wtorek, 31 marca 2015

''Żeby zaistniał koniec, musiał istnieć początek''

Był słoneczny dzień sierpnia, skwar doskwierał a ryby prawie gotowały się w rzekach i jeziorach. Na ulicach nie było wielu ludzi... większość albo szykowała się do pracy... szkoły, lub nie chciała się ruszać z miejsca ryzykując udar mózgu...lub coś gorszego. Jedną z ulic jechał młody mężczyzna na motorze o niezwykłym kolorze – ciemnym granacie. Sam też przykuwał uwagę gapiów, mimo że było blisko czterdzieści stopni, jego ubiór składał się ze skórzanej kurtki. Plusem nie była też jego gęsta czupryna o czarnej barwie. Idiota... mogli pomyśleć jedni, lekkoduch mogli dodać drudzy. Zawsze gdy był w Clover oglądał stare budynki. Interesowały go takie miasteczka. Są spokojne i ciche, wszystko w nich żyło swoim własnym rytmem, nie było widać wszędobylskiego pośpiechu i ''bylejakości'' jak w dużych metropoliach. A on uwielbiał spokój... dawało mu komfort przemyślenia niektórych spraw jakich nie mógł rozstrzygać w innych okolicznościach, bardziej lub mniej niebezpiecznych... pod różnym względem. Czas swobodnej jazdy się skończył, a motor powoli wtoczył się na parking pod kawiarnią w centrum miasta. Po chwili brzmienie silnika ustało. Mężczyzna zsiadł z wehikułu, następnie kierując się ku drzwi nad którymi widniał szyld ''Kopakarana''.Od dawna zastanawiał się o co chodzi z tą ''pokopaną'' nazwą. Gdy tylko otworzył wrota lokalu zauważył machającą barmankę. Dziewczyna młodsza od niego o rok, może dwa, o złotych włosach i czarnych oczach. Posiadała ciekawą, nieco egzotyczna urodę, jakby nie pochodziła z Fiore lecz gdzieś z wschodu. Podszedł do niej nieśpiesznym krokiem i chwycił już postawiony na szynku kubek ciemnej parującej cieczy.
-Dzwoniłaś- odezwał się popijając swój ulubiony napój, od razu można było zauważyć na jego twarzy znaczną poprawę humoru, zupełnie jakby ktoś z barków zdjął mu tonę ziemniaków.
- A ty mógłbyś odbierać od razu, Raiben.- fuknęła w odpowiedzi udając obrażoną.
-Byłem zajęty.- pokręcił głową lekko unosząc kąciki ust- Dobrze, po co mnie tu sprowadziłaś?
-Z jego powodu.- wskazała ruchem głowy siedzącego w rogu chudego człowieka o siwej czuprynie i staranie ułożonej brodzie, ubranego w drogi szary garnitur z szarą aktówką u boku. Widać było że jest nieco zestresowany i nerwowy, co chwile wiercił się na krześle spoglądając na zegar zawieszony centralnie nad nim- Przyszedł dwie godziny temu... od razu zaczynając wypytywać się o Ciebie, był mocno zdenerwowany, zresztą sam widzisz.
-Dzięki za kontakt-uśmiechnął się tylko do niej, zabierając kubek i pochodząc do mężczyzny od tyłu- Podobno czeka pan na mnie.- odezwał się spokojnym, pozbawionym nerwów głosem. Mężczyzna obrócił głowę jak oparzony spoglądając na czarnowłosego, po czym nieco się uspokoił i powstał wyciągając dłoń
-Witam Pa...
-Niech pan nie kończy, nie jest to konieczne. Szanuje sprawy klientów dlatego ich nazwy czy imiona nie grają dla mnie roli -dłoń jednak podał, po czym wskazał na krzesło samemu siadając naprzeciwko- Proszę, niech pan opowiada...w czym mogę pomóc?
