnie czegoś ciekawego. Szukałam siły gdzie indziej. Tak natrafiłam na Neimę. Kobietę, która nauczyła mnie więcej niżbym chciała. Spędziłam u niej kolejne 3 lata i dopiero teraz wróciłam do domu~! Szczęśliwi? Nie? To kij wam w oko, bo w dupę za przyjemnie...
Zainteresowania-No oczywiście, że walka! Alkohol...I ogółem to wszystko co jest małe, płaskie i urocze...Matulu...Gdzie jest moja Layla?! Ona jest płaska, mała i urocza! Tak ją kocham!
Ciekawostki........
Mam bliznę na plecach...Ale to jest coś, o czym nawet rodzice nie wiedzą! Nikt nigdy jej nie zobaczył i nie zobaczy!
Kiedy się upiję (a mam nadzwyczaj mocną głowę), to mam mocną chcice...
No na trzeźwo też mam, ale mniejszą~!
Nigdy nie płaczę
Nigdy nie ma mi zimno!
Choroba to nie moja bajka!
Mało rzeczy mnie może wystraszyć!
Lubię jeść.
No i kocham małe, słodkie i płaskie rzeczy, ale to już zapewne wiecie...
W ogóle...
LECĘ DO CIEBIE MOJE KOCHANIE!
Subskrybuj:
Posty (Atom)