-Więc jest tak jak mówią...widzę więc że właściwie pana poleciłem. -zaśmiał się nieco zduszonym śmiechem- Widzi pan.. jestem przedstawicielem pewnej...hm, kompanii. Tworzymy przedmioty które mogą wywrzeć na świecie swoje piętno...a jednocześnie są bardzo kosztowne...oraz można na nich dużo zarobić. Jednak od jakiegoś czasu ktoś stara się sabotować pracę nad naszym najnowszym ''prototypem''. Na razie nieskuteczne...jednak gdyby to się udało cała organizacja mogła by pójść z nim na dno.
 - Mam więc zapewnić mu bezpieczeństwo tak?- spytał młodszy mężczyzna bardziej by jednak pociągnąć rozmowę ku konkretnemu celu niż chcąc uzyskać potwierdzenie.
-Tak. Za parę dni ma zostać przetransportowany stąd do Oshibany na finalne testy. To ostatni moment by ktoś mógł z nim coś zrobić. Moi szefowie obawiają się, że ktoś będzie usiłował nam go odebrać w trakcie podróży w konwoju. Zaplanowane są trzy trasy, i trzy różne orszaki, tylko jeden prawdziwy...obawiamy się jednak że w firmie jest kret, i prawdziwa droga została już sprzedana. Moi szefowie pragną by oczyścił Pan drogę ''prototypowi'' w sposób który nie zaalarmuje nawet konwojentów.-urwał na chwilę łykając nieco wody z szklanki przed nim-Myślę że ta kwota powinna pokryć twoje usługi. -zapisał na małej żółtej kartce kilka cyfr po czym podsunął ją Raibenowi-Oczywiście jeśli podczas Pana działań zdoła pań ustalić kto jest zdrajcą jesteśmy w stanie wypłacić panu sowitą premię. Nie muszę chyba wspominać że w razie sukcesu mógłby pan liczyć na zlecenia w przyszłości.
-Może pan uznać że ''prototyp'' dotrze do celu bezpieczny-uśmiechnął się pod nosem spoglądając na kartę po czym popił czarnej cieczy ze swojego kubka. Lubił takie zadania. Są zyskowne, a jednocześnie jest w stanie czegoś się dowiedzieć. Człowiek przed nim wyraźnie się rozluźnił i klasnął w dłonie wyraźnie ucieszony. Wyciągnął z aktówki teczkę, którą podał jego rozmówcy
-Jest tu wszystko czego pan potrzebuje: Trasy, czas, miejsca postojów... akta konwojentów, sprawozdania z wcześniejszych prób zniszczenia naszego dzieła...
-Zaznajomię się z tym.-przyciągnął ku sobie teczkę po czym chwycił ją w dłonie i otworzył na pierwszej stronie. Zlustrował ją po czym odłożył na stoliku. Starszy mężczyzna powstał więc i on uczynił to samo, podali sobie ręce-Liczymy na pana.
-Proszę się nie obawiać, wszystko przebiegnie bez komplikacji.- siwowłosy obrócił się i skierował się do wyjścia po drodze jeszcze kłaniając się barmance. Został sam. Spojrzał jeszcze na liczby na karce po czym usiadł. Chwycił w dłoń swój kubek zaczynając wertować zawartość prezentu od zleceniodawcy. W końcu miał pracę...
Ostatnio miał problemy finansowe. Dużo wydatków, a zysk raczej marny. Dość mocno potrzebował tego zlecenia, więc nie chciał go zawalić przez głupotę i przypadek.Czytając akta postanowił, że przygotowaniem się zajmie od jutrzejszego śpiewu koguta. Dziś powinien jeszcze coś zrobić. Zaprzątało mu to umysł od paru dni. W dawnych kronikach przeczytał dziwną wieść o mieście które zniknęło z powierzchni ziemi na kilka dni, a potem znów się pojawiło.Jakby nigdy nic, a mieszkańcy nic nie pamiętali z okresu gdy ich miasto zniknęło....wraz z nimi. Nie interesowało go to... żył tym co jest teraz, jednak pewna jego część zmuszała go by dokładniej prześledził to wydarzenie, w nadziei na znalezienie odpowiedzi na inne pytania, które dręczyły go od dwóch lat. Schował teczkę do swojej torby i szybko, dopijając napój, energicznie powstał. Skierował się do wyjścia
-Do zobaczenia. - powiedział, wychodząc do dziewczyny zza lady i wyszedł na ulicę. Postanowił zostawić motocykl na miejscu. W końcu Miejska Biblioteka była dosłownie dwieście metrów od parkingu. Nic mu się nie stanie jak się nieco przespaceruje. Po drodze oglądał już nieco żywszych ludzi, sklepy, banki, restauracje i biura zaczęły powoli zapełniać się ludem,a ulica ruchem. Zapatrzył się na dwie starsze kobiety zażarcie kłócące się o coś przy straganie z owocami. Wyglądały jakby miały zaraz sobie skoczyć do gardeł. Zupełnie nie rozumiał jak można tak drzeć koty o zwykłe błahostki...przynajmniej sądził że chodzi o błahostki. Czasem bywało dla niego dziwne że człowiek może zabić drugiego człowieka za marne parę groszy. Jak nisko potrafią oni upaść...
Zastanawiał się czy on sam tak nisko nie upadł. Jednak prędko wyrzucił te myśli z głowy. Robił to do czego został wyszkolony. Nie mniej, nie więcej. Zostało mu się tylko dostosować do zastanych warunków . Musiał w końcu przerwać swoje wielce filozoficzne rozważania, gdyż właśnie wkroczył na gmach książnicy. Pierwsze co zrobił to podszedł do starszej kobiety, siedzącej przy biurku, po czym spokojnie ją spytał
-Dzień dobry Eleonoro, nie wiesz gdzie znajdę kroniki z x784 roku?
-Czwarty korytarz, trzecia półka, drugie piętro.- niemal natychmiast otrzymał odpowiedź od staruszki która nawet na moment nie odwróciła wzroku od książki, uśmiechnął się pod nosem z podziwem. Nie miał zupełnego pojęcia jak ona może wszystko pamiętać...zwłaszcza że nie należała już do najmłodszych.
-Dziękuję.-odrzekł spokojnie i jak najszybciej odszedł ku poszukiwaniom interesującej go pozycji. Stanął przed półką wyszukując tomu..
.-x777, x778, x779, x780...x784-Usmiechnął się pod nosem wyciągając grubą opasłą księgę spośród innych po czym zasiadł przy pobliskim stole i zaczął ją wertować. Trafił na opis zdarzenia zwanego ''Przebudzeniem Nirvany'' oraz relacji jaką role w nim odegrała gildia o nazwie Fairy Tail. Kojarzył tą gildie, uznając ją jednak za zbieraninę o braku dyscypliny i nieznającą swojego miejsca. Nic co powinno go interesować, sprawa jednak po jego nie pomyśli była bardziej zawiła... Odchylił głowę do tyłu zarzucając dłonie na kark i zamykając głowę.Starał się sobie coś przypomnieć, uporządkować, znaleźć pewien związek. Jednak nie pasował mu dalej pewien szczegół...
 Szczegół który umykał mu od dwóch lat. Nie zorientował się, kiedy po paru minutach w tej pozycji zapadł w sen...

4 komentarze:

  1. Woooooooooo! Coś się dzieje! Po za tym... Ta dziewczyna, to mi się kojarzy, że to jego taka sekretarka i się podrywają nawzajem XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o czymś nie wiem? Hm..? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. A dziać? Na razie nic się nie dzieje. Z czasem pewnie zacznie się coś dziać...Ale obiecuje! Nie będę wymyślał tak pokręconych teorii jak z Estebanem.

      Usuń
    2. To dobrze Xd Nie lubię, gdy za dużo rzeczy się dzieje!
      A co do dziewczyny toooo...,, Miłość roooosnie wokół nas! "

      Usuń
  2. Czekam na dalsze rozwinięcie wątku, bo na prawdę się wciągnęłam w tę historię <3

    OdpowiedzUsuń